Listonosz św. Brata Alberta

Jeśli chcą Państwo być informowani o aktualnościach i wydarzeniach w placówkach św. Brata Alberta prowadzonych przez Koło Wrocławskie TPBA, to prosimy o wpisanie swojego adresu e-mail:

Psychologiczna charakterystyka osób bezdomnych na przykładzie mieszkańców schroniska w Szczodrem - Strona 6
Autorstwo / redakcja: Leszek Adamczyk   
czwartek, 25 września 2008 14:25
Spis treści
Psychologiczna charakterystyka osób bezdomnych na przykładzie mieszkańców schroniska w Szczodrem
Strona 2
Strona 3
Strona 4
Strona 5
Strona 6
Strona 7
Strona 8
Wszystkie strony

 

Problem leczenia uzależnienia od alkoholu

Motywy do podjęcia leczenia

Alkoholicy z reguły podejmują psychoterapię uzależnienia w sytuacjach znacznego zaostrzenia sytuacji życiowej, gdy zawodzą stare sposoby łagodzenia konfliktów, gdy stan zdrowia staje się sygnałem ostrzegawczym.

Często jest to sytuacja nacisku ze strony środowiska, rodziny, czasem pod przymusem. Deklarowana motywacja do leczenia wyraża się wówczas w stwierdzeniu „robię to dla matki, ojca, dzieci, żony itp.”.

Powodem podjęcia leczenia jest zły stan zdrowia, wyniszczenie organizmu, bardzo ciężka, przewlekła i dramatycznie przebiegająca choroba. Wówczas istnieje realna groźba kalectwa lub w skrajnych wypadkach groźba utraty życia.

Często motywem podjęcia leczenia jest groźba utraty pracy, grożący rozwód, konflikt z prawem i groźba kary pozbawienia wolności. Nie zawsze oznacza to przymus, szantaż, czy wymuszanie.

W Schronisku pojawia się problem wymuszonej abstynencji który oznacza, że warunkiem pobytu jest abstynencja od alkoholu. Dla pijącego alkoholika jest to skrajna niedogodność. W Schronisku piłoby się najlepiej. Byłoby to połączenie warunków domowych, gdy współuzależniony członek rodziny zadba o to, by alkoholik miał co zjeść, w co się ubrać, by miał posprzątane i mieszkał w cieple, ze swobodą picia na „melinie”, gdzie nikt nie kontroluje ilości wypijanego alkoholu, nikt nie zabrania picia i nikt nie robi wymówek z powodu picia. Schronisko byłoby wówczas jak współuzależniona żona/matka, dająca niezbędne oparcie i usuwająca niekorzystne następstwa picia.

W przypadku przybycia nowych mieszkańców, dotychczas nie znanych, gdy diagnoza przeprowadzana przez przyjmującego opiekuna nasuwa podejrzenie uzależnienia, taki mieszkaniec otrzymuje propozycję wyjazdu na podstawowe leczenie odwykowe. Jednak niektórzy alkoholicy czują się skrzywdzeni skierowaniem na leczenie bo uważają, że zostali potraktowani niesprawiedliwie. Są przekonani, że nie mają problemu z alkoholem i nie ma w tym nic dziwnego. Alkoholicy z reguły jako ostatni „dowiadują się” że są uzależnieni od alkoholu, dzieje się to często dopiero podczas terapii, gdy otrzymują informacje zwrotne od grupy pacjentów i od terapeutów. Dla wszystkich innych jest to już od dawna oczywiste, ale nie dla nich samych. Tak silne są ich mechanizmy samookłamywania.

Podjęcie decyzji o leczeniu płynie również z chęci uzyskania jakiejś gratyfikacji. Z reguły kryje się za tym fałszywa motywacja. Uzyskanie obiecanej „nagrody” szybko hamuje poczynania.

Obserwuję także zjawisko sezonowości, która wyraża się zwiększeniem liczby mieszkańców, a co za tym idzie liczby leczących się mieszkańców w okresie od października do kwietnia. Zatem „motywacja” do leczenia może wynikać z chęci przetrwania w Schronisku trudnego okresu zimowego. Podobnie może być z decyzją wyjazdu na leczenie do ośrodków terapeutycznych. Zetknąłem się wielokrotnie z komentarzem, że ten czy ów pojechał na leczenie, bo tam przez sześć tygodni będzie mieszkał w cieple, będzie miał wyżywienie i opiekę lekarską, zlecone przez terapeutów prace do pisania (w ramach Osobistego Programu Terapii) nie są wcale takie trudne, zawsze można liczyć na pomoc innego pacjenta. Życiorysy są podobne, można więc kogoś naśladować. Przypuszczam że te komentarze nie są do końca prawdziwe, ale przynajmniej są dość prawdopodobne.

Mieszkańcy Schroniska są zachęcani i motywowani do leczenia, a kierownictwo stwarza im w tym zakresie korzystne warunki uzgadniając termin przyjęcia do ośrodka, opłacając przejazd, zapewniając tzw. „wyprawkę” itp. Z punktu widzenia ułatwiania podjęcia leczenia może jest to i wskazane, jednak z pozycji brania przez mieszkańca na siebie odpowiedzialności efekty mogą być odmienne od oczekiwanych. W moim pojęciu w im większym zakresie sam mieszkaniec weźmie na siebie odpowiedzialność i podejmie niezbędne działania, nie licząc na inicjatywę kierownictwa Schroniska, tym większą korzyść wyniesie z leczenia. W optymalnych warunkach powinien jak najwięcej rzeczy załatwić samodzielnie. Począwszy od załatwienia podstawowych formalności poprzedzających leczenie, jak wyrobienie utraconego dowodu osobistego, ubezpieczenie się i zarejestrowanie w Urzędzie Pracy. W warunkach optymalnych sami powinni zarobić pieniądze lub uzyskać środki na przejazd do ośrodka i na pobyt w nim (zeszyty, przybory do pisania, kawa, papierosy). To zawsze podnosi poczucie sprawstwa i zwiększa odpowiedzialność za własne leczenie.

 

 

Efekty leczenia podstawowego

W odniesieniu do mieszkańców Schroniska nie sprawdza się leczenie podstawowe w warunkach ambulatoryjnych; w poradniach, odbywające się kilka razy w tygodniu. Przynajmniej w odniesieniu do osób podejmujących leczenie po raz pierwszy. Być może z powodu braku dostatecznie ochraniającej funkcji oddziału. Co zaś dotyczy ośrodków stacjonarnych, to efekty są zróżnicowane i raczej niezależne od ośrodka terapeutycznego (Woskowice Małe, Czarny Bór, Wojewódzki Ośrodek Terapii Uzależnień I Współuzależnień we Wrocławiu). Zapewne większe znaczenie ma osobiste zaangażowanie i poziom motywacji do leczenia, choć w mojej ocenie programy terapeutyczne w tych ośrodkach są przeładowane. W związku z tym pacjenci mało pamiętają. Alternatywnie biorę pod uwagę i taką możliwość, że mieszkańcy Schroniska wyjeżdżają na terapię zbyt szybko, w zbyt krótkim czasie po zaprzestaniu picia, często schorowani, z objawami abstynencyjnymi, z dużymi ubytkami w zakresie funkcji uwagi i pamięci, trudnościami z precyzyjnym i logicznym myśleniem. Z ich relacji wynika, że często są zdolni do logicznego i precyzyjnego myślenia dopiero po 2-3 tygodniach po zaprzestaniu picia. Niektórzy mieszkańcy wyjeżdżają na terapię ledwie w kilka dni po zakończeniu ciągu alkoholowego. Często ich czas uzyskania jako takiej sprawności intelektualnej należy liczyć raczej w tygodniach, a nie w dniach. Z drugiej jednak strony praktyka życiowa pokazuje, że zbyt długie oczekiwanie na wyjazd na leczenie powoduje, że mieszkańcy-alkoholicy z niego rezygnują. Zaczynają pić i opuszczają Schronisko, potrafią zrezygnować na dzień, dwa przed wyjazdem, a nawet w dniu samego wyjazdu. Zatem uważam, że przyjęta obecnie opcja jest najbardziej skuteczna w opisywanych wyżej warunkach.

Wielu mieszkańców nie kończy leczenia podstawowego. Powodem jest:

  • podstawowa trudność tkwiąca w zaakceptowaniu konieczności całkowitej abstynencji od alkoholu. Jakkolwiek by tę okoliczność w czasie terapii nie przedstawiać - chodzi tu głównie o uruchomienie myślenia „nie pije tylko dziś i nie wiem co będzie jutro, dołożę starań, by jutro także nie pić, ale najważniejszy jest dla mnie ten dzień” - to jednak trudno jest uniknąć perspektywy, że abstynencja ma trwać do końca życia. Dla wielu osób jest to przerażająca perspektywa. Mają ją łagodzić elementy programu terapeutycznego, ale skutki bywają różne.
  • przekonanie, że inni mają większe problemy i destrukcja spowodowana alkoholem w ich przypadku jest większa. Stąd płynie refleksja, że z samym zainteresowanym nie jest jeszcze tak źle i być może na „prawdziwą” terapię przyjdzie jeszcze pora.
  • obronne przekonanie, że alkoholik potrafi poradzić sobie sam. Jeśli nie będzie chciał pić, to sam to osiągnie i inni ludzie nie są mu do niczego potrzebni. To przekonanie bierze się z chęci utrzymania resztek poczucia kontroli nad życiem, poczucia sprawstwa, ale także z silnego lęku przed zależnością od grupy terapeutycznej i od terapeutów.
  • wyjściowo zbyt niska motywacja do leczenia biorąca się z:

zaprzeczania chorobie alkoholowej, co jest zjawiskiem naturalnym w początkowym okresie leczenia, lecz w miarę postępów terapii to przekonanie powinno być skutecznie wyeliminowane i zastąpione przekonaniem „tak, jestem alkoholikiem” z towarzyszącym mu przekonaniem o własnej bezsilności wobec alkoholu.

świadomym lub nieświadomym fantazjom o powrocie do picia w ogóle lub do picia w kontrolowany i bezpieczny sposób, tak by zminimalizować wszelkie negatywne jego następstwa.

  • nasilające się objawy abstynencyjne, nie leczone, lekceważone lub minimalizowane przez samego pacjenta podczas jego pobytu na terapii, jeśli nie uczyni z nich przedmiotu zainteresowania i obiektu pomocy ze strony terapeutów i pacjentów
  • nasilające się objawy głodu alkoholowego. Głód alkoholowy, czyli silnie odczuwane subiektywne poczucie braku alkoholu, przymus picia, trudna do odparcia chęć napicia się alkoholu jest procesem narastającym i to do takiego poziomu, że alkoholikowi trudno się czasem mu oprzeć. Bez obaw popełnienia dużego błędu można przyjąć założenie, że intensywny i nie leczony głód alkoholowy z czasem doprowadzi do zapicia. Należy bowiem zapamiętać, że z chwilą zaprzestania picia rozpoczynają się i biegną równocześnie dwa procesy. Pierwszy, proces zdrowienia, który w perspektywie może doprowadzić do umocnienia abstynencji i trzeźwienia i drugi, proces nawrotu, który jeżeli nie zostanie powstrzymany, doprowadzi do powrotu do picia.
  • atrakcyjne i alternatywne wobec terapii sposoby spędzania czasu, na przykład w gronie osób podobnie myślących i przeżywających rzeczywistość, podobnie spędzających czas, podobnie bawiących się, słabo motywowanych do leczenia. Wtedy leczenie porzuca kilka osób na raz.
  • swoiste „powinowactwo duchowe” z osobami zobowiązanymi sądownie do leczenia lub w inny sposób przymuszonymi do leczenia jako z ofiarami podobnych nacisków, jakim został poddany sam pacjent. Była by to wówczas forma buntu i sprzeciwu, robienie „na złość’ innym.
  • nieświadoma zawiść, rywalizacja i agresja wobec członków zespołu terapeutycznego. Zawiść i agresja często wyrażają się w pytaniach i dociekaniach, czy ten lub inny terapeuta sam przypadkiem nie jest uzależniony od alkoholu, skoro pracuje na oddziale odwykowym, lub że sam ma w rodzinie alkoholika. Nieświadoma zawiść ma za źródło przekonanie, że terapeuta jest człowiekiem wyjątkowym, obdarzonym szczególnymi możliwościami i umiejętnościami i że ogólnie żyje mu się lepiej, zaś sam pacjent musi się borykać z nieuleczalną chorobą, ciężko walcząc o każdy dzień przeżyty na trzeźwo. Podąża za nim przekonanie w swoich podstawach dewaluujące terapeutę, a które wyraża nieuświadomioną chęć pozbawienia terapeuty jego wiedzy oraz umiejętności, odarcia i ograbienia z potencjału. Nieświadoma agresja jest rzadko rozpoznawanym i interpretowanym mechanizmem.
  • problemy separacyjne związane z zakończeniem terapii w ośrodku. To zagadnienie wymaga nieco szerszego omówienia. Każdy proces terapeutyczny, w tym także odbywający się w grupie i za pośrednictwem grupy wywołuje bądź nasila emocje bliskości i przywiązania. Pacjenci wchodzą między sobą i z poszczególnymi członkami zespołu terapeutycznego w bliskie, emocjonalnie angażujące związki. Stają się sobie bliscy, zaczynają się lubić. Doceniają komfort współpracy. Jednocześnie często mają w swoich doświadczeniach osobistych bolesne sytuacje porzucenia. Obroną przed spodziewanym porzuceniem jest porzucanie samemu. Może się to wyrażać w nie do końca świadomy sposób w przeczuciu bardziej, niż w myśli, że „wyjadę sam zanim mnie stąd wyrzucą”.
  • lęk przed oczekiwanym lub spodziewanym zagrożeniem, czy brakiem poczucia bezpieczeństwa. Normy, warunki i sposób organizacji terapii sprawia, że Ośrodek jako całość pełni funkcje ochraniające. Paradoksalnym mogłoby się wydawać, ale czym ostrzejszy reżym, związany na przykład z normami i zakazami i regulaminem, tym bardziej bezpieczny staje się w odbiorze pacjentów. Jest to leczące uzupełnianie deficytów rozwojowych. Należy pamiętać, że w przypadku głębokich patologii charakteru ludzie ci stykali się z brakiem elementarnych norm. Granice były rozmyte lub nie było ich wcale. Ta sama osoba, na przykład rodzic, raz był miły i opiekuńczy, raz reagował opryskliwym i agresywnym traktowaniem, poniżaniem i wykorzystywaniem, a także z przemocą fizyczną. Normy i standardy zachowania stawały się w ten sposób normami przemocy, bo każdy nakaz lub zakaz mógł być przeżywany jako wstęp lub zapowiedź przemocy. W warunkach ośrodka terapeutycznego, jeśli norma jest podana w bezpieczny i życzliwy sposób, choć początkowo będzie kojarzona z agresją lub restrykcją, z czasem, jeśli będzie konsekwentnie przestrzegana, stanie się wewnętrznym standardem i układem odniesienia, a w odległej perspektywie elementem ułatwiającym funkcjonowanie i porządkującym życie. Wielokrotnie obserwowałem, że mieszkańcy początkowo nieprzychylnie bądź wrogo odnoszący się do norm, sami zaczęli energicznie domagać się ich konsekwentnego przestrzegania i egzekwowania.

 

Leczenie pogłębione

Jak wskazuje doświadczenie, wielu alkoholików rezygnuje z leczenia niemal natychmiast po jego podjęciu; niektórzy rezygnują wkrótce po zakończeniu terapii podstawowej, a przecież po ukończeniu terapii podstawowej wskazane jest kontynuowanie leczenia pogłębionego. Prowadzą je wszystkie placówki leczenia odwykowego. Zasadność takiego postępowania wynika z faktu, że alkoholik po świeżo zakończonym leczeniu podstawowym nie jest jeszcze gotowy, żeby samodzielnie radzić sobie z problemami życiowymi. Jego umiejętności społeczne są nikłe. Nie potrafi realistycznie ocenić siebie i swojej sytuacji związanej z trzeźwieniem, brakuje mu krytycznego wglądu w siebie. Patrzy na świat przez pryzmat lęków albo myślenia magiczno-życzeniowego. Mechanizm nałogowego regulowania uczuć sprawia, że nie umie poradzić sobie z silnymi, zwłaszcza przykrymi emocjami inaczej niż w nałogowy sposób. Ma wiele osobistych problemów, których nie potrafi rozwiązać. Dotyczą one na przykład trudności w podejmowaniu decyzji. Waha się między starym a nowym stylem życia. Nie potrafi bezpiecznie i efektywnie gospodarować swoim czasem oraz planować. Istnieje spore niebezpieczeństwo, że zacznie zastępować jedno zachowanie nałogowe innym. Na przykład pić zwiększające się ilości kawy, palić coraz więcej papierosów, sięgać po leki psychotropowe; nie w celu leczenia, ale w celu odurzenia. Nasilą się inne zachowania o charakterze nałogowym lub przymusowym służące rozładowaniu napięcia emocjonalnego. Jego (alkoholika) umiejętności radzenia sobie z wyzwaniami codzienności są więc na razie bardzo skromne. Pacjent ma za sobą dopiero początek procesu zdrowienia. Jest bardzo dobrze, jeśli leczenie podstawowe wzbudzi w nim motywację do abstynencji i zmiany (trzeźwienia). Dobrze jest gdy rozpozna związki między piciem alkoholu a narastającymi lawinowo problemami życiowymi. Stopniowo rozwija w sobie zdolność do efektywnego i trzeźwego oraz zdrowego życia gdy nauczy się racjonalnego myślenia. Doświadczanie rzeczywistości wokół siebie i doświadczenie siebie na trzeźwo, bez znieczulającego wpływ alkoholu, jest związane z dużym dyskomfortem psychicznym. To tak jakby przeżywać swoją bolesną chorobę bez leków znieczulających. Wcześniej myślał, że gdy przestanie pić, jego życie będzie wolne od takich przeżyć. Tak się jednak nie dzieje i dlatego może narastać w nim poczucie frustracji i niezadowolenia. Zwłaszcza jeśli trzeźwieje nie dla siebie, a dla innych. Czuje się zawiedziony i oszukany. Miało być lepiej, a jest co najwyżej tak samo.

Leczenie, w tym także pogłębione, musi się odbywać w poradniach. Nie wolno przenosić go w całości do schronisk i noclegowni. Sami bezdomni twierdzą, że terapia z innymi ułatwia im zaakceptowanie swojego alkoholizmu jako choroby „demokratycznej”. Stopniowo przestają czuć się gorsi. Byli też tacy mieszkańcy Schroniska, którzy z uwagi na trudności z dojazdem do Wrocławia, brak czasu i brak pieniędzy, proponowali utworzenie na terenie Schroniska grupy AA. Byłoby to jednak z dużą szkodą dla leczących się, bowiem w grupach jednorodnych leczący powielaliby wciąż te same schematy myślenia. W Schronisku, wśród mieszkańców, nadal pokutuje pesymizm i poczucie bezradności, a wyjazd poza Schronisko i kontakt z osobami znajdującymi się w często w znacznie lepszej sytuacji życiowej budzi nadzieję, ale też daje wymierne korzyści, jak na przykład możliwość znalezienia pracy, spędzenie wolnego czasu w bezpiecznym otoczeniu. Są też oczywiście pewne ograniczenia i utrudnienia. Dość częstym zjawiskiem, obserwowanym raczej w źle pracujących grupach AA jest wzajemne porównywanie siebie lub wyróżnianie siebie na tle innych w myśl kryterium „lepszy” lub „gorszy” alkoholik. Stwierdzenie „ja mam dom i rodzinę, stałą pracę, a ty nie” czy refleksja „ja denaturatu jeszcze nie piłem, a ty pijesz, więc jesteś ode mnie gorszy” jest zwykłym zabiegiem obronnym z grupy mechanizmów iluzji i zaprzeczania i jest oraz musi być w tych terminach interpretowane. Paradoksalnie w gorszym psychologicznie położeniu jest ten kto tak o sobie myśli, niż ten, kto jest bezdomnym i pił denaturat, a teraz już tego nie robi, bo daje dowód, że się zmienia, a ten kto tak pogardliwie o innym myśli, daje dowód braku dojrzałości.

Według relacji osoby bezdomne, alkoholicy leczący się w rożnych ośrodkach terapeutycznych w grupach różnorodnych są zazwyczaj akceptowani tak przez innych pacjentów jak i przez personel. Przejawy szykanowania choć występują, są incydentalne, a jeśli wyjdą na jaw, są przedmiotem energicznych oddziaływań ze strony terapeutów. Z relacji mieszkańców wiem także, że dostają pozytywne psychiczne wsparcie od współpacjentów. Z drugiej jednak strony zbyt częste występowanie takich zjawisk świadczy o zaniedbaniach ze strony personelu terapeutycznego.

Bardzo dobrze, jeżeli mieszkańcy Schroniska podejmują leczenie pogłębione w miarę szybko, wkrótce po ukończeniu leczenia podstawowego. Tak się jednak nie dzieje, a przyczyn jest kilka. Dominującą rolę odgrywa silny opór przed kontynuowaniem leczenia w ogóle. Mieszkańcy wyrażają to licznymi racjonalnymi argumentami, w zasadzie rzeczowymi i pragmatycznymi, ale przy bliższym poznaniu jednak obronnymi. Argumenty padają przeróżne. Najczęściej chodzi zracjonalizowanie własnego oporu przed leczeniem i obarczenie odpowiedzialnością oraz poczuciem winy kierownictwa i opiekunów.

Jednym z nich jest chęć podjęcia pracy na nowo lub powrotu do starej pracy, często poza miejscem dotychczasowego pobytu, ze skomplikowanymi dojazdami itp. Mieszkańcy wyjeżdżają w delegację, nawet do odległych miejscowości w Polsce. Pracę traktują jako argument przetargowy w negocjacjach z kierownictwem Schroniska. Skarżą się, że nie mają pieniędzy, wyżywienie w Schronisku jest niewystarczające, nie mają papierosów, kawy itp.

Łatwo zarzucić kierownictwu, że żąda opłat za pobyt w Schronisku a jednocześnie utrudnia lub uniemożliwia podjęcie pracy, gdyż „zmusza” do leczenia odwykowego. Mieszkańcy bronią się w ten sposób przed wszystkimi obciążeniami jakie się wiążą z leczeniem i tu trzeba koniecznie zachować dystans i zdrowy rozsądek. Mieszkańcy, którzy zbyt szybko podejmują pochłaniającą ich czas i energię pracę, szybko też złamią abstynencję. Pracują z reguły do pierwszej zaliczki lub do pierwszej wypłaty. Bywały wypadki, że okradali swoich pracodawców aby zdobyć pieniądze na dalsze picie. Podejmowali zobowiązania, których nie respektowali. Trudno się czasem dziwić pracodawcom, że mieszkańców Schroniska traktują jak pracowników drugiej kategorii, proponując im najniższe stawki godzinowe, niemal zawsze w ramach zatrudnienia „na czarno”. Niestety, przykłady wykorzystywania mieszkańców są liczne. Nawet cieszący się zaufaniem pracodawcy proponują mieszkańcom skandalicznie niskie stawki godzinowe. Mieszkańcy „odpłacają” im niską jakością pracy, częstymi porzuceniami pracy, piciem alkoholu w miejscu pracy, kradzieżami.

Oczywiście nie można mieszkańcom zabronić podejmowania pracy, ale należy ich konfrontować z takimi mechanizmami, jak opór przed leczeniem, lęk przed zależnością, zachowania ucieczkowe. Zachęcając do zachowania prymatu leczenia nad pracą zarobkową można odwołać się do obserwacji, że coraz więcej pracodawców zwalnia leczących się nawet kilka godzin wcześniej z pracy, że umożliwiają im kontynuowanie terapii, że pracodawca woli mieć niepijącego, choć leczącego się pracownika, niż pracownika, który wprawdzie będzie pracował o kilka godzin w tygodniu dłużej, ale po miesiącu zacznie pić, a ciąg potrwa wiele dni i taki pracownik do pracy już nie wróci.

Leczenie pogłębione jest zobowiązaniem długoterminowym. Mieszkańcy nie uwzględniają, że terapia podstawowa jest i powinna być jedynie wstępem do dalszego leczenia. Dość często alkoholicy kończący leczenie podstawowe mają przekonanie, że są już wyleczeni i że w związku z tym mogą już wrócić do picia. Często jadąc na terapię podstawową kierują się przekonaniem że tam nauczą się pić w sposób bezpieczny i kontrolowany, lub nauczą się mechanizmów pozwalających im nie odczuwać głodu alkoholowego, zespołu abstynencyjnego.

Terapia pogłębiona trwa z reguły kilka miesięcy. Po niej naturalne jest kontynuowanie leczenia w innych formach, ale termin jego zakończenia nie jest określony. Przyjmuje się powszechnie, że leczenie nie kończy się nigdy i trwa do końca życia. Zmieniają się jedynie jego formy i intensywność, tak jak zmieniają się problemy pacjentów i ich potrzeby.

W ramach terapii pogłębionej ważne jest ukończenie warsztatów poświęconych radzeniu sobie w sytuacjach trudnych i zagrażających. Forma warsztatowa sprawdza się i jest adekwatna do potrzeb, możliwości i oczekiwań poszczególnych mieszkańców i daje najlepsze efekty, bowiem nabywanie nowych umiejętności społecznych w formach warsztatowych zdaje się być najbardziej obiecującą formą terapii i w perspektywie wieloletniej może przynieść najwięcej korzyści. Zajęcia w ramach terapii pogłębionej mogą obejmować właściwą terapię pogłębioną uczącą lub doskonalącą strategię radzenia sobie z napięciem i stresem, utrwalającą i pogłębiającą wiedzę nabytą podczas terapii podstawowej. Ponadto uczy się w niej metod rozpoznawania sygnałów ostrzegawczych i zapobiegania nawrotom picia. Inną formą zajęć jest Trening Asertywnych Zachowań Abstynenckich jako odrębne przedsięwzięcie, choć czasem jego elementy wchodzą w skład podstawowej terapii i terapii pogłębionej. TAZA poświęcona jest uczeniu i doskonaleniu umiejętności odmawiania picia w sytuacji kontaktu z alkoholem. Uzupełnieniem są warsztaty poświęcone pracy nad złością, poczuciem krzywdy. Są to zajęcia poświęcone uczeniu się konkretnych umiejętności społecznych.

 

Inne uzależnienia

Kilka procent mieszkańców Schroniska (i tu również nie dysponuję szczegółowymi danymi) jest uzależnionych bądź od innych substancji psychoaktywnych (narkotyki, leki o działaniu psychotropowym) i te uzależnienia nazywamy chemicznymi, bądź jest uzależniona od różnych, w efekcie destrukcyjnych zachowań. Tę postać nazywamy uzależnieniami niechemicznymi. Zalicza się do nich miedzy innymi hazard, ale także uzależnienie od internetu, gier niehazardowych, komputera, pracy i seksu. Choć w wymiarze społecznym zdają się nie być tak zagrażające, (może z wyjątkiem hazardu), jak alkoholizm czy narkomania, to dla samego uzależnionego są podobnie destrukcyjne i uporczywe i trudne w leczeniu.

 

Uzależnienie od leków

Chodzi głównie o uzależnienie od leków o działaniu uspokajającym, wśród których dominują tak zwane benzodiazepiny. Leki te, podobnie jak alkohol, aktywizują te same ośrodki w mózgu (receptory GABA-A), a ich działanie uzupełnia, lub zastępuje działanie alkoholu. Alkoholicy, którzy odstawili alkohol cierpią z powodu braku jego euforyzującego, uspokajającego, nasennego lub rozhamowującego działania. Nie pijąc alkoholu cierpią na objawy abstynencyjne i głód alkoholu, a wskazane niedobory uzupełniają działaniem leków, w tym wypadku na przykład benzodiazepin. Z czasem zaczynają je stosować zamiennie, na przykład w sytuacji, gdy nie mają dostępu do alkoholu, np. z braku pieniędzy na alkohol, gdy leki są łatwiej dostępne lub gdy chcą wykazać otoczeniu, że już nie piją alkoholu. Co więcej, przyjmując i to zwiększające się dawki leku, są w stanie utrzymać abstynencję od alkoholu, choć jednocześnie uzależniają się od leków. Jest to de facto kontynuacja uzależnienia, ale w innej formie.

Działanie tych preparatów można dość łatwo rozpoznać po zaburzeniach zachowania, głównie zaburzeniach mowy, tzw. „zamazaniu” mowy, ospałości i spowolnieniu, zaburzeniach koncentracji uwagi, zaburzeniach równowagi, swoistemu „uspokojeniu” i zobojętnieniu. Łatwo to można spostrzec u osób, które znane są ze swojej wcześniejszej aktywności lub pobudliwości.

Zbliżonym problemem jest nadużywanie zaleconych leków czyli zażywanie ich w dawce wyższej, niż zalecona, częściej niż zostało to zalecone, przy czym nie wynika to z niewiedzy czy lekceważenia, ale jest świadomym działaniem zmierzającym do uzyskania stanu odurzenia. Takie zachowania należy różnicować z działaniami o charakterze samobójczym. Zbliżoną kategorią jest używanie leków uspokajających niezgodnie ze zleceniem.

 

Uzależnienia krzyżowe

Odrębnym zagadnieniem są tak zwane uzależnienia krzyżowe. Polegają one na jednoczesnym uzależnieniu od dwóch lub więcej substancji, przy czym zażywanie ich dokonuje się równocześnie bądź na przemian. Najczęściej spotykaną odmianą jest uzależnienie od alkoholu i leków, lub uzależnienie od narkotyków i alkoholu.

Tu również nie potrafię podać precyzyjnych danych procentowych, bo takich badań nie prowadziłem, ale z moich wieloletnich obserwacji wynika, że uzależnione krzyżowo osoby mogą stanowić około 1% leczących się mieszkańców Schroniska.

 



 
 

Nowości na naszych kanałach YouTube




 

Nasze wpisy na Facebooku

 
 
-->