Pielgrzymka na Kalatówki 2008
Autorstwo / redakcja: Andrzej Mokros   
piątek, 26 września 2008 16:37

W dniach 12–14 września 2008 roku pielgrzymowaliśmy śladami świętego Brata Alberta do Zakopanego. Obejrzyj krótki zapis filmowy z naszej wędrówki…

 

Osobiste reminiscencje Andrzeja zwanego Bocianem

No i udało się… Udało się pojechać i wrócić bez przeszkód. A przed wyjazdem byłem pełen obaw, czy dam sobie radę w nowym terenie. Skąd te obawy? A dlatego, że poruszam się na wózku inwalidzkim i taka wyprawa w nowy teren to nowe wyzwanie. Bałem się, że napotkam wysokie progi, strome podjazdy i schody. Teraz wiem, że moje obawy były na wyrost. Tam, gdzie nie mogłem sobie poradzić, pomogli koledzy.

Dzień pierwszy

Z Wrocławia wyjechaliśmy wczesnym rankiem wygodnym autokarem i po kilku godzinach jazdy byliśmy na miejscu w Białym Dunajcu. Po rozlokowaniu się w wygodnych pokoikach w pięknym pensjonacie pojechaliśmy do Zakopanego. Zatrzymaliśmy się na parkingu pod Krokwią i stamtąd ci, którzy mogli, ruszyli do pustelni Świętego Brata Alberta na Kalatówki.

Ja znając, jaka tam prowadzi droga, zrezygnowałem i pozostałem pod skocznią. Bardzo żałowałem, że nie mogę być tam z innymi. Msza w kapliczce przy pustelni jest czymś, czego się nie zapomina, bo sama świadomość, że był tu Jan Paweł II i Święty Brat Albert sprawia, że ma się wrażenie bliskości Boga i modlitwa nabiera innego wymiaru. Tego nie da się opisać, to trzeba samemu spróbować i przeżyć.

Kiedy grupa wróciła z pustelni, pojechaliśmy do pensjonatu i po krótkim odpoczynku poszliśmy do chaty góralskiej na grilla i muzykę regionalną. Byli i tacy, którzy próbowali swych sił w tańcu i zabawa była wyśmienita, kiełbaski również. Chatka jest takim muzeum regionalnym w miniaturze. Właściciel zadbał o wyposażenie i wystrój oraz magnetofon, z którego płynęła „góralska muzyka”, a nogi same rwały się do tańca. Po tańcach powrót i zasłużony odpoczynek. Wszyscy po dniu pełnym wrażeń z pewnością szybko posnęli, bo…

Dzień drugi

Pobudka wczesna, szybkie śniadanie i wyjazd do Kuźnic, czeka nas wyprawa na Kasprowy Wierch. Już na miejscu przekonaliśmy się, jaki to popularny tatrzański szczyt. W kolejce chętnych do wjazdu na Kasprusia odstaliśmy około 120 minut. Koledzy wtransportowali mnie na peron i jazda w górę. Obserwowałem tych, którzy pierwszy raz jechali kolejką linową i ich reakcje, gdy wagonik zjeżdżał z podpory. Niestety pogoda sprawiała trochę kłopoty, bo było dość chłodno, około +5 stopni i wiał nieprzyjemny wiatr, który niósł z sobą kłęby mgły. Ale na szczycie, gdy wiatr rozpędził mgłę, czekały na nas niesamowite widoki.

Zewsząd było słychać „ochy i achy”. Kasprowy i okolica pokryte cienką warstwą szronu wyglądały jak polukrowane. W kawiarni wypiliśmy wysokogórską kawę za wysokogórską cenę, zapoznaliśmy się z historią budowy kolejki linowej i, gdyby nie chłód, jeszcze byśmy tam zostali. Po powrocie w doliny i spotkaniu z wcześniej umówionym przewodnikiem udaliśmy się pod Gubałówkę na największe zakopiańskie targowisko. Wcześniej byliśmy na najstarszym na Podhalu cmentarzu Na Pęksowym Brzysku, który nazywany jest też Panteonem Tatr.

Tyle pięknych nagrobków i tyle znanych nazwisk można jeszcze tylko spotkać na warszawskich Powązkach. Są tu groby wielkich propagatorów Zakopiańszczyzny: Tytusa Chałubińskiego, Adama Asnyka, Kornela Makuszyńskiego, Krzeptowskiego „Sabały” i wielu innych znanych ze swojej działalności artystycznej i literackiej. Przewodnik bardzo ciekawie i ze swadą opowiadał o regionie i ludziach Podhala i nie widziałem znudzonych twarzy. Byliśmy również w szałasie i tam zapoznaliśmy się, jak powstaje smakowity i pożywny ser z owczego mleka. Potem nastąpił zakupowy szał, nie bardzo było wiadomo, na czym zatrzymać wzrok. Na straganach było wszystko i wszystko jeżeli nie piękne to ładne.

Zdarzały się też maszkarki, ale i one miały nabywców. Najwięcej było wyrobów regionalnych z drewna, skóry, a wszędzie królowały oscypki. Tak minął dzień drugi.

Niedziela — dzień trzeci

Udajemy się do najpiękniejszego kościoła na Krzeptówkach, który powstał z woli mieszkańców gór w podziękowaniu Bogu za uzdrowienie Jana Pawła II, który ucierpiał w pamiętnym zamachu na jego osobę. Tam obejrzeliśmy ołtarz, jaki zbudowali górale dla swego ukochanego Papieża, i wysłuchaliśmy wspaniałego kazania. Kazanie to można streścić w takich słowach, że kto nie zaznał miłości od rodziców i bliskich, jak był młodym rozwijającym się człowiekiem, sam w przyszłości nie będzie umiał takiej miłości okazać swojej rodzinie i innym ludziom. Ksiądz, który to kazanie mówił, spędził wśród więźniów kilkanaście lat i zaobserwował to na podstawie ich zwierzeń. Po mszy nie mogliśmy długo wyjechać z kościelnego parkingu i przepadło nam zwiedzanie i spacer po najsłynniejszej zakopiańskiej ulicy — Krupówkach.

Jednogłośnie ustaliliśmy, że spacer po tej ulicy będzie pierwszym punktem następnej pielgrzymki, która będzie już w 2010 roku.

W pensjonacie czekał na nas pożegnalny smaczny obiad, po którym podziękowaliśmy gaździe i gaździnie za wspaniałe przyjęcie nas i ugoszczenie. Umówiliśmy się na następny raz i z łezką w oku ruszyliśmy w drogę powrotną do Wrocławia.

W niedzielne popołudnie nie byliśmy jedynymi wracającymi z gór i zgodnie z tradycją „zakopianka” korkowała się co kilka kilometrów.

Dotarliśmy do Wrocławia przed godziną 22.

Résumé

Ja jestem zadowolony z tego wyjazdu. A to dlatego, że poznałem bardziej swoje możliwości i poznałem, na których kolegów mogę liczyć w razie potrzeby. Wyprawa ta spowodowała też większe zintegrowanie grupy i jednocześnie była sprawdzianem, czy nie poddamy się pokusom, jakie zewsząd czekały. Nikt nie popełnił żadnego przewinienia i to już jest sukces.

A dla tych, którzy byli pierwszy raz w Tatrach, pielgrzymka ta będzie wspaniałym wspomnieniem.

Ja już zamierzam się zapisać na następną wyprawę i, jeżeli zdrowie pozwoli, to nie zdziwcie się, jak zobaczycie wózek inwalidzki na Kasprowym albo na innym szczycie.

Bo wdrapanie się na szczyt dla inwalidy nie jest łatwe, ale nie jest też niemożliwe.

Do zobaczenia na szlaku.

Chciałbym w imieniu swoim i całej grupy serdecznie podziękować wszystkim sponsorom, którzy wspomogli nas finansowo oraz organizatorom, którzy poświęcili swój czas, aby nas bezpiecznie tam i z powrotem dowieźć, nakarmić i żeby nie było nam tam nudno.

 
 

Nowości na naszych kanałach YouTube




 

Nasze wpisy na Facebooku

 
 
-->