O pielgrzymce na Kalatówki (2006)
Autorstwo / redakcja: Mirosław Tymoczko   
środa, 30 maja 2007 15:46

Pielgrzymka do Pustelni św. Brata Alberta w Zakopanem na Kalatówkach

Wznoszę swe oczy ku górom: skądże nadejdzie mi pomoc? (Ps 121)

 

W nawiązaniu do zamieszczonej we Wrocławskim Biuletynie TPBA z maja 2006 r. intencji, dotyczącej zorganizowania po raz kolejny pielgrzymki autokarowej do Zakopanego i na Kalatówki dla podopiecznych z naszych Schronisk, chciałbym podziękować Bożej Opatrzności, że dane nam było cel ten zrealizować.


Otóż w dniu 29.09.06 r. we wczesnych godzinach rannych 40 osobowa grupa Bezdomnych Mężczyzn oraz Kobiet i Matek z Dziećmi ze Schronisk Wrocławskiego Koła Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta, wyruszyła wraz ze swoimi Opiekunami na trzydniową autokarową pielgrzymkę do Zakopanego. Około godziny 12.30 autokar z pielgrzymami zbliżał się pomału do Zakopanego. Jednak przed przyjazdem do tego uroczego i zarazem historycznego miasteczka położonego w malowniczej scenerii najwyższych gór w Polsce, zatrzymaliśmy się najpierw w podzakopiańskiej wsi Biały Dunajec. Tam bowiem mieściło się miejsce naszego zakwaterowania w Pensjonacie, położonym nad samym potokiem Białego Dunajca. Po rozpakowaniu się oraz chwilowym odpoczynku po podróży, wsiedliśmy do naszego komfortowego autokaru i udaliśmy się do Zakopanego. W Zakopanym przesiedliśmy się do wynajętych busików miejskich, które zawiozły nas do Kuźnic – niewielkiego osiedla Zakopanego. Stamtąd wyruszyliśmy pieszo kamienną drogą, zwaną drogą Brata Alberta, prowadzącą łagodnie pod górę wśród smrekowego lasu i po ok. 20 minutach marszu dotarliśmy do miejsca, w którym znajduje się zespół zabudowań, można by rzec pogrążonych w kontemplacyjnej ciszy. Był nim klasztor sióstr Albertynek oraz pustelnia św. Brata Alberta. Zanim jednak przekroczyliśmy gościnnie otwartą bramę do pustelni i klasztornej kaplicy, którą wzniesiono w 1898 r. wg. projektu Stanisława Witkiewicza, twórcy stylu zakopiańskiego, który nota bene natchnął Brata Alberta myślą zbudowania eremu1 wysoko wśród lasów i gór, powędrowaliśmy od tych zabudowań w prawo ku górze dróżką jezdną, prowadzącą do klasztoru braci Albertynów, położonym na zboczach Krokwi na Śpiącej Górze. Trasa ta zajęła nam ok. 25 minut spokojnego podejścia. Na górze byliśmy umówieni z Albertynem bratem Alojzym. W czasie naszej wizyty odbywały się u Braci rekolekcje, w czasie których Msze św. odprawiał Braciom gościnnie przebywający u nich o. Julian ze Zgromadzenia Karmelitów Bosych. Korzystając z nadarzającej możliwości brat Alojzy poprosił w naszym imieniu o. Juliana aby odprawił dla nas Msze św. Ojciec Julian chętnie się na to zgodził, co niezmiernie nas ucieszyło. Po skończonej Mszy św. spotkaliśmy się przed kaplicą z o. Julianem i z bratem Alojzym aby chwilę wspólnie porozmawiać oraz bardzo gorąco podziękować Im za możliwość uczestniczenia we Mszy św. w tak bliskim naszym sercom miejscu.

Napełnieni wiarą i duchowo uskrzydleni schodziliśmy pomału ze Śpiącej Góry, kierując się ku pustelni św. Brata Alberta na Kalatówkach. Po kilkunastu minutach dotarliśmy do tego niezwykłego miejsca, w którym nasz patron św. Brat Albert spędzał wiele godzin w czasie przerw w nieustannych podróżach za chlebem dla swoich podopiecznych. Warto tu podkreślić, iż do powstania tego przepięknego eremu przyczynił się w dużym stopniu hrabia Władysław Zamoyski, wielki społecznik i patriota, właściciel dóbr zakopiańskich, które ofiarował już w wolnej Polsce narodowi.

On to bowiem podarował cząstkę swej olbrzymiej fortuny Bratu Albertowi aby mógł wybudować swoją pustelnię. Po Domku Brata Alberta zgodziła się oprowadzić nas Albertynka s. Ambrozja, która w niezwykle interesujący i obrazowy sposób opowiadała nam o życiu św. Brata Alberta i jego pobytach w kalackiej pustelni.

Aktualnie pustelnia ta jest obiektem wyłącznie muzealnym w całości poświęconym pamięci św. Brata Alberta. Mieści się tutaj stała wystawa pamiątek takich jak: reprodukcje obrazów i fotografii oraz wydawnictwa związane z życiem świętego.

Dzięki siostrze Ambrozji i Opatrzności, mogliśmy wejść do wewnątrz wiernie zachowanej celi Brata Alberta i nawet przez chwilę usiąść na jego autentycznym łóżku. Na co dzień pomieszczenie to jest zamknięte dla zwiedzających. Można jedynie oglądać celę przez oddzielającą kratę zamontowaną w drewnianej futrynie.

Po zwiedzeniu „Chatki Brata Alberta” - bo tak dla odmiany została ona nazwana przez turystów – można jeszcze było wejść do kaplicy klasztornej po wezwaniem św. Krzyża by tam pokłonić się przed znajdującym się wewnątrz Chrystusem na krzyżu. Krzyż ten to dar o. Ambrożego Fedorowicza, przeora oo. Paulinów z krakowskiej Skałki. Warto tu dopowiedzieć, iż na terenie pustelni stoi obelisk z tablicą upamiętniającą pobyt w tym miejscu Ojca Świętego Jana Pawła II w 1997 roku.

Odnowieni duchowo miejscem, w którym – jak to określiła s. Ambrozja, przez stulecia duch człowieka, dobrego jak chleb Brata Alberta wciąż jest tu obecny, wróciliśmy do miejsca naszego zakwaterowania w Białym Dunajcu. Tam urządziliśmy sobie grilla w specjalnie przygotowanym do tego celu szałasie góralskim, który wybudował obok domu gospodarz. Były pieczone kotleciki, kiełbaska oraz smaczne ciasto. A do tego wszystkiego przygrywała nam skoczna muzyka góralska, którą puszczał z magnetofonu gazda, co spowodowało, iż niektórzy spośród uczestników poderwali się do tańca góralskiego – no może w wersji nieco unowocześnionej. Po tak uroczo spędzonym dniu pozostała nam już tylko toaleta osobista i udanie się na spoczynek do swoich pokoi. Poranek drugiego dnia przywitał nas cudownie zapowiadającą się pogodą. Niebo się rozjaśniało a słońce przebijało się przez nieliczne chmurki, zaś na horyzoncie wyłaniała się widoczna sprzed naszego pensjonatu wspaniała sylwetka długiej grani Giewontu (1909 m) na tle błękitnego nieba. Jest to bodaj najpopularniejszy szczyt obok Kasprowego Wierchu w Tatrach Polskich. W 1901 r. został wzniesiony na jego szczycie krzyż w wysokości 15 m.

Tego dnia mieliśmy w planie bogaty program do zrealizowania. Więc po smacznym i obfitym śniadaniu, które sami sobie przygotowaliśmy przy szczególnym udziale naszego etatowego kucharza p. Wiesława Pietrzaka, wyjechaliśmy do Zakopanego. Następnie pojechaliśmy na parking zlokalizowany niedaleko dolnej stacji kolejki na Gubałówkę, a stamtąd podeszliśmy kilkadziesiąt metrów do kolejki na Gubałówkę, gdzie czekał na nas umówiony przewodnik tatrzański. Po krótkim przedstawieniu się i wzajemnym przywitaniu, wjechaliśmy razem kolejką na szczyt Gubałówki. Wjazd kolejką był dla niektórych uczestników nie lada atrakcją turystyczną, gdyż wśród nas były osoby, które pierwszy raz w życiu miały okazję „czymś takim” jechać a nawet być pierwszy raz w górach. Podróż tym wygodnym wagonikiem trwała ok. 7 min. przy długości trasy kolejki 1300 m i różnicy wysokości 299 m. Po dotarciu na sam grzbiet pasma Gubałówki (1123 m) naszym oczom ukazał się przepiękny i bardzo rozległy widok na znaczną część Tatr Wysokich oraz większość ważniejszych szczytów Tatr Zachodnich. Na górze kto chciał miał również możliwość skorzystania za kilka złoty z przejażdżki specjalnymi sankami - z hamulcem co ważne! - po przygotowanym do tego celu torze saneczkowym w postaci zygzakowatej metalowej rynny. No i jak można się domyśleć, nie zabrakło chętnych wśród nas do takiego zjazdu, po którym to radość i uśmiech zagościła na naszych twarzach. W czasie gdy my bawiliśmy się i delektowaliśmy się wspaniałymi widokami z Gubałówki, to czterech uczestników naszej pielgrzymki postanowiło wybrać się na piękną krajobrazowo wycieczkę na Giewont. Byli to: mieszkaniec wrocławskiego schroniska p. Czesław Michałek, człowiek który w tym roku wybrał się na pieszą pielgrzymkę z Wadowic do Watykanu, p. Marek, jeden ze sponsorów pielgrzymki p. Czesława, p. Ela, nasza niestrudzona reporterka i zarazem osoba, która od początku do końca filmowała przebieg naszej pielgrzymki oraz p. Rafał, opiekun z wrocławskiego Schroniska dla Bezdomnych Mężczyzn. Wyprawa zakończyła się pełnym powodzeniem, szczyt został zdobyty, wszyscy wrócili cali, zdrowi i szczęśliwi. Wracając do naszego pobytu na Gubałówce, to pomału szykowaliśmy się do opuszczenia tej uroczej góry. W tym celu udaliśmy się w drogę Pasmem Gubałówki ok. 1km w kierunku zachodnim. Najpierw szliśmy pośród ogromnej liczby kramików góralskich z przeróżnymi pamiątkami, a po niedługim czasie skręciliśmy w las na ścieżkę, która wyprowadziła nas na polanę, na której znajduje się górna stacja wyciągu krzesełkowego dwuosobowego Butorowy Wierch (1160 m). Wyciągiem tym zjechaliśmy na sam dół masywu Gubałówki. Podczas zjazdu mogliśmy podziwiać roztaczającą się przed nami przepiękną panoramę Zakopanego i jego okolic z rysującymi się w dole zielonymi jeszcze polanami i z goszczącymi na nich łaciatymi krówkami oraz przycupniętymi do ziemi domkami w jaśniejącym blasku słonecznym, a także majaczące na horyzoncie turnie i granie Tatr Wysokich i Zachodnich.

Na dole zrobiliśmy sobie krótki postój, po czym wyruszyliśmy z naszym przewodnikiem zwiedzać Stary Cmentarz w Zakopanem, który od nazwiska jego fundatora Jana Pęksy nazywany bywa cmentarzem na Pęksowym Brzysku2. Nazywany jest on także nie bez racji „Panteonem Zakopiańskim”, spoczęło tu bowiem wielu wybitnych pisarzy, malarzy, uczonych, żarliwych społeczników, ludzi urzeczonych pięknem Tatr, a zarazem związanych trwałymi więzami z losami naszego narodu, jego kulturą i historią, jak również mogiły osób, których zasługi są skromniejsze, związane z historią danego regionu. Są tu m. in. groby: ks. Jana Stolarczyka, pierwszego proboszcza Zakopanego, taternika, człowieka, który włożył ogromny wysiłek w podniesienie oświaty wśród swych nowych parafian (górali) oraz w ich ucywilizowanie, szybko też zdobył ich zaufanie i ogromny szacunek; prochy Jana Krzeptowskiego Sabały, otoczonego legendą góralskiego gawędziarza, muzykanta i myśliwego, którego gawędy zostały spisane m. in. przez H. Sienkiewicza i S. Witkiewicza; prochy Tytusa Chałubińskiego, wybitnego lekarza, taternika, żarliwego społecznika, który zapisał się szczególnie w sercach górali niosąc im ofiarnie pomoc podczas epidemii cholery; Stanisława Witkiewicza, malarza, pisarza, twórcy stylu zakopiańskiego; Kornela Makuszyńskiego, pisarza, wielkiego miłośnika Tatr oraz wiele innych wybitnych postaci.

Po tej wielce wzruszającej historycznej wycieczce śladami polskiej irredenty3 okresu młodopolskiego neoromantyzmu, gwoli ścisłości należy tu dopowiedzieć, iż w tym właśnie okresie a więc u schyłku XIX w. w Zakopanem tworzył się sprzyjający klimat pod rozwój swobodnej wymiany myśli, dla twórczości artystycznej oraz działalności społeczno-politycznej dla Polaków ze wszystkich zaborów, udaliśmy się z przewodnikiem obejrzeć, bodaj chyba najbardziej znany obiekt sportowy w Zakopanem, skocznię narciarską „Wielką Krokiew”. Dodatkowej atrakcji temu obiektowi nadawały akurat odbywające się skoki treningowe na sąsiadującej obok niej średniej skoczni. Ponadto kto wyraził chęć mógł wjechać wyciągiem krzesełkowym na samą górę Wielkiej Krokwi, by stamtąd podziwiać jej rozbieg i zeskok. No i wielu z nas z tej oferty skorzystało, co wywarło na nas miłe i niesamowite wrażenie. Po zwiedzeniu skoczni pojechaliśmy na Msze św. do Kościoła św. Krzyża przy ul. T. Chałubińskiego w Zakopanem. Kościół ten został zaprojektowany współcześnie, a jego szczególny architektoniczny kształt nadają mu strzeliste wieże, które układają się jakby w wierzchołki Turni sięgających błękitu niebios. Wnętrze kościoła zdobiły ciekawe witraże przedstawiające świętych Kościoła, a na jednym z nich znajduje się wizerunek św. Brata Alberta. I tak duchowo pokrzepieni Dobrą Nowiną odjechaliśmy po Mszy św. do Białego Dunajca, gdzie czekała na nas wyborna obiadokolacja, którą w wcześniej zamówiliśmy u gospodarzy. Po sytym i smacznym posiłku kto chciał mógł wybrać się na wspólną przejażdżkę autokarem do Zakopanego i na wieczorny spacer po najsłynniejszej ulicy Zakopanego Krupówkach, gdzie każdy z obecnych tam uczestników został poczęstowany przez organizatorów pysznymi lodami.

Niedzielny poranek trzeciego dnia obudził nas promykami słońca. Więc czym prędzej wykonaliśmy poranną toaletę i po porannej modlitwie oraz zjedzonym śniadaniu wyjechaliśmy w podróż do Zakopanego. Następnie podjechaliśmy do słynnego Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach, prowadzonego przez księży Pallotynów. Tam o godz. 10 wzięliśmy udział we Mszy św., która odprawiana była w bogatej oprawie góralskiej. Po skończonej Mszy św. można było jeszcze posłuchać skocznych melodii i śpiewów góralskich, wykonywanych przez kapele góralską przed budynkiem świątyni. Ponadto była też możliwość udania się do kaplicy przy sanktuarium, aby tam pokłonić się przed Papieskim Krzyżem z Wielkiego Piątku 2005 r., kiedy to Sługa Boży Jan Paweł II odszedł do Domu Ojca. Krzyż ten stanowi jedną z najcenniejszych relikwii tamtych dni. Po opuszczeniu Sanktuarium Fatimskiego, wybraliśmy się na wycieczkę do Muzeum Tatrzańskiego im. Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem, które zostało założone 1888 r. W muzeum oglądaliśmy interesujące zbiory etnograficzne i przyrodnicze związane z Podhalem i Tatrami. Można tam było zobaczyć m. in. : plansze obrazujące historię regionu oraz portrety osób z nim związanych, ciekawą ekspozycję ukazującą przekrój chaty góralskiej wraz z jej bogatym i różnorodnym wyposażeniem oraz liczne rodzaje sprzętu pasterskiego, stroje, ozdoby, militaria, gabloty zbiorów geologicznych a także bogatą kolekcję zwierząt i roślin żyjących w Tatrach. Po zwiedzeniu muzeum pospacerowaliśmy jeszcze trochę po Krupówkach, był wtedy też czas na to, aby kupić sobie jakąś pamiątkę z Zakopanego w którymś z licznych usytuowanych tam kramików z przeróżnymi drobiazgami.

Po powrocie do Białego Dunajca zjedliśmy smaczny obiad, a po posiłku szykowaliśmy się do drogi powrotnej do Wrocławia. Pożegnawszy się z gospodarzami, dziękując im za miłe przyjęcie oraz mając nadzieję, że za dwa lata – jak Bóg da – wrócimy tu ponownie, odjechaliśmy do domu.

Przejechawszy kilkanaście kilometrów zakopianką, natrafiliśmy na ogromny korek na drodze, wobec czego kierowca postanowił, iż pojedziemy do Wrocławia inną drogą a mianowicie przez Wadowice. Ta nieoczekiwana zmiana trasy bardzo nas ucieszyła, ponieważ nie każdy z nas był choćby przejazdem w tym mieście, które wydało tak wielkiego Polaka jakim był, i o którym pamięć zachowała się na trwałe w naszych sercach, Karol Wojtyła, późniejszy Papież Jan Paweł II. Przejeżdżając przez Wadowice kierowca celowo skierował się do centrum miasta i zatrzymał na chwilę autokar abyśmy mogli choć przez moment ujrzeć dom, w którym dorastał i żył przez część swojego życia Śp. Ojciec Święty Jan Paweł II.

Duchowo podbudowani pobytem w mieście rodzinnym naszego Wielkiego rodaka, wyruszyliśmy w dalszą podróż do Wrocławia. Drogę do domu umilały nam piosenki i wiersze wykonywane przez Dzieci z wrocławskiego schroniska oraz piosenki religijne i poetyckie puszczane z samochodowego magnetofonu. Ponadto była także wyświetlona pouczająca bajka dla naszych pociech, którą z wielkim zainteresowaniem oglądali również dorośli. Godzi się tu również wspomnieć, iż miłym akcentem w trakcie naszej powrotnej podróży było obdarowanie naszych najmłodszych uczestników pielgrzymki drobnymi upominkami z Zakopanego w postaci kubeczków z wygrawerowanymi na nich oryginalnymi góralskimi motywami ornamentacyjnymi oraz kolorowych aniołków z wypalanej glinki. I w takiej oto radosnej atmosferze dotarliśmy szczęśliwie do naszych domów.

Reasumując, pielgrzymka do Zakopanego i do kalackiej pustelni naszego Patrona św. Brata Alberta pozostawiła w naszych sercach i umysłach niezatarty duchowy i estetyczny ślad, albowiem w miejscu tym odczuwaliśmy ciągle żywą obecność duchową św. Brata Alberta oraz jego franciszkańskiej nauki miłości bliźniego i posługi najuboższym. Pustelnie, które powstawały za jego zasługą były przecież mocno wpisane w duchowość franciszkańską. Tutaj dane nam było odkryć ponownie niezwykłe bogactwo człowieka, który pracę społeczną oparł na przesłankach wyłącznie ewangelicznych i uznał ją za swoją misję życiową.

Warto też tu dopowiedzieć, że pustelnie św. Brata Alberta – jak pisze w swojej książce Maria Winiowska, pt. „Opowieść o człowieku, który wybrał większą wolność” - są nie tylko pustelniami, ale także miejscem odpoczynku. W górskiej samotni można czerpać siły do zmagań na nizinach. Górskie powietrze odpręża i wzmacnia nerwy, co ważne jest szczególnie dla osób zmagających się na co dzień z ciężką i często heroiczną pracą z ludźmi najuboższymi i bezdomnymi. Pustelnia to stacja benzynowa, którą opuszcza się z pełnym bakiem napełnionym pięknem przyrody i miłością do drugiego człowieka.

Pielgrzymka ta miała również charakter rekreacyjny i turystyczny. Dzięki niej mieliśmy możliwość zapoznać się z ogólnymi wiadomościami o Zakopanym i poznać jego niektóre zabytki, a także dowiedzieć się sporo o ważniejszych postaciach zasłużonych dla Podhala i Tatr. Ponadto poszerzyliśmy naszą wiedzę o wiadomości z zakresu położenia geograficznego Tatr i ich podziale topograficznym.

Na zakończenie niniejszej relacji z odbytej pielgrzymki poczuwam się do miłego obowiązku wyrażenia swej wdzięczności Wszystkim, którzy pomogli mi w przygotowaniu wyjazdu do Zakopanego oraz okazali życzliwość i moralne wsparcie.

Dziękuję pracownikom ze Schroniska św. Brata Alberta dla Bezdomnych Mężczyzn we Wrocławiu, a więc: kierownikowi p. Dariuszowi Dobrowolskiemu za zorganizowanie prowiantu na czas pielgrzymowania oraz pomoc opiekuńczą; opiekunowi p. Radosławowi Szalowi za pomoc w załatwianiu spraw formalnych; opiekunowi p. Rafałowi Jakubczykowi za pomoc koleżeńską i opiekuńczą nad uczestnikami; p. Ani Wiśniewskiej, opiekunce ze Schroniska św. Brata Alberta dla Bezdomnych Kobiet i Matek z Dziećmi we Wrocławiu za wspaniałą opiekę nad Dziećmi i Mieszkankami rzeczonego schroniska; kucharzowi p. Wiesławowi Pietrzakowi oraz jego Pomocnikom za to, że musieli wcześnie rano wstawać abyśmy my mogli cieszyć nasze podniebienia i żołądki porannym posiłkiem oraz p. Eli za to, że w sposób dyskretny filmowała przebieg naszej pielgrzymki. Wierzymy, iż będzie z tego ciekawy wspominkowy materiał do obejrzenia w najbliższym czasie.

Dziękuję Mieszkańcom i Mieszkankom za udział w tej pielgrzymce, za miłą atmosferę, życzliwość oraz serdeczność podczas wspólnego pielgrzymowania.

Specjalne podziękowania kierujemy dla o. Zdzisława Szymczychy, Opiekuna Duchowego w Schronisku św. Brata Alberta dla Bezdomnych Mężczyzn we Wrocławiu, za modlitwę o pomyślny przebieg całej pielgrzymki.

Szczególne podziękowania, za hojność i życzliwość, kierujemy do Osób i Instytucji, które wsparły finansowo nasz wyjazd!

Mirosław Tymoczko, opiekun



Na przełomie sierpnia i września 2007 r. chcielibyśmy zorganizować dla 40 osobowej grupy naszych podopiecznych dwudniową pielgrzymkę autokarową do Sanktuarium MB Śnieżnej znajdującego się na Górze Iglicznej w Międzygórzu oraz do największej jaskini Sudetów „Jaskini Niedźwiedziej” w Kletnie. Według szacunkowego wyliczenia koszt rzeczonej pielgrzymki wyniesie ok. 5000 zł. W tej sytuacji zwracamy się, jak zawsze, do Instytucji i Ludzi dobrej woli z gorącą prośbą o finansowe wsparcie naszego zamierzenia. Z góry dziękujemy za każdą przekazaną nam pieniężną darowiznę. Pieniądze prosimy wpłacać na nasze konto bankowe nr PKO BP 87 1020 5242 0000 2502 0151 6897 – z dopiskiem Międzygórze.

<
Z wyrazami wdzięczności Mieszkańcy i Pracownicy

 
 

Nowości na naszych kanałach YouTube




 

Nasze wpisy na Facebooku

 
 
-->