Psychologiczna charakterystyka osób bezdomnych na przykładzie mieszkańców schroniska w Szczodrem - Strona 8
Autorstwo / redakcja: Leszek Adamczyk   
czwartek, 25 września 2008 14:25
Spis treści
Psychologiczna charakterystyka osób bezdomnych na przykładzie mieszkańców schroniska w Szczodrem
Strona 2
Strona 3
Strona 4
Strona 5
Strona 6
Strona 7
Strona 8
Wszystkie strony

 

Zagadnienie tzw. „wychodzenia z bezdomności”

Możliwości i ograniczenia

Omawiając zagadnienie wychodzenia z bezdomności należy mieć na uwadze to, że stan psychofizyczny wielu mieszkańców Schroniska jest zły lub bardzo zły i prawdopodobnie nie będzie lepszy. Ciężej chorzy mieszkańcy, a nawet tacy, którzy nie chcą podjąć pracy, mogą nalegać na uzyskanie świadczeń socjalnych. W przypadku przewlekle chorych mieszkańców nie budzi to wątpliwości, ale nierzadko się zdarza, iż niektórzy zdrowi mieszkańcy nie chcą aktywnie poszukiwać pracy, nie wierzą, że mogą jeszcze znaleźć zatrudnienie, są negatywnie nastawieni do pracy i regularnych obowiązków lub przyjmują eksploatatorską postawę. Oni także potrafią nalegać na przyznanie świadczeń socjalnych. W ich przypadku takie zabiegi mogą być tylko szkodliwe. Niektórzy z nich jeszcze mają możliwości usamodzielnienia się i trzeba z nimi o tym rozmawiać.

 

Problem zasiłków socjalnych

Jak wiadomo, zasiłki z pomocy społecznej przysługują osobom całkowicie niezdolnym do pracy z powodu wieku lub niepełnosprawności(zasiłek stały), ze względu na długotrwałą chorobę, niepełnosprawność czy bezrobocie (zasiłek okresowy) lub w celu zaspokojenia niezbędnej potrzeby bytowej (zasiłek celowy) Niektórzy mieszkańcy chętnie korzystają z tego dobrodziejstwa, jakim są zasiłki socjalne. Świadczenia te nazywają pogardliwie „dziadowizną”. Nie tylko dlatego że są one niskie. Oni mają pretensję do Państwa i systemu opieki społecznej za to, że skazują ich na „dziadowanie”. Co więcej, są przekonani, że kierownictwo Schroniska „ograbia” ich ze znacznej części „ich” pieniędzy potrącając część „dziadowizny” tytułem opłat za pobyt w Schronisku. Tkwiąc zatem w poczuciu krzywdy uważają, że ta część, która im pozostaje, swobodnie może zostać przeznaczona na „przyjemności”, czyli używki - kawę, papierosy i alkohol. Są zdziwieni, gdy ktoś im robi z tego powodu wyrzuty.

 

Chorzy i starsi mieszkańcy

Co zaś dotyczy chorych otrzymujących rentę lub emeryturę, to najczęściej wysokość tych świadczeń społecznych nie zapewnia im możliwości samodzielnego życia. Może być ich stać jedynie na opłacenie pobytu w DPS lub Schronisku. Oni niestety bardzo często także nie troszczą się o swoją przyszłość i ważniejsze dla nich jest to, czy będą mieli pieniądze na kawę i papierosy. Z reguły nie martwią się o to, gdzie będą mieszkali za kilka lat. Podobnie problem dotyczy tych mieszkańców, którzy przekroczyli wiek emerytalny ale nie nabyli uprawnień emerytalnych, bo nie mają odpowiednio długich okresów składkowych.

Zbliżoną grupę stanowią mieszkańcy, którym wiek uniemożliwia w naszych realiach znalezienie stałej pracy. Jeśli do tego jeszcze mają bardzo niskie kwalifikacje zawodowe i/lub są schorowani, to mogą liczyć tylko na opiekę Schroniska. Z myślą o nich można opracować program pomocy uwzględniający ich możliwości i ograniczenia, a wtedy być może niezbędne okaże się stworzenie im warunków pobytu w Schronisku na wiele lat, to jest do czasu uzyskania miejsca w Domu Pomocy Społecznej. Do tego czasu Schronisko będzie pełniło tę substytucyjną funkcję.

 

Programy

Uważam za niecelowe forsowanie programów wychodzenia z bezdomności tylko dlatego, że jest to modne, istnieje społeczne zapotrzebowanie na takie działania i że jest to obiektywnie potrzebne. Trzeźwiejący bezdomni alkoholicy mówią, że bezdomność zaczyna być do przyjęcia, jeżeli nie jest na całe życie, ale wychodzenie z ośrodków powinno być celem realizowanym stopniowo i z przygotowaniem. Zbyt szybka i pochopna próba usamodzielnienia, czy to podejmowana z inicjatywy samego bezdomnego, czy wymuszana na nim, kończy się z reguły niepowodzeniem. W efekcie odbiera nadzieję temu, kto zaryzykował oraz innym, którzy te kroki bacznie obserwują. Lepiej jest, gdy mieszkaniec Schroniska pozostanie w nim nawet przez kilka lat, niż gdyby miał złamać abstynencję i przenieść się na tzw. „berzę”. Wydaje mi się, że koszt utrzymania niepijącego mieszkańca w Schronisku i tak jest niższy od tego, które niosłoby ze sobą drogie, często wysokospecjalistyczne i długoterminowe leczenie szpitalne czy ambulatoryjne w sytuacji, gdyby złamał abstynencję, bo takie z reguły są następstwa zbyt wczesnego usamodzielniania się.

 

Bezdomność

Według danych pochodzących od instytucji rządowych przyczyny bezdomności są następujące:

  • rozpad rodziny i eksmisja
  • uzależnienia
  • powrót z zakładu karnego bez możliwości zamieszkania
  • likwidacja hoteli pracowniczych
  • brak stałych dochodów
  • przemoc w rodzinie
  • powrót ze szpitala psychiatrycznego

 

Wszystkim zainteresowanym zapewne znane są trzy formy radzenia sobie z problemem bezdomności: działania o charakterze profilaktycznym, to jest zapobiegające utrwalaniu się i poszerzaniu zjawiska bezdomności, przedsięwzięcia o charakterze osłonowym, czyli zapobiegające degradacji biologicznej i społecznej osób bezdomnych i działania o charakterze aktywizującym w znaczeniu przedsięwzięć zmierzających do wyprowadzania z bezdomności. Nas chyba najbardziej interesują działania aktywizujące. W warunkach Schroniska taki program opracowują Kierownictwo i opiekunowie przy współudziale innych zatrudnionych osób, lekarza, terapeuty i psychologa we współpracy z bezdomnymi. Jego realizacja wymaga konsekwencji, która zachęci do aktywnego współdziałania bezdomnego w rozwiązywaniu jego własnych problemów życiowych. Konieczne jest oczywiście zindywidualizowanie postępowania z bezdomnym. Mieszkańcy podkreślają ważność motywowania ich do uzyskiwania samodzielności zarówno przez personel ośrodków, w których przebywają, jak i przez terapeutów, którzy ich leczą. Najgorsze to odbieranie im nadziei na inne życie. Brak wiary w możliwości bezdomnego szybko przekształci się w jego własny brak wiary. Nie zachęcam jednak do huraoptymizmu by nie wyrządzać nikomu krzywdy poprzez budowanie nierealistycznych wizji. Musimy jednak pamiętać, że mieszkańcy przejmują od nas sposób myślenia o nich.

Przez wychodzenie z bezdomności rozumiem uzyskanie miejsca stałego i zalegalizowanego pobytu połączonego z zameldowaniem stałym lub czasowym oraz uzyskanie stałego dochodu pozwalającego na samodzielne utrzymanie się. Nie da się tego uzyskać bez spełnienia kilku warunków.

 

Kolejność procesów

Ukończenie terapii podstawowej

Może okazać się warunkiem sine qua non utrzymywania abstynencji. Służy ono budowaniu tożsamości alkoholika w oparciu o uznanie swojej bezsilności wobec alkoholu i służy budowaniu podstaw trzeźwości. Jest z reguły czynnikiem motywującym do psychologicznej pracy nad sobą, bo ukazuje bilans strat spowodowanych wieloletnim piciem alkoholu. Określa i bliskie i dalsze cele trzeźwienia. Pobyt w ośrodku leczenia podstawowego może być pierwszym dłuższym okresem abstynencji od alkoholu w życiu tego człowieka. W celu zaspokojenia niezbędnej potrzeby bytowej

Stałe utrzymywanie abstynencji

W miarę możliwości musi się odbywać w środowisku wspierającym, ale doraźnie, okresowo i w miarę potrzeb w środowisku ochraniającym. Na przykład w sytuacji zaostrzenia się objawów choroby alkoholowej, czyli tak zwanych „nawrotów”, wystąpienia zespołu abstynencyjnego i głodu alkoholowego oraz ogólnego pogorszenia samopoczucia, należy stworzyć możliwość leczenia na oddziale odwykowym.

Włączenie się w życie i aktywność Wspólnoty Anonimowych Alkoholików

Wspólnota Anonimowych Alkoholików pomaga w leczeniu i utrzymaniu abstynencji, bo bazuje na uznaniu prymatu grupy nad jednostką i uznaniu wyższości doświadczenia grupowego i grupowej wiedzy nad wiedzą i doświadczeniem jednostki. Powszechnie się dziś przyjmuje, że żaden alkoholik nie da sobie rady w pojedynkę. Podstawową formą leczenia są formy grupowe. Indywidualne sesje psychoterapeutyczne są raczej uzupełnieniem programu leczenia grupowego. Jednoczenie udział w grupie AA wymusza niejako podporządkowanie się jej, rezygnację z partykularyzmów i egoizmu. Najwyższym autorytetem jest właśnie grupa. Grupa jest zdrowym i rozwijającym się organizmem, który staje się wzorcem i oparciem dla organizmu chorego, którym jest zdrowiejący pacjent. Potencjalna destrukcyjna autonomia, czy samowola grupy jest ograniczona Programem 12 Kroków i 12 Tradycjami stanowiącym z jednej strony przewodnik na drodze zdrowienia i trzeźwienia, ale z drugiej strony jest zbiorem reguł i zasad, który kontroluje wszelkie nieterapeutyczne i szkodliwe zapędy grupy. Stały i regularny udział w mityngach AA oraz nawiązanie stałej i regularnej współpracy ze „sponsorem” jest przedsięwzięciem wymagającym czasu, a to z tej racji, że u podstaw leży uzyskanie poczucia bezpieczeństwa w relacji z drugim człowiekiem. Opisując zaburzenia osobowości wskazywałem jak jest to trudne. O ile na sam miting można chodzić niejako mechanicznie i „zaliczyć go” po to, by spełnić czyjeś oczekiwania lub by spełnić wymagania terapeutyczne, to nawiązanie współpracy ze sponsorem jest trudnym aktem samodzielnego wyboru.

Podjęcie i utrzymanie stałej i zalegalizowanej pracy

Rozkładając problem wychodzenia z bezdomności na lata, w ramach zabiegów socjalizacyjnych, można aktywizować mieszkańców rozpoczynając od pracy w Schronisku. W Szczodrem już jest kilku takich mieszkańców. Ich pobyt wiąże się z pracą wykonywaną na rzecz Schroniska. Niektórzy z nich są w pełni dyspozycyjni, w czym stanowią istotną pomoc i odciążają opiekunów Schroniska. Wykonują pracę zgodną ze swoimi kwalifikacjami. Ponieważ nie są formalnie zatrudnieni, to w takich przypadkach można rozważyć kwestię finansowej rekompensaty za świadczoną pracę. Można na przykład obniżyć im lub całkowicie zwolnic z obowiązkowej opłaty za pobyt. Ja sam jestem sceptycznie nastawiony do zinstytucjonalizowanych form pomocy, jaką oferują ośrodki wyspecjalizowane w służbie socjalnej, jak na przykład programy będące ofertą Centrów Integracji Społecznej. Czasem odnoszę wrażenie, że tym instytucjom wystarczyło energii na zainicjowanie jakiegoś procesu, a zabrakło na dokończenie go, bo akurat czas realizacji programu minął. Uważam, że program trwający jedynie kilka miesięcy nie może przynieść długofalowo pozytywnych efektów. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że można bazować na zasobach Schroniska i wykorzystywać realia społeczne oraz gospodarcze. Tym bardziej, że i tak przed nimi nie uciekniemy. Jeżeli któryś z mieszkańców się usamodzielni, to i tak będzie musiał żyć w warunkach realnych, polskich, a nie pod sztucznym, socjalnym „kloszem”. W związku z tym nie ma konieczności organizowania coraz bardziej rozbudowanych programów i wystarczy, że kompetentne instytucje udzielą finansowego i materiałowego wsparcia działaniom podejmowanym w Schronisku. Nie sprawdził się program przekwalifikowania zawodowego. Nie sprawdził się program doszkalający, bo jaką może mieć wartość uczenie bezdomnych obsługi komputera? Sprawdził się natomiast program zapewnienia mieszkańcom pracy na terenie Schroniska. Nawet kilkumiesięczne okresy zatrudnienia, o ile polegają na rzeczywistym świadczeniu pracy, a nie na stwarzaniu pozorów, uczą bezdomnych poczucia obowiązku, aktywizują ich, budują motywację do osiągania założonych celów w oparciu o własną pracę, a nie w oparciu o cwaniactwo i wykorzystywanie innych, łącznie z oczekiwaniem „łaskawej pomocy” od tych wszystkich, którzy mają takie wspierające działania zapisane w statucie. Mieszkańcy potrafią być zarazem i roszczeniowo i pogardliwie nastawieni do tych instytucji. W mojej ocenie sprawdził się program oczyszczania parku w Szczodrem w ramach zatrudnienia finansowanego przez Urząd Pracy i program zatrudniania mieszkańców w schroniskowej kuchni realizowany na podobnych zasadach. Mieszkańcy mieszkali w Schronisku i byli pod „parasolem”; jednocześnie leczyli się i pracowali. Pracowali zaś uczciwie, bo ktoś sprawdzał efekty ich pracy. Leczyli się także „uczciwie”, bo i tu sprawdzano ich postępy. Musieli pogodzić pracę z leczeniem, co jest obiektywnie trudne, ale zrobili to, bo tego od nich wymagano. Zmuszali się do dużego wysiłku ale odnieśli wymierne korzyści. Nie mogli się tłumaczyć, że jadą do poradni, więc nie mogą pracować, lub odwrotnie, bo każdy z opiekunów znał ich rozkład dnia. Nie mogli bezkarnie złamać abstynencji bo wiedzieli, że zostaną za to usunięci ze Schroniska. Zapis o pracy na rzecz Schroniska istnieje wprawdzie w regulaminie, ale jest realizowany z oporami. Wymaga od opiekunów aktywności i konsekwencji, a tej chyba czasem brakuje. Każdy brak konsekwencji i niezdecydowanie opiekunów niechętni pracy mieszkańcy wykorzystują bezlitośnie. Wytworzyli już sobie liczne zachowania obronne. Wiedzą kiedy, w jakich godzinach i przy obecności których opiekunów uda się im pracy uniknąć; wiedzą kiedy trzeba opuścić Schronisko na kilka godzin, a kiedy można do niego wrócić. Wiedzą bardzo dobrze, którzy opiekunowie są ulegli, a którzy są bezkompromisowi i konsekwentni. Ale wiedzą także gdzie znajduje się kuchnia i „wydawka” i co smacznego do jedzenia ostatnio przywieziono. Do wizyty w kuchni nie trzeba ich zachęcać ani ponaglać.

Budowanie oparcia w środowisku „pozaschroniskowym”

Jak pokazuje praktyka terapeutyczna, alkoholicy przebywają głównie we własnym, pijącym środowisku. W ten sposób sukcesywnie zawężają kontakty z osobami niepijącymi. Z czasem unikają kontaktu z osobami pijącymi w inny niż oni sposób, na przykład pijącymi alkohol w ograniczonych i kontrolowanych dawkach, czy unikającymi alkoholi niekonsumpcyjnych. Koncentracja życia wokół picia prowadzi do tak radykalnego ograniczenia kontaktów społecznych, że po kilku latach alkoholicy mają znajomych właściwie jedynie wśród innych alkoholików. Podejmując leczenie i wchodząc w środowisko trzeźwościowe mają wrażenie jakby zaczynali życie od nowa. Uczą się poznawać ludzi, współpracować z nimi, a przede wszystkim komunikować się z nimi w nowy, nieobronny sposób i na „trzeźwych” zasadach, unikając przemocy, agresji, wykorzystywania. Uczą się współpracy, podziału ról i zadań. Praca zawodowa poza Schroniskiem może być źródłem takich doświadczeń. Oczywiście niepijący alkoholicy muszą się wystrzegać pracy tam, gdzie obecny jest alkohol. Ale praca w bezpiecznych warunkach pozwala im bliżej poznać nowych, zdrowych ludzi. Nowe znajomości i nowe kontakty ułatwiają potem zmianę pracy na lepiej płatną i dogodniejszych warunkach, a w dalszej perspektywie ułatwiają pozyskanie mieszkania. Nie bez znaczenia jest to, że nowe znajomości dają szansę sensownego wypełnienie czasu wolnego.

Odbudowanie relacji z rodziną

Jeśli odbudowanie relacji z rodziną jest możliwe, to można zachęcać mieszkańców do prób nawiązania kontaktu z rodziną. To kolejny problem, złożony i niełatwy do rozwiązania w krótkim czasie. Wielu mieszkańców Schroniska ma jeszcze rodziny, lecz nie utrzymuje z nimi kontaktu lub pozostaje z nimi w otwartym konflikcie. Często złość i agresja są obustronne i podsycane przez wieloletnie zaszłości. Niektórzy mieszkańcy początkowo w ogóle nie biorą od uwagę możliwości unormowania relacji z rodziną z powodu złości lub poczucia krzywdy, które się im z rodziną mocno kojarzą. Czasem czują się niechciani i niepotrzebni, bo splot wydarzeń życiowych doprowadził do tego, że są rozwiedzeni, a sąd na rozprawie rozwodowej orzekł na przykład eksmisję. Powodów do poczucia krzywdy mają zresztą wiele. Uważają że potraktowano ich niesprawiedliwie. Zwalniano ich z pracy, skazywano „za niewinność” na wieloletnie wyroki. Po wyjściu z więzienia trafili w próżnię bezrobocia. Wielu z nich żyło w konkubinatach nie mając stałego zameldowania. Śmierć konkubiny lub rozstanie z nią spowodowało nie tylko utratę miejsca zamieszkania ale i samotność. Dzieci konkubiny, o ile nie są dziećmi wspólnymi, nie chcą utrzymywać z nimi kontaktu. Często też własne dzieci nie chcą utrzymywać z nimi kontaktu. W innych znanych mi sytuacjach rodziny mieszkańców nie wierzą w trwałość zmian i w długość abstynencji. Są nieufne i podejrzliwe. Obawiają się powrotu zła i ponownego wykorzystywania ich. Z moich obserwacji wynika, że odbudowanie relacji z rodziną (jeśli to jeszcze w ogóle jest możliwe) zajmuje około 2-3 lat! Nie można tego procesu mechanicznie przyspieszyć. Nie można wymusić na rodzinie współpracy, by nie kojarzyła się jej ona z poczuciem krzywdy i by nie prowadziła do szeregu pozorowanych działań. Pamiętam sytuację mieszkańca, chorego psychicznie, którego ojciec w ramach „pomocy” bardziej się zajął potrzebami Schroniska, niż potrzebami swojego syna. Po kilku kontaktach z synem sam się nim już więcej nie zainteresował. Wolał przekazać pewną kwotę pieniędzy na rzecz syna w Schronisku, niż zabrać syna do siebie. Z kolei pozytywny przykład miał miejsce w 2007 roku, gdy jeden z mieszkańców w ciągu roku, powoli i bez tworzenia nierealistycznych obietnic, nawiązał kontakt z rodziną, a po nieco ponad roku abstynencji wyprowadził się ze Schroniska i powrócił do rodziny. Ten przykład jest szczególnie pouczający, bo mieszkaniec ten odegrał w swojej rodzinie bardzo pozytywną rolę. Jego najstarszy syn, dorosły już mężczyzna, odnosił się do niego początkowo wrogo. Unikał kontaktu z nim i nie rozmawiał. Jednocześnie dało się odczuć, że ma do ojca ambiwalentny stosunek i w gruncie rzeczy tęskni do niego. Był bardzo nieufny, ale zdecydował się na kontakt z ojcem, a naśladując go i pozostając pod jego wpływem podjął i utrzymuje abstynencję od alkoholu, bo sam już pił z cechami uzależnienia.

Uregulowanie spraw mieszkaniowych

Mam na myśli powrót do dawnego mieszkania (własnego, z rodziną pochodzenia, z rodziną generacyjną), wynajęcie pokoju lub mieszkania, uzyskanie miejsca w DPS. Uważam, że do tego zagadnienia należy podejść realistycznie. Nie można stawiać mieszkańcom wygórowanych oczekiwań, takich choćby, które nie uwzględniają polskich realiów i ograniczeń. Nie jesteśmy tak zamożnym społeczeństwem, byśmy mogli przeznaczać na szeroko rozumianą pomoc socjalną środki porównywalne do tych, którymi dysponują zachodnioeuropejskie kraje . Na razie nie stać nas na budowanie mieszkań socjalnych i zatrudnianie pracowników socjalnych oraz terapeutów, którzy w ramach programów wspierania bezdomnych będą kontrolować na miejscu ich poczynania w nowym środowisku zamieszkania. Jest mało prawdopodobne, by starszy człowiek wyprowadził się ze Schroniska do własnego mieszkania, na które właśnie otrzymał kredyt hipoteczny. Ale realne wydaje mi się zachęcanie mieszkańców do starania się o powrót do rodziny, albo o uzyskanie mieszkania do remontu. Ten ostatni proces trwa kilka lat, ale to i dobrze. W tym czasie alkoholik leczy się, trzeźwieje, zmienia się i dojrzewa; podejmuje stałą pracę i gromadzi niezbędne środki na remont. Musi się wykazać konkretnymi działaniami. Jeżeli w okresie oczekiwania na mieszkanie wróci do picia, to i tak przestanie o nie zabiegać. W zasadzie ani on, ani gmina niczego nie tracą. Jeżeli zaś wytrwa w trzeźwości, jeżeli zniesie trud oczekiwania i poniesie wysiłek załatwiania tych wszystkich urzędowych formalności, to poradzi sobie też z remontem i utrzymaniem mieszkania. Uważam za bardzo prawdopodobne, że w schroniskach jest lub będzie taka grupa mieszkańców, których młody wiek i względnie dobry stan zdrowia nie pozwoli zakwalifikować do DPS, a jednocześnie nie będą w stanie żyć poza Schroniskiem. Dla nich Schronisko będzie pełniło rolę zastępczego DPS. Może nawet na wiele lat.

 

Jak widać wszystkie dotychczas omawiane zagadnienia łączą się ze sobą w nierozerwalny sposób i nie można ich ani mechanicznie przyspieszyć, ani któregoś z najistotniejszych pominąć. Alkoholik jest w niezwykle trudnej sytuacji. Z jednej strony doświadcza silnego głodu alkoholowego, a z drugiej środowisko społeczne wywiera na niego presję, by wywiązywał się z obowiązków społecznych i utrzymywał abstynencję. Podkreślić też należy, że w życiu osoby uzależnionej sam fakt zaprzestania picia i podejmowanie prób trzeźwego życia stanowi za każdym razem ogromną zmianę, która jest źródłem wielu napięć i zmusza do zaadaptowania się do nowej sytuacji życiowej.

Nie można myśleć o samodzielności i wyjściu z bezdomności bez utrzymania abstynencji, bo picie alkoholu oznacza postępującą degradację i to w każdym aspekcie życia. Nie można utrzymać abstynencji bez leczenia. Leczenie musi być długoterminowe i początkowo bardzo intensywne oraz wielopoziomowe. Alkohol rujnuje organizm i jest przyczyną wielu groźnych i skomplikowanych schorzeń. By móc samodzielnie żyć, trzeba być zdrowym fizycznie i psychicznie. Leczenie schorzeń somatycznych będących następstwem uzależnienia od alkoholu jest z reguły długotrwałe. Jest również bardzo drogie i nie zmienia tego fakt, że najczęściej odbywa się w ramach społecznego ubezpieczenia zdrowotnego. Leczenie wymaga zatem abstynencji, bo powrót do picia niweczy wszystkie wcześniejsze działania. Jest jak wyrzucanie pieniędzy w błoto.

Nie można się integrować z grupą terapeutyczną, czy z grupą aowską, jeśli towarzyszy temu niechęć lub wrogość i lęk przed zależnością. Ta sama wrogość i ten sam lęk przed zależnością mogą skutecznie uniemożliwić odbudowanie relacji z rodziną. Nieświadoma wrogość także rzutuje na relacje w pracy i kontakty towarzyskie. Brak umiejętności brania na siebie odpowiedzialności za swoje życie, brak sumienności i samodyscypliny mogą utrwalać niechęć do pracy. Zatem nie można w tych złych warunkach podjąć stałej pracy i utrzymać się w niej. Bez stałej pracy i dochodów nie można żyć samodzielnie, zatem nie można wyjść z bezdomności.

 

Efekty oddziaływań terapeutycznych

Na przestrzeni ostatnich 6-7 lat już kilkanaście osób usamodzielniło się i dobrze sobie radzi poza Schroniskiem. W roku 2007 zrobiło to 5 osób. Wiadomo o nich wszystkich, że utrzymują abstynencję i kontynuują leczenie odwykowe. Uczestniczą w mityngach AA i (rzadziej) w warsztatach problemowych organizowanych przez poradnie. Mają stałą i zarejestrowaną pracę. Kilka osób powróciło do rodzin; pochodzenia i generacyjnej. Kilka osób mieszka samodzielnie w wynajętych mieszkaniach i pokojach sublokatorskich (najczęściej w wynajętych pokojach).

Jednocześnie te osoby wiedzą, że w przypadku zagrożenia powrotem do picia lub w przypadku innych niepowodzeń życiowych zawsze mogą wrócić do Schroniska. Uważam, że taka potencjalna możliwość zmniejsza ich lęk przed samotnością i porzuceniem. Jest też przedłużeniem dobrych relacji jakie nawiązali w Schronisku i to już samo w sobie działa uspokajająco.

Kilka następnych osób planuje opuszczenie Schroniska i zapewne zrobią to. Mają abstynencję dłuższą niż 2 lata. Kontynuują leczenie poza Schroniskiem, pracują i płacą za pobyt.

Na zakończenie zaproponuję uzupełnienie paradygmatu myślenia o bezdomnych i bezdomności. Otóż spójrzmy na nich jak na ludzi chorych - więc leczmy ich, jak na ludzi zdemoralizowanych - więc ich resocjalizujmy i patrzmy na nich jak na ludzi zaburzonych emocjonalnie - więc zaproponujmy im psychoterapię.

Szczodre, dnia 20.12.2007

Jeżeli masz przekonanie o słuszności podejmowanych przez nas działań, prosimy Cię o wsparcie:

Przelew online


 
 

Nowości na naszych kanałach YouTube




 

Nasze wpisy na Facebooku

 
 
-->