Psychologiczna charakterystyka osób bezdomnych na przykładzie mieszkańców schroniska w Szczodrem
Autorstwo / redakcja: Leszek Adamczyk   
czwartek, 25 września 2008 14:25
Spis treści
Psychologiczna charakterystyka osób bezdomnych na przykładzie mieszkańców schroniska w Szczodrem
Strona 2
Strona 3
Strona 4
Strona 5
Strona 6
Strona 7
Strona 8
Wszystkie strony

Zawartość publikacji:

  • Psychologiczna charakterystyka osób bezdomnych na przykładzie mieszkańców schroniska dla bezdomnych mężczyzn w Szczodrem

  • Wskazówki metodyczne do pracy opiekunów

  • Zagadnienie tzw. wychodzenia z bezdomności

Przygotował: Leszek Adamczyk — psycholog kliniczny, certyfikowany psychoterapeuta Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego.

Wrocław 2007

Celem niniejszego opracowania jest psychologiczna charakterystyka mieszkańców Schroniska dla Bezdomnych w Szczodrem, głównie mieszkańców leczących się w ramach programu terapii uzależnienia od alkoholu, wraz z sugestiami co do metod i strategii postępowania tak w odniesieniu do zagadnienia terapii odwykowej, jak i w odniesieniu do problemu tzw. „wychodzenia z bezdomności”. Spróbuję także wyjaśnić niektóre mechanizmy i procesy aktywne w społeczności Schroniska oraz opisać niektóre zjawiska psychopatologiczne.

Psychologiczna charakterystyka osób bezdomnych na przykładzie mieszkańców schroniska dla bezdomnych mężczyzn w Szczodrem

  • Wskazówki metodyczne do pracy opiekunów

  • Zagadnienie tzw. wychodzenia z bezdomności

Przygotował:
Leszek Adamczyk
— psycholog kliniczny, certyfikowany psychoterapeuta Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego

Wrocław 2007

Cel pracy

Celem niniejszego opracowania jest psychologiczna charakterystyka mieszkańców Schroniska dla Bezdomnych w Szczodrem, głównie mieszkańców leczących się w ramach programu terapii uzależnienia od alkoholu, wraz z sugestiami co do metod i strategii postępowania tak w odniesieniu do zagadnienia terapii odwykowej, jak i w odniesieniu do problemu tzw. „wychodzenia z bezdomności”. Spróbuję także wyjaśnić niektóre mechanizmy i procesy aktywne w społeczności Schroniska oraz opisać niektóre zjawiska psychopatologiczne.

Sporządzając niniejszy opis opierałem się na kilkuletnim doświadczeniu własnym podczas pracy psychoterapeutycznej w Schronisku w latach 2001–2007, a także na prowadzonych w latach 2002-2005 diagnostycznych badaniach psychologicznych na potrzeby orzekania o stopniu niepełnosprawności oraz na potrzeby kwalifikacji do Domów Pomocy Społecznej.

Nie prowadziłem badań ani analiz statystycznych na całej populacji mieszkańców i dlatego moje obserwacje mają status przybliżeń, a co za tym idzie nie mogą mieć charakteru obiektywizującego.

Dla jasności wywodu postaram się nie używać fachowej terminologii psychologicznej tam, gdzie to nie jest niezbędne i raczej użyję terminów opisowych.

Wywiady psychologiczne zbierałem głównie na potrzeby badań orzeczniczych w latach 2002-2005 w celu pozyskania informacji na temat przeszłości chorobowej mieszkańców i ich obecnej sytuacji socjalnej. Pozwalają one nie tylko zorientować się w ich biografii. Można także poznać korzenie ich obecnej sytuacji i procesy które doprowadziły do bezdomności.

W badaniach testowych wykorzystałem narzędzia do oceny poziomu inteligencji, cech i struktury osobowości oraz tak zwane „testy organiczne” przydatne do oceny i opisu zmian organicznych, morfologicznych w obrębie ośrodkowego układu nerwowego, odpowiedzialnych za deficyty intelektualne, zaburzenia emocjonalne oraz trwałe zmiany struktury osobowości.

Obserwuję również funkcjonowanie mieszkańców w grupach terapeutycznych, a ponadto w miarę możliwości w codziennych sytuacjach życiowych; relacje między nimi, sposób wzajemnego odnoszenia się do siebie, a także ich stosunek do kierownictwa i opiekunów. Stąd cennym źródłem danych są również relacje mieszkańców, opisujące stosunki panujące w Schronisku.

 


 

Wyniki badań psychologicznych dla celów orzeczniczych

Z przeprowadzonych przeze mnie badań wynika, że w obrazie psychopatologicznym dominują cztery grupy zaburzeń.

Pierwszą stanowią zaburzenia psychoorganiczne, czyli zaburzenia funkcji intelektualno-poznawczych przejawiające się w postaci obniżenia ogólnej sprawności intelektualnej do poziomu odpowiadającego upośledzeniu umysłowemu w stopniu lekkim, umiarkowanym lub znacznym i zaburzenia emocjonalne w postaci wahań nastroju, drażliwości, wzrostu agresywności, niepokoju i napięcia. Ponadto zaburzenia psychoorganiczne skutkują trwałymi zmianami osobowości, czyli zmianami w obrębie cech charakteru i zmianami w zachowaniu. Nasilenie zmian organicznych, pogłębiające i utrwalające cechy psychopatologiczne, pociąga za sobą liczne następstwa. Po pierwsze mieszkańcy ci są niezdolni do pracy. Z reguły komisje orzekające o stopniu niepełnosprawności w przypadku bardzo głębokich zaburzeń organicznych decydowały o trwałej i całkowitej niezdolności do pracy. Nieco rzadziej orzekano o okresowej niezdolności do pracy, a w skrajnych przypadkach orzekano o niezdolności do samodzielnej egzystencji. Takie osoby podczas pobytu w Schronisku wymagają pełnej, nieraz całodobowej opieki. W przypadkach obniżenia sprawności intelektualnej do poziomu upośledzenia umysłowego znacznego także orzekano trwałą niezdolność do pracy. W przypadku obniżenia do poziomu upośledzenia w stopniu umiarkowanym orzekano najczęściej częściową niezdolność do pracy. Alkohol i następstwa wieloletniego uzależnienia są jednymi z najważniejszych, jeśli nie głównymi czynnikami szkodliwymi, chorobotwórczymi, które w przypadku mieszkańców Schroniska odpowiadają za wystąpienie i głębokość zmian psychicznych, a wśród nich zaburzeń na podłożu organicznym. W związku z tym sprawą priorytetową staje się pomoc mieszkańcom w podjęciu i utrzymaniu abstynencji od alkoholu.

Drugą grupę badanych stanowili mieszkańcy upośledzeni umysłowo, głównie z upośledzeniem umiarkowanym i znacznym. Upośledzenie umysłowe jest procesem pierwotnym, w dużej mierze uwarunkowanym genetycznie lub czynnikami chorobowymi i urazami powstałymi w okresie ciąży lub w trakcie porodu i wkrótce po urodzeniu. W odróżnieniu od niego zmiany organiczne są schorzeniami powstałymi w późniejszym wieku w skutek urazów mechanicznych, zatruć, infekcji i na innym podłożu.

Trzecią grupę badanych stanowili chorzy psychicznie, głównie na choroby afektywne (mania, depresja i cyklofrenia) oraz psychozy rozszczepienne (zespół paranoidalny, różne postaci schizofrenii). I tu również stopień społecznej dezadaptacji bywał różny. Przeważały jednak przypadki, w których komisje orzekały o trwałej niezdolności do pracy.

Czwartą grupę, choć najmniej liczną wśród badanych przeze mnie dla celów orzeczniczych osób stanowili mieszkańcy z różnego rodzaju zaburzeniami osobowości.

 


 

Organizacja pracy psychoterapeutycznej w Schronisku

W Schronisku zostałem zatrudniony w charakterze psychoterapeuty. Od pierwszych dni pracy prowadzę psychoterapię uzależnienia od alkoholu.

Pracą terapeutyczną z mieszkańcami którzy nie odbyli jeszcze terapii podstawowej zajmuje się zatrudniony w Schronisku instruktor terapii uzależnień.

Obecnie informacji na temat funkcjonowania psychicznego mieszkańców dostarcza praca z trzema grupami terapeutycznymi. Pierwsza grupa, z reguły najbardziej liczna (przeciętnie od 12 do 16 osób, w sezonie letnim od 8 do 12, w zimie od 14 do 20) skupia mieszkańców, którzy świeżo ukończyli leczenie podstawowe lub powrócili do Schroniska tuż po zaprzestaniu picia, a leczenie podstawowe ukończyli wcześniej, kilka miesięcy lub nawet kilka lat temu. Długość abstynencji w tej grupie waha się od 2-3 do około 60-70 dni. Mieszkańcy z dłuższą abstynencją przechodzą do drugiej grupy, w której program terapeutyczny obejmuje pogłębianie umiejętności służących zdrowieniu, uczenie lub doskonalenie umiejętności interpersonalnych. Należą do nich między innymi rozpoznawanie sygnałów ostrzegawczych nawrotu choroby alkoholowej, elementy treningu asertywnych zachowań abstynenckich służące nauczeniu się i doskonaleniu umiejętności zachowania się (skutecznego unikania) w sytuacji bezpośredniego kontaktu z alkoholem, w tym także umiejętności odmawiania picia. Ponadto leczący się w tej grupie mieszkańcy poszerzają swoją wiedzę na temat mechanizmów obronnych, mechanizmów samookłamywania, mechanizmów wyzwalania głodu alkoholowego. Poznają programy przydatne zdrowieniu – Program HALT i Program 24 godzin. Pierwszy uczy, że należy unikać bycia głodnym, zmęczonym, samotnym i złym by nie prowokować sytuacji wywołujących głód alkoholowy, zaś drugi uczy umiejętnego planowania dnia, by był w nim czas na pracę, wypoczynek i sen. Błędy w realizacji tych programów nasilają objawy nawrotu choroby alkoholowej.

Mieszkańcy z abstynencją dłuższą niż 180–200 dni mogą przejść do trzeciej grupy, w której mają sposobność rozwiązywania aktualnych i zadawnionych problemów życiowych w oparciu o bardziej relacyjny model funkcjonowania w grupie. Mniej jest w niej elementów poznawczo-behawioralnych, a więcej psychodynamicznych. Mieszkańcy w większym zakresie omawiają wzajemne relacje i opisują emocje wyzwalane w nich przez siebie nawzajem i przez inne osoby. Nie oznacza to, że nie powracają do wcześniej opisywanych zagadnień. Uczą się radzić sobie ze złością (i tu przydatne są strategie behawioralno poznawcze), ale także odreagowują ją we w miarę bezpiecznej emocjonalnie sytuacji. W tej grupie panuje relatywnie najwyższy poziom wzajemnego zaufania. Stąd też i relacje miedzy poszczególnymi osobami są najżywsze. Leczący się w tej grupie mieszkańcy sami oceniają czy proponowane przeze mnie osoby, jako nowi członkowie tej grupy, podołają nowym zadaniom i obowiązkom, czy są dostatecznie zmotywowani do pogłębionego leczenia i czy są w stanie pozyskać ich zaufanie, by wszyscy razem, „starzy” i „nowi” członkowie grupy mogli bezpiecznie omawiać zachodzące między nimi relacje. A trzeba przyznać, że niektóre sesje terapeutyczne w tej grupie mają bardzo emocjonalny, czasem wręcz burzliwy przebieg. Praca terapeutyczna w grupie trzeciej trwa do ukończenia przez mieszkańców drugiego roku abstynencji. Po tym okresie zachęcamy, by sami decydowali o formach, sposobach i intensywności własnego leczenia. Jak pokazuje kilkuletnia praktyka, mieszkańcy-pacjenci z trzeciej grupy niechętnie rezygnują z udziału w terapii w Schronisku, choć już mogą to zrobić. Kończą terapię w tej grupie z reguły gdy opuszczają Schronisko na stałe lub gdy podejmują pracę uniemożliwiającą im dalszy regularny udział w sesjach terapeutycznych.

Choć terapia uzależnienia trwa w praktyce do końca życia, to jednak celowe okazało się określenie dwuletniego okresu trwania terapii w Schronisku. Dwa lata to, jak się wydaje, najkrótszy czas na umocnienie abstynencji i zdobycie podstawowych umiejętności służących zdrowieniu, uregulowanie podstawowych spraw socjalnych, życiowych i uzyskanie podstaw samodzielności niezbędnej do opuszczenia Schroniska. Realia wskazują jednak, że mieszkańcy usamodzielniają się dopiero po 3-4 latach, a niektórzy potrzebują na to jeszcze więcej czasu.

 


 

Charakterystyka mieszkańców

Skupię się głównie na mieszkańcach uzależnionych od alkoholu, bo z nimi pracuję najczęściej. Oni też w moim pojęciu najlepiej rokują, gdy mówimy o usamodzielnianiu się i wychodzeniu z bezdomności. Rokują najlepiej nie dlatego że są uzależnieni, ale dlatego że są objęci intensywnym programem terapeutycznym. Pracują nad sobą po kilka lat i w różnych formach. Uczestniczą w terapii podstawowej, pogłębionej, chodzą na mityngi grup AA, uczestniczą w terapii w Schronisku przez pierwsze dwa lata abstynencji, w poradniach leczenia uzależnień uczestniczą w warsztatach poświęconych pracy nad poczuciem własnej wartości, poczuciem krzywdy, żalem po stracie, złością. Biorą udział w treningach umiejętności społecznych, treningach zapobiegania nawrotom choroby, treningach asertywnych zachowań abstynenckich i szeregu innych.

Terapia uzależnienia jest w tej grupie mieszkańców w mojej ocenie niezbędna. Potrzebne jest jednak założenie, że problem alkoholowy jest pierwotny, a inne zaburzenia psychiczne, degradacja intelektualna, emocjonalna i społeczna oraz bezdomność są wobec niego wtórne. Zwłaszcza w początkowym okresie abstynencji terapia musi być intensywna, jak intensywnie działają mechanizmy nawrotu choroby alkoholowej oznaczające powrót do patologicznego sposobu myślenia, zachowania się i odczuwania.

 

Mieszkańcy uzależnieni od alkoholu

Nie przeprowadzałem szczegółowych badań, ale na podstawie obserwacji i pracy terapeutycznej uważam, że większość mieszkańców Schroniska jest uzależniona od alkoholu. Być może odsetek ten sięga 75% mieszkańców, być może jest jeszcze wyższy. Jednak sami bezdomni pytani o to przeze mnie wprost uważają, że alkoholików jest wśród nich 90%! Uważają ponadto, że pozostałe 10% bezdomnych także piłoby alkohol, ale nie pozwala im na to stan zdrowia. Osób kwalifikujących się do leczenia, względnie zdrowych, zdolnych zaakceptować programy terapeutyczne i zasady rządzące organizacją oddziałów i ośrodków terapeutycznych jest mniej niż połowa.

Wprawdzie nie różnicuje się głębokości uzależnienia, to jednak można pokusić się o różnicowanie mieszkańców-alkoholików na podstawie stopnia degradacji społecznej, intelektualnej i emocjonalnej. W przypadku niektórych mieszkańców sytuację pogarsza wyjściowo niski poziom sprawności intelektualnej, niski poziom wykształcenia i niskie kwalifikacje zawodowe. Zatem obserwowany stopień degradacji może być wywołany nakładającymi się na siebie procesami: na wyjściowo niższy poziom sprawności intelektualnej i niski poziom ogólnych kompetencji życiowych nakłada się uzależnienie od alkoholu, które nie dość, że utrudniało lub uniemożliwiało dalszy rozwój, to dodatkowo działało niszcząco na nabyte już wcześniej umiejętności.

Alkohol wyniszcza organizm, degraduje społecznie, intelektualnie i emocjonalnie. Degradacja społeczna wyraża się stopniowym i postępującym, a w efekcie głębokim lub bardzo głębokim ograniczeniem zdolności do budowania i utrzymania satysfakcjonujących więzi z ludźmi. Objawia się rozpadem rodziny i zanikiem więzi społecznych, niezdolnością do empatycznego rozpoznawania i adekwatnego odzwierciedlania uczuć i emocji innych ludzi. Niezdolnością do współpracy, głównie zespołowej. Polega na utrwalaniu relacji w patologicznym, często subkulturowym, przestępczym środowisku, łamaniu ogólnie przyjętych norm i zasad, w tym także norm prawnych. Systemem odniesienia staje się grupa subkulturowa i wypracowane przez nią zasady. Alkoholik z powodu swojego picia przeżywa różnorodne trudności zawodowe, rodzinne, materialne, zdrowotne i inne, pogłębia się jego dezadaptacja społeczna, osamotnienie, narastają przykre uczucia niechęci i wrogości, żalu i poczucia krzywdy w stosunku do siebie i otoczenia.

Degradacja intelektualna oznacza obniżenie sprawności umysłowej do poziomu poniżej normy. Wyraża się spadkiem zainteresowań, stopniowym zanikiem wiedzy i umiejętności, zaburzeniami spostrzegania i procesów uwagi oraz pamięci we wszystkich jej modalnościach, czyli pamięci świeżej i dawnej, utrudnianiem procesu zapamiętywania i przechowywania materiału pamięciowego oraz zaburzeniem procesów przypominania sobie. W ten sposób obniża się poziom wiedzy ogólnej, a pacjenci tacy mają duże trudności z uczeniem się nowych rzeczy. Wydatnemu osłabieniu ulega koncentracja uwagi. Uwaga staje się nadmiernie labilna i nietrwała, bądź przeciwnie, zalega na jakimś wątku lub aspekcie, często o drugorzędnym znaczeniu.

 


 

Klasyfikacja psychopatologiczna mieszkańców łącznie z osobami leczącymi się w ramach psychoterapii uzależnienia

Pacjenci z tak zwaną „podwójną diagnozą”

Ten problem dotyczy osób, u których prócz uzależnienia od alkoholu rozpoznano także inne zaburzenia psychiczne. Najczęściej współwystępują ze sobą uzależnienie od alkoholu i: schizofrenia, osobowość antyspołeczna, choroby afektywne (zaburzenia maniakalne, zaburzenia depresyjne lub cyklofrenia oznaczająca naprzemienne występowanie faz manii i depresji).

Aby nie komplikować niepotrzebnie problemu, w tej części omówię zagadnienia psychopatologii łącznie, a nie tylko w odniesieniu do mieszkańców z tak zwaną „podwójną diagnozą”. Ja sam stoję na stanowisku, że uzależnienie od alkoholu współwystępuje lub nakłada się bardzo często na inne, bardziej pierwotne defekty czy deficyty rozwojowe, jak na przykład wymienione i opisane niżej zaburzenia dyssocjalne, narcystyczne, czy tzw. „pograniczne” (borderline). Wtórnie nasila je i pogłębia psychopatologię, a odstawienie alkoholu i utrzymywanie abstynencji przez dłuższy czas ujawnia je w niemal „czystej” postaci. Okresowo problem komplikuje się, gdy narosną objawy abstynencyjne czy objawy głodu alkoholowego lub pojawią się inne trudności życiowe. Wszystko to sprawia, że psychoterapia uzależnienia od alkoholu musi biec dwutorowo: po pierwsze musi się skupiać na utrzymaniu przez alkoholika abstynencji, po drugie musi leczyć wspomniane wyżej zaburzenia.

Opiszę jedynie kilka z nich, mam nadzieję, że najważniejsze i te, które podczas pracy terapeutycznej w Schronisku najczęściej obserwuję.

 

Zaburzenia depresyjne

Depresja jest zaburzeniem psychicznym z grupy chorób afektywnych. Charakteryzuje się obniżonym nastrojem chorego, uczuciem smutku, któremu często towarzyszy lęk, zanik radości życia, znaczne obniżenie lub utrata zainteresowań, zaniedbywanie potrzeb biologicznych; brak apetytu, spadek wagi ciała. Czasem pojawia się dysforia, czyli zniecierpliwienie i drażliwość. Obraz siebie osób chorych jest negatywny a samoocena nieraz głęboko obniżona. Nierzadkie są samooskarżenia, samookaleczenie, pesymizm i rezygnacja, a w skrajnych wypadkach mogą pojawić się myśli i tendencje samobójcze prowadzące do prób samobójczych i zamachów samobójczych włącznie. W głębokich depresjach mogą wystąpić urojenia depresyjne. Chorzy mają problemy ze zmobilizowaniem się do nawet elementarnego działania; ta trudność może przyjąć formę spowolnienia psychoruchowego i zanik zdolności podejmowania decyzji. Zaburzeniu ulegają rytmy dobowe, m.in. rytm snu i czuwania. Często pojawia się utrata apetytu, osłabienie i zmęczenie, utrata zainteresowania seksem, czasem skargi na bóle i złe samopoczucie fizyczne.

Kryteria diagnostyczne rozpoznania tzw. „depresji dużej” według międzynarodowej klasyfikacji chorób DSM-IV:

Występowanie minimum pięciu objawów przez okres 2 tygodni pod warunkiem, że stanowią one istotną zmianę w zachowaniu chorego;

  1. Jednym z objawów jest obniżenie nastroju bądź utrata zainteresowań oraz brak zdolności odczuwania przyjemności.
  2. Obniżenie nastroju lub dysforia występujące codziennie przez przeważającą część dnia odczuwana subiektywnie i dostrzegana przez otoczenie
  3. Znaczne ograniczenie zainteresowań wszystkimi czynnościami oraz brak odczuwania przyjemności związanej z ich wykonywaniem
  4. Spadek lub wzrost masy ciała minimum 5% w ciągu miesiąca lub codzienny wzrost lub spadek apetytu
  5. Utrzymująca się bezsenność lub nadmierna senność
  6. Spowolnienie lub podniecenie ruchowe
  7. Uczucie zmęczenia
  8. Poczucie nieuzasadnionej winy, obniżenie poczucia własnej wartości
  9. Obniżenie sprawności myślenia, zaburzenia uwagi i koncentracji, niemożność podjęcia decyzji
  10. Nawracające myśli o śmierci, myśli samobójcze z tendencja do realizacji bądź nie realizowane

 

Zaobserwowanie przez opiekunów któregokolwiek z opisanych objawów u któregoś z mieszkańców powinno pociągnąć za sobą konsultację lekarską. Nie tylko ze względu na duże subiektywne cierpienie chorego, któremu bezwzględnie należy pomóc, ale także ze względu na potencjalne zagrożenie samobójstwem. Należy pamiętać, że nie zawsze przed samobójstwem chorzy „wołają o pomoc”. Często, przeciwnie, sprawiają wrażenie, że ich stan psychiczny znacznie się poprawił. Tak się zachowują wówczas, gdy pogodzą się ze swoją samobójczą śmiercią. Gdy inni to zignorują, wtedy łatwo o próbę samobójczą. Depresyjni chorzy jednak nie zawsze chcą się zabić. Boją się śmierci; chcą jednak przerwać cierpienie i często tracą nadzieję na zakończenie cierpienia w inny sposób niż poprzez samobójstwo.

W chorobie alkoholowej działa szczególnie dużo potencjalnie depresjogennych czynników o charakterze psychologicznym, biologicznym i społecznym. Co więcej, choroby afektywne mogą stanowić przyczynę alkoholizmu. Dość często obserwuje się występowanie objawów zaburzeń depresyjnych w okresie poprzedzającym wytworzenie się uzależnienia od alkoholu. Alkohol jest wówczas stosowany jako środek łagodzący doznania depresyjne i lęk lub jako uspokajający i nasenny.

Choroba alkoholowa może też stanowić powikłanie chorób afektywnych. Z taką sytuacją spotkamy się gdy ktoś pije alkohol dla wywołania przyjemnych doznań psychicznych i uwolnienia się od niepokoju.

Z drugiej strony uzależnienie od alkoholu może prowadzić do depresji. Kolejny związek dotyczy wpływu silnych sytuacyjnych czynników stresowych na wystąpienie zespołu depresyjnego, czynników szczególnie często występujących u osób uzależnionych od alkoholu. Większość badaczy uważa, że objawy depresyjne występują okresowo u większości osób uzależnionych od alkoholu. Według niektórych badaczy odsetek ten przekracza 90%! W praktyce jednak w przypadku podwójnej diagnozy zarówno postawienie rozpoznania chorobowego, jak i ustalenie postępowania leczniczego bywa bardzo trudne.

Objawy psychopatologiczne depresji, głównie w postaci pojawiających się deficytów uwagi i pamięci oraz zaburzeń myślenia i objawów emocjonalnych uniemożliwiają lub w znacznym stopniu ograniczają osiąganie postępów w terapii. Podkreślić też należy, że pewne elementy pracy terapeutycznej, na przykład konfrontacja powszechnie stosowana podczas pracy nad destrukcją alkoholową, mogą powodować przejściowe nasilenie się objawów chorobowych, a nawet zwiększać ryzyko prób samobójczych. Natomiast wzrost zdolności do utrzymania abstynencji, opanowywanie nowych umiejętności intra- i interpersonalnych prowadzi do złagodzenia bądź ustąpienia objawów chorobowych.

Osobowość borderline (pograniczna)

Pojęcie to wprowadził do psychiatrii roku 1938 Adolf Stern. Pierwotnie tym terminem określano zaburzenia emocjonalne nie mieszczące się ani w obszarze zaburzeń nerwicowych, ani w obszarze chorób psychicznych (zaburzenia nerwicowe nie należą do obszaru chorób psychicznych), stąd określenie „pograniczne”, czyli leżące „na granicy” między nerwicą a choroba psychiczną. W dużym uproszczeniu możemy powiedzieć, że w tym obszarze psychopatologii spotykamy zarówno objawy zaburzeń osobowości, objawy nerwicowe jak i (okresowo) psychotyczne, czyli należące do objawów choroby psychicznej. Osoby z rozpoznaniem patologii borderline cechuje chwiejna, spłycona emocjonalność na przemian z okresami, w których dominuje impulsywność, czyli łatwość przeżywania emocji o znacznym nasileniu, głównie lęku lub złości. Towarzyszy im skłonność do zachowań destrukcyjnych i autodestrukcyjnych; destrukcyjnych w przypadku przeżywania złości, zaś autodestrukcyjnych w przypadku skierowania złości na siebie lub w przypadku doświadczania lęku i chęci ucieczki przed nim i obrony przed nim. Rozwijając tę myśl można powiedzieć, że może to być agresja skierowana wobec ludzi, ale gdy zostanie nadmiernie sfrustrowana, lub całkowicie uniemożliwiona, może się przerodzić w atak na przedmioty lub atak na siebie samego.

Wielu badaczy uważa alkoholizm za akt autoagresji, a niektórzy mówią wręcz o zamachu samobójczym rozłożonym w czasie, u podłoża którego leży duża wrogość do samego siebie. Życie osób z patologią borderline jest chaotyczne, nierzadko pełne zmian zainteresowań i kierunków kształcenia, częstych zmian zawodów i miejsca zatrudnienia, rezygnacji z pracy, zerwanych związków, itp. Osoby te szukają u innych zrozumienia, ale nie znajdują go w takim wymiarze w jakim by chcieli, bo otoczeniu bardzo trudno przychodzi pogodzić się z ich zmiennością. Osoby z zaburzeniami typu borderline przeżywają huśtawki nastroju; od pogodnego do przygnębienia, od niepokoju do uspokojenia. Gdy mają określony nastrój ciężko jest im sobie przypomnieć jak to jest mieć przeciwny humor. Są zmienni pod względem tego jak inni ich odbierają; mają wiele różnych „Ja”. Łatwo przejmują opinie, sposób bycia, a nawet nastrój od ludzi z którymi akurat przebywają. Próbują w ten sposób uciekać od siebie, niepokoju wewnętrznego i bólu, od wygórowanych emocji i huśtawek nastroju. Jednakże w sytuacji terapeutycznej ma to tę zaletę, że dzięki temu mogą przejmować wzory zachowania i modele postaw od swoich terapeutów i innych członków grupy. Wykazują potrzebę kontroli sytuacji, wpływania na wydarzenia, decyzje; utrata kontroli jest dla nich sygnałem ignorowania; jednocześnie są nadwrażliwi na próby kontrolowania ich samych. Są nadwrażliwi na odrzucenie i ranienie ich przez innych, lecz często bywają nieświadomi tego jak ich zachowanie dotyka innych. Boją się porzucenia; przewidują utratę bliskiej osoby, a strach przed utratą jest u nich powodem uciekania od bliskich związków, do których jednocześnie dążą, gdy druga osoba jest niedostępna. To właśnie niedostępność innych, gwarantująca że do powstania bliskiej więzi nie dojdzie jest dla nich szczególnie pociągająca. Mimo że pragną bliskości, zarazem tak bardzo się jej boją, że gdy pojawi się możliwość zbudowania satysfakcjonującego związku, natychmiast z niego uciekają. Oscylują w cyklach idealizacji i dewaluacji, co jest szczególnie trudne do zniesienia dla ich otoczenia. Gdy ktoś zbliży się do nich dostrzegają, że nie jest idealny. Wyszukują słabości i wady. Odwracają się równie szybko jak się zaangażowali emocjonalnie z początku. Taki cykl ucieczek i skreślania ludzi z ich życia powtarza się bezustannie. Żadna relacja z nimi nie jest bezpieczna. Wystarczy drobny błąd drugiej strony, a przestawiają się z jej idealizacji na dewaluację i skreślają ze swojego życia. Osoby takie mają ambiwalentny stosunek do ludzi; lubią ludzi, pragną bliskości, czują że potrzebują drugiej osoby do przeżycia, jednocześnie boją się bliskości i są nastawieni wrogo do innych. Mają problem z utrzymywaniem bliskich relacji, które są u nich zbyt płytkie, zmienne i bardzo często powierzchowne. Intensywne, burzliwe, pełne niestosownego zachowania, prowokacji, testowania limitu wytrzymałości i cierpliwości drugiej strony. Charakteryzują się przechodzeniem pomiędzy ekstremami (przywieraniem do drugiej osoby i jej odpychaniem). Skrajnym postawom mogą towarzyszyć płytkie zaburzenia psychotyczne, to jest urojenia, czyli zaburzenia treści myślenia polegające na fałszywych przekonaniach, błędnych sądach, odpornych na wszelką argumentację i podtrzymywane mimo obecności dowodów wskazujących na ich nieprawdziwość, i halucynacje, czyli zaburzenia spostrzegania definiowane jako fałszywe doświadczenia zmysłowe, patologiczne postrzeganie przedmiotów, które w rzeczywistości nie znajdują się w polu percepcji jednostki (lub w ogóle nie istnieją), któremu towarzyszy silne przekonanie o realności doznań i rzutowanie (projekcja) ich na zewnątrz. Czasami są przesadnie nieufni, mają paranoidalne, prześladowcze, wyolbrzymione i bezpodstawne, podejrzenia, szczególnie wobec najbliższych. Zwykle je ukrywają. Mają tendencję do postrzegania świta i ludzi w czarno-białych barwach, do polaryzowania percepcji i myśli do skrajnych stanów: dobry-zły. Popadając w skrajności: idealizują to co im się podoba i dewaluują to co im się nie podoba. Są nadwrażliwi na krytykę i niezrozumienie. Przejawem zaburzeń spostrzegania i przeżywania innych ludzi jest przekonanie o ich wyjątkowości lub bezwartościowości i wynikające z nich adekwatne do tych przekonań odnoszenie się do innych, pełne podziwu lub odmawiające im jakiejkolwiek wartości. Są impulsywni. Szybko podejmują decyzje, ale potrafią je zmienić zanim zdążą wcielić je w życie lub zakończą ich realizację. Co szczególnie istotne, zdarza im się nadużywać alkoholu. Mają tendencje do skrajnych reakcji. Nie piją wcale, a jeśli już piją to często tak, aby się upić do nieprzytomności. Mają skłonności do wpadania w uzależnienie. Postrzeganie z tendencją do skrajności powoduje, że również ich spojrzenie na ich samych, poczucie tożsamości często się zmienia.

 

Osobowość dyssocjalna

Zachowania wymierzone przeciw innym ludziom, działanie na ich szkodę określano różnymi terminami, a niektóre z nich często stosowano zamiennie. Używano takich pojęć, jak psychopatia, socjopatia, osobowość dyssocjalna, osobowość antyspołeczna. Są to zaburzenia struktury osobowości o charakterze trwałym i dotyczą w przybliżeniu 2 – 3% każdego społeczeństwa. Według badań amerykańskich z połowy lat 90-tych osobowość antyspołeczna występuje u 3% populacji w USA. Zaburzenie to wiąże się z obecnością trzech deficytów psychicznych: deficytu lęku, uczenia się i relacji interpersonalnych.

  1. Deficyt lęku obejmuje defekt emocjonalny polegający na braku przyswajania odruchów moralnych i braku empatii;
  2. Deficyt uczenia się to dominujące w typie impulsywnym zachowania agresywne;
  3. Defekt emocjonalny, to upośledzenie związków z ludźmi. Są to relacje oparte na szacowaniu przydatności innych do własnych celów. Takie związki muszą być z definicji płytkie. Pojawia się ignorowanie norm, zakazów, nakazów i konwencji społecznych;

Jest to osobowość, która ma tyle deficytów rozwojowych, że nie jest w stanie przyjąć za własne norm społecznych i która nie jest w stanie według tych norm kształtować swoich relacji ze światem. Są to bardzo często osoby charakteryzujące się niedokończoną edukacją. Osoby te zwykle opuszczają szkołę przed jej ukończeniem lub kończą swoją edukację na niższym poziomie, niż by to mogło wynikać z ich możliwości intelektualnych. Nie jest to oczywiście regułą, bo wśród tak zwanych psychopatów, czy socjopatów, jak częściej dziś określamy ten rodzaj psychopatologii, występują osoby o wyjściowo niskim poziomie ogólnej sprawności intelektualnej. Wykazują, najogólniej rzecz biorąc, zstępującą linię rozwoju życiowego, a na określenie tej sytuacji używano kiedyś takiego terminu, jak “psychodegradacja”. Często temu towarzyszy uzależnienie od alkoholu, narkotyków, aczkolwiek relacja pomiędzy tymi uzależnieniami w gruncie rzeczy nie jest jasna. Aktualnie raczej myśli się o koincydencji w katego­riach współistnienia tych dwóch patologii (osobowości antyspołecznej i uzależnień), a mniej o współwynikaniu. Charakterystyczny dla tych osób jest brak poczucia zasad moralnych, brak poszanowania norm społecznych. Z powodu niezdolności do uczenia się na podstawie swoich zachowań częste są konflikty z prawem. W reakcjach emocjonalnych te osoby są impulsywne i mają wyraźną trudność z kontrolowaniem emocji. Są zatem wybuchowe, bywają agresywne słownie i fizycznie. Z powodu dużej chwiejności emocjonalnej tworzą związki krótkotrwałe, często bardzo burzliwe w przebiegu. Zmiennym motywom działania towarzyszą zmienne cele, zatem ich plany bywają zmienne i mało realistyczne. Osoby takie są często nieodpowiedzialne i dlatego trudno na nich polegać i powierzać im jakieś odpowiedzialne zadania, bowiem nie dają gwarancji, że je zrealizują. Można testować ich poczucie odpowiedzialności powierzając im na początek zadania łatwe. Ale nawet prawidłowe wywiązanie się z nich nie oznacza, że nie zawiodą podczas realizacji zadań trudniejszych. Należy pamiętać o tym, że działaniom szkodliwym, destrukcyjnym, agresywnym rzadko towarzyszą wyrzuty sumienia i poczucie winy i dlatego apelowanie do tych uczuć jest z reguły przedsięwzięciem chybionym, bowiem jeśli nie czerpią satysfakcji emocjonalnej z krzywdzenia innych, to bywają przynajmniej obojętne na cudze cierpienie. Za to osoby takie potrafią być mściwe i pamiętliwe. Okresowo przejawiają duże lub wzrastające zapotrzebowanie na stymulację. Poszukują zagrożenia i ryzyka.

Zdaniem niektórych autorów osobowość antyspołeczna jest najgłębszą postacią narcystycznych zaburzeń osobowości, a jako taka w najmniejszym zakresie podlega oddziaływaniom psychoterapeutycznym. Pozostaje nam jedynie reedukacja, resocjalizacja. Wobec osób szczególnie groźnych, dopuszczających się przestępstw, Państwo stosuje środki izolacji w postaci osadzenia w zakładach karnych.

Pochodzenie tej patologii nie jest do końca jasne. Istnieją przesłanki wskazujące na genetyczne podłoże tych zaburzeń, ale co najmniej równoprawne są hipotezy o wyuczonym charakterze takich zachowań. „Nauczycielami” są często rodzice, a jeśli ich brak, to jest nim tak zwana „ulica”. Zatem bez niebezpieczeństwa popełnienia dużego błędu możemy powiedzieć, że jest to najprawdopo­dobniej wynik interakcji czynników biologiczno-psychologiczno-środowiskowych. Ale trzeba wspomnieć o takich ustaleniach, jak chociażby badania nad bliźniakami jednojajowymi, u których 6-krotnie częściej występowały preferencje psychopatyczne niż u bliźniaków dwujajowych. Czyli jakieś preferencje genetyczne do zachowań antyspołecznych są. Udoskonalenie metod badania mózgu spowodowało wydzielenie swoistej kategorii osobowości nieprawidłowej, uwarunkowanej nabytym, zwłaszcza w okresie płodowym, okołoporodowym lub we wczesnym dzieciństwie, uszkodzeniem ośrodkowego układu nerwowego. Osobowość nieprawidłową o podłożu organicznym nazywamy encefalopatią lub charakteropatią (tj. organicznymi zaburzeniami charakteru).

Łagodniejsze zaburzenia antyspołeczne to prawdopodobnie najczęstsza postać psychopatologii, z jaką spotykam się w Schronisku.

 

Osobowość narcystyczna

Na wstępie należy zaznaczyć, że nie każdą postać narcyzmu traktujemy jako patologię. We wczesnym okresie życia dziecięcy narcyzm traktujemy jako normę rozwojową. Rozróżniamy zatem narcyzm prawidłowy i patologiczny. Narcyzm patologiczny polega na:

  • Znacznie podniesionej samoocenie. Samoocena taka wynika z głębokiego przekonania o własnej wyjątkowości i nieprzeciętności, wysokich możliwościach intelektualnych, nieprzeciętnej sprawności fizycznej.
  • Braku integracji obrazu siebie polegającym na odłączeniu agresywnych części siebie.
  • Skrajnej zależności od uznania ze strony innych ludzi, z czym wiąże się potrzeba nieustannego potwierdzania przez otoczenie ich wyjątkowości. Jest to zachowanie obronne wobec dojmującego przekonania o własnej bezwartościowości.
  • Ubogich i zniekształconych relacjach z ludźmi. Relacje te cechuje arogancja i wyniosłość. Towarzyszy im dewaluowanie, deprecjonowanie osiągnięć i możliwości innych, brak lub szczątkowe poczucie wdzięczności.
  • Poczucie, że wszystko narcystycznemu człowiekowi się należy. Ma poczucie, że inni są na jego/jej usługi, że żyją tylko po to, by narcystycznej osobie pomagać, troszczyć się o nią i to wszystko jej dawać „za darmo”. Ma poczucie, że cele i potrzeby innych ludzi powinny zostać podporządkowane celom i oczekiwaniom jego samego.
  • Nieustannym dążeniu do doskonałości.
  • Upośledzeniu zdolności troszczenia się o innych.
  • Braku zdolności do empatii i miłości.

 

Pacjent narcystyczny skarży się na niezadowolenie i poczucie bezsensu życia. Doświadcza poczucia pustki, depresji, charakteryzuje się niestabilną samooceną i brakiem umiejętności współżycia z innymi. Nie potrafi przeżywać żałoby i unika bliskich związków. Fantazjuje o własnej wszechmocy i wierzy w swoje prawo wykorzystywania innych do zaspakajania własnych potrzeb. Pragnie być podziwiany, ale tych, którzy go podziwiają, traktuje pogardliwie. Jego poczucie godności zależy od wsparcia i akceptacji osób przez niego podziwianych. Pomimo że odnosi sukcesy, życie wydaje mu się bezwartościowe i dlatego pragnieniom odnoszenia sukcesów nie ma końca.

 

Osobowość zależna

Z perspektywy psychologicznej i biologicznej zależność jest czymś, co jest nam dane, co jest naszym najgłębszym doświadczeniem emocjonalnym. Człowiek jest szczególnie skazany na zależność. Przez długi okres czasu jest w zależności biologicznej i egzystencjalnej, jeżeli chodzi o samowystarczalność; tak że zależność jest czymś najbardziej dla nas właściwym. Człowiek jest zależny i cały problem nie polega na zależności i niezależności, tylko na obiekcie zależności. Są obiekty zależności dla nas korzystnej albo niekorzystnej. I w gruncie rzeczy problem zależności dotyczy transformacji od niewłaściwych dla nas obiektów, do właściwych. W międzynarodowej klasyfikacji chorób DSM IV i w innych międzynarodowych klasyfikacjach zależność jest niestety rozumiana jako skrajna trudność w podejmowaniu samodzielnych decyzji; jako charakterystyka ludzi, którzy zawsze potrzebują innych do rozproszenia wątpliwości i do uzyskania pomocy. Osoby takie mają bardzo duże tendencje do przywierania do osób znaczących, ważnych i w przypadku pozbawienia tego kontaktu odczuwają bardzo głęboki lęk, czują się osamotnieni, zagubieni, bezradni. Autorzy piszą, że w przypadku opuszczenia pacjent zależny nie walczy tylko ma tendencje do tego, żeby usiąść i płakać.

To w mojej ocenie dość częsta postać zaburzeń osobowości, z którą spotkałem się w Schronisku. Podstawową cechą charakterystyczną tych osób jest to, że pozwalają, a nawet oczekują, aby najważniejsze decyzje w ich życiu podejmował ktoś inny. Upewniają się i oczekują porad ze strony innych. Są pasywni i przyzwalają innym na wzięcie inicjatywy i odpowiedzialność za większość ważnych dziedzin w ich życiu. Mają trudność w wyrażaniu niezgody, zwłaszcza wobec osób od których są zależne. Bojąc się opuszczenia, nie wyrażają złości w adekwatny sposób. Podporządkowują własne potrzeby potrzebom osób, od których są zależne. Obawiają się, że gdyby kierowały się własnym zdaniem, spotkałyby się z dezaprobatą i odrzuceniem. Często w obawie przed porzuceniem znoszą ogromne krzywdy fizyczne i psychiczne, będąc ofiarami przemocy.

Osoby o cechach osobowości zależnej mają trudności w przeżywaniu samotności i gdy nawet na krótki czas pozostają same czują się niespokojne, niepewne i bezradne. Poszukują towarzystwa i osób, na których mogłyby się oprzeć lub im zupełnie poddać. Wynika to między innymi stąd, że mają zaniżone poczucie własnej wartości i zwykle przypisują sobie głupotę, nieporadność, brak umiejętności, a jednocześnie idealizują osoby, od których są zależne.

Aby rozpoznać u kogoś zależne zaburzenia osobowości, należy stwierdzić występowanie co najmniej pięciu z wymienionych cech:

  1. Bez energicznego zachęcania i pokierowania nie jest zdolny do podejmowania decyzji w sprawach dotyczących życia codziennego
  2. Pozwala innym podejmować za siebie większość ważnych decyzji, np. gdzie mieszkać, jaką pracę podjąć, itp.
  3. Z obawy przed odrzuceniem zgadza się z innymi także wtedy, gdy wie, że ktoś inny nie ma racji
  4. Ma trudności z samodzielnym podjęciem się jakiegokolwiek zadania lub też wykonaniem czegokolwiek samemu
  5. Chętnie podejmuje się wykonania zadania mało istotnego lub nieprzyjemnego, gdy chce uzyskać czyjąś przychylność
  6. Odczuwa niepewność lub bezradność, gdy ma pozostać sam, podejmuje usilne starania, aby takiej sytuacji uniknąć
  7. Czuje się całkowicie bezradny i ma poczucie klęski, gdy bliski związek z kimś zostaje zerwany
  8. Często przeżywa paniczny strach przed porzuceniem
  9. Wykazuje przesadną wrażliwość na krytykę i dezaprobatę

Zamiast samodzielnie inicjować działania osoby patologicznie zależne czekają, aż zrobią to inni bo wierzą, że inni zrobią to lepiej. Są głęboko przekonani o swojej niezdolności do samodzielnego funkcjonowania. Mnie osobiście bliska jest koncepcja wyjaśniająca ten model funkcjonowania odwołująca się do stwierdzenia, że dorosły w swoich zachowaniach zależnych odzwierciedla i odtwarza swoją zależność od matki, która nie zezwalała dziecku na pragnienia i zachowania separacyjne. Taka matka (rodzice) są autorytarni lub nadopiekuńczy. Nadopiekuńczość wcale nie jest nieagresywną formą wychowania i budowania relacji. By być nadopiekuńczym, trzeba ograniczać i nie wolno liczyć się ze zdaniem dziecka. Matka dziecka zależnego wiąże je ze sobą na różne sposoby wzbudzając lęk i poczucie winy za gotowość do niezależności. W konsekwencji dziecko spostrzega siebie jako słabe i bezradne, bo nie rozwija poczucia mocy i autonomii. Długoterminowe konsekwencje zależności oznaczają ogólnie niskie kompetencje społeczne, regresywne funkcjonowanie w grupie, niewykorzystywanie potencjału i możliwości, ale też ochroną przed lękiem wynikającym z funkcjonowania w realnym społeczeństwie.

Z drugiej jednak strony agresywne naleganie na samodzielność jedynie pogłębia zależność tych osób. Tworzy się błędne koło. W warunkach Schroniska naleganie na samodzielność wywoła działania regresywne i obronne w postaci choćby powrotu do picia i ucieczki/usunięcia ze Schroniska. I tak do następnego powrotu…

Strategia postępowania z takimi osobami wymaga przyjęcia ich zależności w pierwszym etapie, przyzwalaniu na pierwsze próby samodzielności, by na końcu zezwolić takiej osobie na niezależność w sposób, jaki ona sama uzna dla siebie za optymalny.

 

Osobowość bierno-agresywna

Cechą charakterystyczną tej grupy zaburzeń jest specyficzny opór wobec wymagań społecznych i zawodowych. Opór ten jednak nie wyraża się wprost; czyli w postaci jawnie, otwarcie manifestowanego sprzeciwu, buntu, niechęci czy wrogości. Objawia się raczej w sposób bierny, najczęściej jako zwlekanie, zapominanie, opóźnianie, czyli swoiste sabotowanie zadań i obowiązków. Jawne zachowania agresywne są oczywiści możliwe, choć występują głównie w stanie silnego pobudzenia emocjonalnego, czasem w odniesieniu do osób, wobec których pacjent nie czuje respektu, których nie szanuje, z którymi się nie liczy. Z reguły jednak poziom lęku jest na tyle wysoki, że działania bierno-agresywne dominują w zachowaniu. Bierny opór stanowi przejaw ukrytej wrogości. Osoby o takich predyspozycjach psychicznych, w związku z prezentowanym przez siebie stylem działania, doznają licznych niepowodzeń i strat. Towarzyszy im w związku z tym poczucie niesprawiedliwości, niezrozumienia, niedoceniania, itp.

Innymi cechami tych osób są; opóźnianie wykonania zadania, przez co nie dotrzymują terminów. Spierają się o zasadność celu. Gdy nie chcą podjąć się działania, sprawiają wrażenie, że celowo pracują powoli lub wykonują prace niedokładnie. Bezzasadnie protestują, bo dowodzą, że ktoś wymaga od nich czegoś bezsensownego. bywają przeświadczeni, że wykonują zadania znacznie lepiej niż jest to oceniane przez innych. W ich repertuarze zachowań jest więc dąsanie się, odchodzenie, obrażanie się i inne sposoby demonstrowania swojego niezadowolenia. Bez komunikatów wprost. Charakterystyczną cechą tych osób jest duża zmienność nastroju. Oskarżają innych bądź o bezzasadne, ich zdaniem, oczekiwania, bądź o niesprawiedliwy sposób oceniania. Nie biorą na siebie odpowiedzialności za własne porażki, a ich przyczyn usiłują doszukiwać się w okolicznościach zewnętrznych. Prowokują konflikty z powodu niechęci do autorytetów, oporu wobec podporządkowania się oraz z powodu skłonności do prowokacji. Konflikty dotyczą autonomii i zależności.

Konflikty wewnętrzne, ale przede wszystkim konflikty interpersonalne oraz liczne porażki w realizacji zadań, spowodowane sposobem funkcjonowania tych osób, przy braku wglądu w nie i braku narzędzi do ich konstruktywnego rozwiązywania, sprzyjają uzależnianiu się od alkoholu. Ludzie ci łatwo się uzależniają, bo alkohol daję im niezbędne uspokojenie. Niechętnie podejmują leczenie, gdyż nie widzą problemu u siebie, a własne trudności traktują jako skutek niesprawiedliwego traktowania przez innych. W przypadku uzależnienia od alkoholu ten sposób postrzegania siebie i świata stanowi doskonałą, dodatkową „pożywkę” dla mechanizmu iluzji i zaprzeczania. Wtedy, gdy pacjent w swoim przekonaniu czuje się potraktowany niesprawiedliwie i w sposób, na który nie zasługuje, a w związku z tym próbuje się obrażać lub inaczej demonstrować swoje niezadowolenie, ważne jest konfrontowanie go z jego zachowaniami i skutkami tych zachowań, a nie zajmowanie się samymi tylko emocjami. Wydaje się bardzo prawdopodobne, że to właśnie znaczna część pacjentów z bierno-agresywnymi zaburzeniami osobowości przerywa leczenie odwykowe. Nie komunikując tego wprost, na przykład nie wraca z przepustki, zapomina o wyznaczonym spotkaniu, itp., później natomiast opowiada, że leczenie odwykowe jest nieskuteczne, a wymogi terapeutyczne są bezsensowne. Stanowi to dla nich usprawiedliwienie dla niewprowadzania zmian w swoim życiu.

W Schronisku takie osoby najczęściej nie przestrzegają regulaminu i zasad. Negocjują i dyskutują sens poszczególnych ustaleń podważając kompetencje autorów. Są ironiczni, obśmiewają innych, ale robią to oczywiście za ich plecami. Spóźniają się, nie wykonują zadań, zajmują się innymi „ważniejszymi” sprawami. Wyłapują nawet najdrobniejsze potknięcia personelu i wykorzystują je jako argumenty usprawiedliwiające dla siebie. Zadań nie wykonują w ogóle, bądź wykonują je byle jak, powierzchownie i ogólnikowo, nie przyjmując żadnych uwag i informacji zwrotnych.

 


 

Problem leczenia uzależnienia od alkoholu

Motywy do podjęcia leczenia

Alkoholicy z reguły podejmują psychoterapię uzależnienia w sytuacjach znacznego zaostrzenia sytuacji życiowej, gdy zawodzą stare sposoby łagodzenia konfliktów, gdy stan zdrowia staje się sygnałem ostrzegawczym.

Często jest to sytuacja nacisku ze strony środowiska, rodziny, czasem pod przymusem. Deklarowana motywacja do leczenia wyraża się wówczas w stwierdzeniu „robię to dla matki, ojca, dzieci, żony itp.”.

Powodem podjęcia leczenia jest zły stan zdrowia, wyniszczenie organizmu, bardzo ciężka, przewlekła i dramatycznie przebiegająca choroba. Wówczas istnieje realna groźba kalectwa lub w skrajnych wypadkach groźba utraty życia.

Często motywem podjęcia leczenia jest groźba utraty pracy, grożący rozwód, konflikt z prawem i groźba kary pozbawienia wolności. Nie zawsze oznacza to przymus, szantaż, czy wymuszanie.

W Schronisku pojawia się problem wymuszonej abstynencji który oznacza, że warunkiem pobytu jest abstynencja od alkoholu. Dla pijącego alkoholika jest to skrajna niedogodność. W Schronisku piłoby się najlepiej. Byłoby to połączenie warunków domowych, gdy współuzależniony członek rodziny zadba o to, by alkoholik miał co zjeść, w co się ubrać, by miał posprzątane i mieszkał w cieple, ze swobodą picia na „melinie”, gdzie nikt nie kontroluje ilości wypijanego alkoholu, nikt nie zabrania picia i nikt nie robi wymówek z powodu picia. Schronisko byłoby wówczas jak współuzależniona żona/matka, dająca niezbędne oparcie i usuwająca niekorzystne następstwa picia.

W przypadku przybycia nowych mieszkańców, dotychczas nie znanych, gdy diagnoza przeprowadzana przez przyjmującego opiekuna nasuwa podejrzenie uzależnienia, taki mieszkaniec otrzymuje propozycję wyjazdu na podstawowe leczenie odwykowe. Jednak niektórzy alkoholicy czują się skrzywdzeni skierowaniem na leczenie bo uważają, że zostali potraktowani niesprawiedliwie. Są przekonani, że nie mają problemu z alkoholem i nie ma w tym nic dziwnego. Alkoholicy z reguły jako ostatni „dowiadują się” że są uzależnieni od alkoholu, dzieje się to często dopiero podczas terapii, gdy otrzymują informacje zwrotne od grupy pacjentów i od terapeutów. Dla wszystkich innych jest to już od dawna oczywiste, ale nie dla nich samych. Tak silne są ich mechanizmy samookłamywania.

Podjęcie decyzji o leczeniu płynie również z chęci uzyskania jakiejś gratyfikacji. Z reguły kryje się za tym fałszywa motywacja. Uzyskanie obiecanej „nagrody” szybko hamuje poczynania.

Obserwuję także zjawisko sezonowości, która wyraża się zwiększeniem liczby mieszkańców, a co za tym idzie liczby leczących się mieszkańców w okresie od października do kwietnia. Zatem „motywacja” do leczenia może wynikać z chęci przetrwania w Schronisku trudnego okresu zimowego. Podobnie może być z decyzją wyjazdu na leczenie do ośrodków terapeutycznych. Zetknąłem się wielokrotnie z komentarzem, że ten czy ów pojechał na leczenie, bo tam przez sześć tygodni będzie mieszkał w cieple, będzie miał wyżywienie i opiekę lekarską, zlecone przez terapeutów prace do pisania (w ramach Osobistego Programu Terapii) nie są wcale takie trudne, zawsze można liczyć na pomoc innego pacjenta. Życiorysy są podobne, można więc kogoś naśladować. Przypuszczam że te komentarze nie są do końca prawdziwe, ale przynajmniej są dość prawdopodobne.

Mieszkańcy Schroniska są zachęcani i motywowani do leczenia, a kierownictwo stwarza im w tym zakresie korzystne warunki uzgadniając termin przyjęcia do ośrodka, opłacając przejazd, zapewniając tzw. „wyprawkę” itp. Z punktu widzenia ułatwiania podjęcia leczenia może jest to i wskazane, jednak z pozycji brania przez mieszkańca na siebie odpowiedzialności efekty mogą być odmienne od oczekiwanych. W moim pojęciu w im większym zakresie sam mieszkaniec weźmie na siebie odpowiedzialność i podejmie niezbędne działania, nie licząc na inicjatywę kierownictwa Schroniska, tym większą korzyść wyniesie z leczenia. W optymalnych warunkach powinien jak najwięcej rzeczy załatwić samodzielnie. Począwszy od załatwienia podstawowych formalności poprzedzających leczenie, jak wyrobienie utraconego dowodu osobistego, ubezpieczenie się i zarejestrowanie w Urzędzie Pracy. W warunkach optymalnych sami powinni zarobić pieniądze lub uzyskać środki na przejazd do ośrodka i na pobyt w nim (zeszyty, przybory do pisania, kawa, papierosy). To zawsze podnosi poczucie sprawstwa i zwiększa odpowiedzialność za własne leczenie.

 

 

Efekty leczenia podstawowego

W odniesieniu do mieszkańców Schroniska nie sprawdza się leczenie podstawowe w warunkach ambulatoryjnych; w poradniach, odbywające się kilka razy w tygodniu. Przynajmniej w odniesieniu do osób podejmujących leczenie po raz pierwszy. Być może z powodu braku dostatecznie ochraniającej funkcji oddziału. Co zaś dotyczy ośrodków stacjonarnych, to efekty są zróżnicowane i raczej niezależne od ośrodka terapeutycznego (Woskowice Małe, Czarny Bór, Wojewódzki Ośrodek Terapii Uzależnień I Współuzależnień we Wrocławiu). Zapewne większe znaczenie ma osobiste zaangażowanie i poziom motywacji do leczenia, choć w mojej ocenie programy terapeutyczne w tych ośrodkach są przeładowane. W związku z tym pacjenci mało pamiętają. Alternatywnie biorę pod uwagę i taką możliwość, że mieszkańcy Schroniska wyjeżdżają na terapię zbyt szybko, w zbyt krótkim czasie po zaprzestaniu picia, często schorowani, z objawami abstynencyjnymi, z dużymi ubytkami w zakresie funkcji uwagi i pamięci, trudnościami z precyzyjnym i logicznym myśleniem. Z ich relacji wynika, że często są zdolni do logicznego i precyzyjnego myślenia dopiero po 2-3 tygodniach po zaprzestaniu picia. Niektórzy mieszkańcy wyjeżdżają na terapię ledwie w kilka dni po zakończeniu ciągu alkoholowego. Często ich czas uzyskania jako takiej sprawności intelektualnej należy liczyć raczej w tygodniach, a nie w dniach. Z drugiej jednak strony praktyka życiowa pokazuje, że zbyt długie oczekiwanie na wyjazd na leczenie powoduje, że mieszkańcy-alkoholicy z niego rezygnują. Zaczynają pić i opuszczają Schronisko, potrafią zrezygnować na dzień, dwa przed wyjazdem, a nawet w dniu samego wyjazdu. Zatem uważam, że przyjęta obecnie opcja jest najbardziej skuteczna w opisywanych wyżej warunkach.

Wielu mieszkańców nie kończy leczenia podstawowego. Powodem jest:

  • podstawowa trudność tkwiąca w zaakceptowaniu konieczności całkowitej abstynencji od alkoholu. Jakkolwiek by tę okoliczność w czasie terapii nie przedstawiać - chodzi tu głównie o uruchomienie myślenia „nie pije tylko dziś i nie wiem co będzie jutro, dołożę starań, by jutro także nie pić, ale najważniejszy jest dla mnie ten dzień” - to jednak trudno jest uniknąć perspektywy, że abstynencja ma trwać do końca życia. Dla wielu osób jest to przerażająca perspektywa. Mają ją łagodzić elementy programu terapeutycznego, ale skutki bywają różne.
  • przekonanie, że inni mają większe problemy i destrukcja spowodowana alkoholem w ich przypadku jest większa. Stąd płynie refleksja, że z samym zainteresowanym nie jest jeszcze tak źle i być może na „prawdziwą” terapię przyjdzie jeszcze pora.
  • obronne przekonanie, że alkoholik potrafi poradzić sobie sam. Jeśli nie będzie chciał pić, to sam to osiągnie i inni ludzie nie są mu do niczego potrzebni. To przekonanie bierze się z chęci utrzymania resztek poczucia kontroli nad życiem, poczucia sprawstwa, ale także z silnego lęku przed zależnością od grupy terapeutycznej i od terapeutów.
  • wyjściowo zbyt niska motywacja do leczenia biorąca się z:

zaprzeczania chorobie alkoholowej, co jest zjawiskiem naturalnym w początkowym okresie leczenia, lecz w miarę postępów terapii to przekonanie powinno być skutecznie wyeliminowane i zastąpione przekonaniem „tak, jestem alkoholikiem” z towarzyszącym mu przekonaniem o własnej bezsilności wobec alkoholu.

świadomym lub nieświadomym fantazjom o powrocie do picia w ogóle lub do picia w kontrolowany i bezpieczny sposób, tak by zminimalizować wszelkie negatywne jego następstwa.

  • nasilające się objawy abstynencyjne, nie leczone, lekceważone lub minimalizowane przez samego pacjenta podczas jego pobytu na terapii, jeśli nie uczyni z nich przedmiotu zainteresowania i obiektu pomocy ze strony terapeutów i pacjentów
  • nasilające się objawy głodu alkoholowego. Głód alkoholowy, czyli silnie odczuwane subiektywne poczucie braku alkoholu, przymus picia, trudna do odparcia chęć napicia się alkoholu jest procesem narastającym i to do takiego poziomu, że alkoholikowi trudno się czasem mu oprzeć. Bez obaw popełnienia dużego błędu można przyjąć założenie, że intensywny i nie leczony głód alkoholowy z czasem doprowadzi do zapicia. Należy bowiem zapamiętać, że z chwilą zaprzestania picia rozpoczynają się i biegną równocześnie dwa procesy. Pierwszy, proces zdrowienia, który w perspektywie może doprowadzić do umocnienia abstynencji i trzeźwienia i drugi, proces nawrotu, który jeżeli nie zostanie powstrzymany, doprowadzi do powrotu do picia.
  • atrakcyjne i alternatywne wobec terapii sposoby spędzania czasu, na przykład w gronie osób podobnie myślących i przeżywających rzeczywistość, podobnie spędzających czas, podobnie bawiących się, słabo motywowanych do leczenia. Wtedy leczenie porzuca kilka osób na raz.
  • swoiste „powinowactwo duchowe” z osobami zobowiązanymi sądownie do leczenia lub w inny sposób przymuszonymi do leczenia jako z ofiarami podobnych nacisków, jakim został poddany sam pacjent. Była by to wówczas forma buntu i sprzeciwu, robienie „na złość’ innym.
  • nieświadoma zawiść, rywalizacja i agresja wobec członków zespołu terapeutycznego. Zawiść i agresja często wyrażają się w pytaniach i dociekaniach, czy ten lub inny terapeuta sam przypadkiem nie jest uzależniony od alkoholu, skoro pracuje na oddziale odwykowym, lub że sam ma w rodzinie alkoholika. Nieświadoma zawiść ma za źródło przekonanie, że terapeuta jest człowiekiem wyjątkowym, obdarzonym szczególnymi możliwościami i umiejętnościami i że ogólnie żyje mu się lepiej, zaś sam pacjent musi się borykać z nieuleczalną chorobą, ciężko walcząc o każdy dzień przeżyty na trzeźwo. Podąża za nim przekonanie w swoich podstawach dewaluujące terapeutę, a które wyraża nieuświadomioną chęć pozbawienia terapeuty jego wiedzy oraz umiejętności, odarcia i ograbienia z potencjału. Nieświadoma agresja jest rzadko rozpoznawanym i interpretowanym mechanizmem.
  • problemy separacyjne związane z zakończeniem terapii w ośrodku. To zagadnienie wymaga nieco szerszego omówienia. Każdy proces terapeutyczny, w tym także odbywający się w grupie i za pośrednictwem grupy wywołuje bądź nasila emocje bliskości i przywiązania. Pacjenci wchodzą między sobą i z poszczególnymi członkami zespołu terapeutycznego w bliskie, emocjonalnie angażujące związki. Stają się sobie bliscy, zaczynają się lubić. Doceniają komfort współpracy. Jednocześnie często mają w swoich doświadczeniach osobistych bolesne sytuacje porzucenia. Obroną przed spodziewanym porzuceniem jest porzucanie samemu. Może się to wyrażać w nie do końca świadomy sposób w przeczuciu bardziej, niż w myśli, że „wyjadę sam zanim mnie stąd wyrzucą”.
  • lęk przed oczekiwanym lub spodziewanym zagrożeniem, czy brakiem poczucia bezpieczeństwa. Normy, warunki i sposób organizacji terapii sprawia, że Ośrodek jako całość pełni funkcje ochraniające. Paradoksalnym mogłoby się wydawać, ale czym ostrzejszy reżym, związany na przykład z normami i zakazami i regulaminem, tym bardziej bezpieczny staje się w odbiorze pacjentów. Jest to leczące uzupełnianie deficytów rozwojowych. Należy pamiętać, że w przypadku głębokich patologii charakteru ludzie ci stykali się z brakiem elementarnych norm. Granice były rozmyte lub nie było ich wcale. Ta sama osoba, na przykład rodzic, raz był miły i opiekuńczy, raz reagował opryskliwym i agresywnym traktowaniem, poniżaniem i wykorzystywaniem, a także z przemocą fizyczną. Normy i standardy zachowania stawały się w ten sposób normami przemocy, bo każdy nakaz lub zakaz mógł być przeżywany jako wstęp lub zapowiedź przemocy. W warunkach ośrodka terapeutycznego, jeśli norma jest podana w bezpieczny i życzliwy sposób, choć początkowo będzie kojarzona z agresją lub restrykcją, z czasem, jeśli będzie konsekwentnie przestrzegana, stanie się wewnętrznym standardem i układem odniesienia, a w odległej perspektywie elementem ułatwiającym funkcjonowanie i porządkującym życie. Wielokrotnie obserwowałem, że mieszkańcy początkowo nieprzychylnie bądź wrogo odnoszący się do norm, sami zaczęli energicznie domagać się ich konsekwentnego przestrzegania i egzekwowania.

 

Leczenie pogłębione

Jak wskazuje doświadczenie, wielu alkoholików rezygnuje z leczenia niemal natychmiast po jego podjęciu; niektórzy rezygnują wkrótce po zakończeniu terapii podstawowej, a przecież po ukończeniu terapii podstawowej wskazane jest kontynuowanie leczenia pogłębionego. Prowadzą je wszystkie placówki leczenia odwykowego. Zasadność takiego postępowania wynika z faktu, że alkoholik po świeżo zakończonym leczeniu podstawowym nie jest jeszcze gotowy, żeby samodzielnie radzić sobie z problemami życiowymi. Jego umiejętności społeczne są nikłe. Nie potrafi realistycznie ocenić siebie i swojej sytuacji związanej z trzeźwieniem, brakuje mu krytycznego wglądu w siebie. Patrzy na świat przez pryzmat lęków albo myślenia magiczno-życzeniowego. Mechanizm nałogowego regulowania uczuć sprawia, że nie umie poradzić sobie z silnymi, zwłaszcza przykrymi emocjami inaczej niż w nałogowy sposób. Ma wiele osobistych problemów, których nie potrafi rozwiązać. Dotyczą one na przykład trudności w podejmowaniu decyzji. Waha się między starym a nowym stylem życia. Nie potrafi bezpiecznie i efektywnie gospodarować swoim czasem oraz planować. Istnieje spore niebezpieczeństwo, że zacznie zastępować jedno zachowanie nałogowe innym. Na przykład pić zwiększające się ilości kawy, palić coraz więcej papierosów, sięgać po leki psychotropowe; nie w celu leczenia, ale w celu odurzenia. Nasilą się inne zachowania o charakterze nałogowym lub przymusowym służące rozładowaniu napięcia emocjonalnego. Jego (alkoholika) umiejętności radzenia sobie z wyzwaniami codzienności są więc na razie bardzo skromne. Pacjent ma za sobą dopiero początek procesu zdrowienia. Jest bardzo dobrze, jeśli leczenie podstawowe wzbudzi w nim motywację do abstynencji i zmiany (trzeźwienia). Dobrze jest gdy rozpozna związki między piciem alkoholu a narastającymi lawinowo problemami życiowymi. Stopniowo rozwija w sobie zdolność do efektywnego i trzeźwego oraz zdrowego życia gdy nauczy się racjonalnego myślenia. Doświadczanie rzeczywistości wokół siebie i doświadczenie siebie na trzeźwo, bez znieczulającego wpływ alkoholu, jest związane z dużym dyskomfortem psychicznym. To tak jakby przeżywać swoją bolesną chorobę bez leków znieczulających. Wcześniej myślał, że gdy przestanie pić, jego życie będzie wolne od takich przeżyć. Tak się jednak nie dzieje i dlatego może narastać w nim poczucie frustracji i niezadowolenia. Zwłaszcza jeśli trzeźwieje nie dla siebie, a dla innych. Czuje się zawiedziony i oszukany. Miało być lepiej, a jest co najwyżej tak samo.

Leczenie, w tym także pogłębione, musi się odbywać w poradniach. Nie wolno przenosić go w całości do schronisk i noclegowni. Sami bezdomni twierdzą, że terapia z innymi ułatwia im zaakceptowanie swojego alkoholizmu jako choroby „demokratycznej”. Stopniowo przestają czuć się gorsi. Byli też tacy mieszkańcy Schroniska, którzy z uwagi na trudności z dojazdem do Wrocławia, brak czasu i brak pieniędzy, proponowali utworzenie na terenie Schroniska grupy AA. Byłoby to jednak z dużą szkodą dla leczących się, bowiem w grupach jednorodnych leczący powielaliby wciąż te same schematy myślenia. W Schronisku, wśród mieszkańców, nadal pokutuje pesymizm i poczucie bezradności, a wyjazd poza Schronisko i kontakt z osobami znajdującymi się w często w znacznie lepszej sytuacji życiowej budzi nadzieję, ale też daje wymierne korzyści, jak na przykład możliwość znalezienia pracy, spędzenie wolnego czasu w bezpiecznym otoczeniu. Są też oczywiście pewne ograniczenia i utrudnienia. Dość częstym zjawiskiem, obserwowanym raczej w źle pracujących grupach AA jest wzajemne porównywanie siebie lub wyróżnianie siebie na tle innych w myśl kryterium „lepszy” lub „gorszy” alkoholik. Stwierdzenie „ja mam dom i rodzinę, stałą pracę, a ty nie” czy refleksja „ja denaturatu jeszcze nie piłem, a ty pijesz, więc jesteś ode mnie gorszy” jest zwykłym zabiegiem obronnym z grupy mechanizmów iluzji i zaprzeczania i jest oraz musi być w tych terminach interpretowane. Paradoksalnie w gorszym psychologicznie położeniu jest ten kto tak o sobie myśli, niż ten, kto jest bezdomnym i pił denaturat, a teraz już tego nie robi, bo daje dowód, że się zmienia, a ten kto tak pogardliwie o innym myśli, daje dowód braku dojrzałości.

Według relacji osoby bezdomne, alkoholicy leczący się w rożnych ośrodkach terapeutycznych w grupach różnorodnych są zazwyczaj akceptowani tak przez innych pacjentów jak i przez personel. Przejawy szykanowania choć występują, są incydentalne, a jeśli wyjdą na jaw, są przedmiotem energicznych oddziaływań ze strony terapeutów. Z relacji mieszkańców wiem także, że dostają pozytywne psychiczne wsparcie od współpacjentów. Z drugiej jednak strony zbyt częste występowanie takich zjawisk świadczy o zaniedbaniach ze strony personelu terapeutycznego.

Bardzo dobrze, jeżeli mieszkańcy Schroniska podejmują leczenie pogłębione w miarę szybko, wkrótce po ukończeniu leczenia podstawowego. Tak się jednak nie dzieje, a przyczyn jest kilka. Dominującą rolę odgrywa silny opór przed kontynuowaniem leczenia w ogóle. Mieszkańcy wyrażają to licznymi racjonalnymi argumentami, w zasadzie rzeczowymi i pragmatycznymi, ale przy bliższym poznaniu jednak obronnymi. Argumenty padają przeróżne. Najczęściej chodzi zracjonalizowanie własnego oporu przed leczeniem i obarczenie odpowiedzialnością oraz poczuciem winy kierownictwa i opiekunów.

Jednym z nich jest chęć podjęcia pracy na nowo lub powrotu do starej pracy, często poza miejscem dotychczasowego pobytu, ze skomplikowanymi dojazdami itp. Mieszkańcy wyjeżdżają w delegację, nawet do odległych miejscowości w Polsce. Pracę traktują jako argument przetargowy w negocjacjach z kierownictwem Schroniska. Skarżą się, że nie mają pieniędzy, wyżywienie w Schronisku jest niewystarczające, nie mają papierosów, kawy itp.

Łatwo zarzucić kierownictwu, że żąda opłat za pobyt w Schronisku a jednocześnie utrudnia lub uniemożliwia podjęcie pracy, gdyż „zmusza” do leczenia odwykowego. Mieszkańcy bronią się w ten sposób przed wszystkimi obciążeniami jakie się wiążą z leczeniem i tu trzeba koniecznie zachować dystans i zdrowy rozsądek. Mieszkańcy, którzy zbyt szybko podejmują pochłaniającą ich czas i energię pracę, szybko też złamią abstynencję. Pracują z reguły do pierwszej zaliczki lub do pierwszej wypłaty. Bywały wypadki, że okradali swoich pracodawców aby zdobyć pieniądze na dalsze picie. Podejmowali zobowiązania, których nie respektowali. Trudno się czasem dziwić pracodawcom, że mieszkańców Schroniska traktują jak pracowników drugiej kategorii, proponując im najniższe stawki godzinowe, niemal zawsze w ramach zatrudnienia „na czarno”. Niestety, przykłady wykorzystywania mieszkańców są liczne. Nawet cieszący się zaufaniem pracodawcy proponują mieszkańcom skandalicznie niskie stawki godzinowe. Mieszkańcy „odpłacają” im niską jakością pracy, częstymi porzuceniami pracy, piciem alkoholu w miejscu pracy, kradzieżami.

Oczywiście nie można mieszkańcom zabronić podejmowania pracy, ale należy ich konfrontować z takimi mechanizmami, jak opór przed leczeniem, lęk przed zależnością, zachowania ucieczkowe. Zachęcając do zachowania prymatu leczenia nad pracą zarobkową można odwołać się do obserwacji, że coraz więcej pracodawców zwalnia leczących się nawet kilka godzin wcześniej z pracy, że umożliwiają im kontynuowanie terapii, że pracodawca woli mieć niepijącego, choć leczącego się pracownika, niż pracownika, który wprawdzie będzie pracował o kilka godzin w tygodniu dłużej, ale po miesiącu zacznie pić, a ciąg potrwa wiele dni i taki pracownik do pracy już nie wróci.

Leczenie pogłębione jest zobowiązaniem długoterminowym. Mieszkańcy nie uwzględniają, że terapia podstawowa jest i powinna być jedynie wstępem do dalszego leczenia. Dość często alkoholicy kończący leczenie podstawowe mają przekonanie, że są już wyleczeni i że w związku z tym mogą już wrócić do picia. Często jadąc na terapię podstawową kierują się przekonaniem że tam nauczą się pić w sposób bezpieczny i kontrolowany, lub nauczą się mechanizmów pozwalających im nie odczuwać głodu alkoholowego, zespołu abstynencyjnego.

Terapia pogłębiona trwa z reguły kilka miesięcy. Po niej naturalne jest kontynuowanie leczenia w innych formach, ale termin jego zakończenia nie jest określony. Przyjmuje się powszechnie, że leczenie nie kończy się nigdy i trwa do końca życia. Zmieniają się jedynie jego formy i intensywność, tak jak zmieniają się problemy pacjentów i ich potrzeby.

W ramach terapii pogłębionej ważne jest ukończenie warsztatów poświęconych radzeniu sobie w sytuacjach trudnych i zagrażających. Forma warsztatowa sprawdza się i jest adekwatna do potrzeb, możliwości i oczekiwań poszczególnych mieszkańców i daje najlepsze efekty, bowiem nabywanie nowych umiejętności społecznych w formach warsztatowych zdaje się być najbardziej obiecującą formą terapii i w perspektywie wieloletniej może przynieść najwięcej korzyści. Zajęcia w ramach terapii pogłębionej mogą obejmować właściwą terapię pogłębioną uczącą lub doskonalącą strategię radzenia sobie z napięciem i stresem, utrwalającą i pogłębiającą wiedzę nabytą podczas terapii podstawowej. Ponadto uczy się w niej metod rozpoznawania sygnałów ostrzegawczych i zapobiegania nawrotom picia. Inną formą zajęć jest Trening Asertywnych Zachowań Abstynenckich jako odrębne przedsięwzięcie, choć czasem jego elementy wchodzą w skład podstawowej terapii i terapii pogłębionej. TAZA poświęcona jest uczeniu i doskonaleniu umiejętności odmawiania picia w sytuacji kontaktu z alkoholem. Uzupełnieniem są warsztaty poświęcone pracy nad złością, poczuciem krzywdy. Są to zajęcia poświęcone uczeniu się konkretnych umiejętności społecznych.

 

Inne uzależnienia

Kilka procent mieszkańców Schroniska (i tu również nie dysponuję szczegółowymi danymi) jest uzależnionych bądź od innych substancji psychoaktywnych (narkotyki, leki o działaniu psychotropowym) i te uzależnienia nazywamy chemicznymi, bądź jest uzależniona od różnych, w efekcie destrukcyjnych zachowań. Tę postać nazywamy uzależnieniami niechemicznymi. Zalicza się do nich miedzy innymi hazard, ale także uzależnienie od internetu, gier niehazardowych, komputera, pracy i seksu. Choć w wymiarze społecznym zdają się nie być tak zagrażające, (może z wyjątkiem hazardu), jak alkoholizm czy narkomania, to dla samego uzależnionego są podobnie destrukcyjne i uporczywe i trudne w leczeniu.

 

Uzależnienie od leków

Chodzi głównie o uzależnienie od leków o działaniu uspokajającym, wśród których dominują tak zwane benzodiazepiny. Leki te, podobnie jak alkohol, aktywizują te same ośrodki w mózgu (receptory GABA-A), a ich działanie uzupełnia, lub zastępuje działanie alkoholu. Alkoholicy, którzy odstawili alkohol cierpią z powodu braku jego euforyzującego, uspokajającego, nasennego lub rozhamowującego działania. Nie pijąc alkoholu cierpią na objawy abstynencyjne i głód alkoholu, a wskazane niedobory uzupełniają działaniem leków, w tym wypadku na przykład benzodiazepin. Z czasem zaczynają je stosować zamiennie, na przykład w sytuacji, gdy nie mają dostępu do alkoholu, np. z braku pieniędzy na alkohol, gdy leki są łatwiej dostępne lub gdy chcą wykazać otoczeniu, że już nie piją alkoholu. Co więcej, przyjmując i to zwiększające się dawki leku, są w stanie utrzymać abstynencję od alkoholu, choć jednocześnie uzależniają się od leków. Jest to de facto kontynuacja uzależnienia, ale w innej formie.

Działanie tych preparatów można dość łatwo rozpoznać po zaburzeniach zachowania, głównie zaburzeniach mowy, tzw. „zamazaniu” mowy, ospałości i spowolnieniu, zaburzeniach koncentracji uwagi, zaburzeniach równowagi, swoistemu „uspokojeniu” i zobojętnieniu. Łatwo to można spostrzec u osób, które znane są ze swojej wcześniejszej aktywności lub pobudliwości.

Zbliżonym problemem jest nadużywanie zaleconych leków czyli zażywanie ich w dawce wyższej, niż zalecona, częściej niż zostało to zalecone, przy czym nie wynika to z niewiedzy czy lekceważenia, ale jest świadomym działaniem zmierzającym do uzyskania stanu odurzenia. Takie zachowania należy różnicować z działaniami o charakterze samobójczym. Zbliżoną kategorią jest używanie leków uspokajających niezgodnie ze zleceniem.

 

Uzależnienia krzyżowe

Odrębnym zagadnieniem są tak zwane uzależnienia krzyżowe. Polegają one na jednoczesnym uzależnieniu od dwóch lub więcej substancji, przy czym zażywanie ich dokonuje się równocześnie bądź na przemian. Najczęściej spotykaną odmianą jest uzależnienie od alkoholu i leków, lub uzależnienie od narkotyków i alkoholu.

Tu również nie potrafię podać precyzyjnych danych procentowych, bo takich badań nie prowadziłem, ale z moich wieloletnich obserwacji wynika, że uzależnione krzyżowo osoby mogą stanowić około 1% leczących się mieszkańców Schroniska.

 


 

Wskazówki metodyczne do pracy opiekunów

Obserwuję, że relacje w Schronisku (między mieszkańcami) bardzo często są budowane w oparciu o agresję, przemoc i wykorzystywanie. Nawet sposób zwracania się mieszkańców do siebie bywa agresywny. Często spotykaną formą budowania relacji jest cwaniactwo i wyzysk. Przeniesiono tu wiele elementów funkcjonowania z warunków więziennych. Mieszkańcy, przynajmniej niektórzy, mają skłonności do budowania struktur subkulturowych. Na przykład nie wolno/nie powinno się współpracować z opiekunami, tak jak nie wolno współpracować z więzienną ochroną. I w takim rozumieniu opiekunowie są albo niepotrzebnym dodatkiem do Schroniska, albo są narzędziem do uzyskania czegoś do zjedzenia, łóżka do spania, czystej pościeli itd. Z tego względu wykonywanie pracy na rzecz Schroniska, o czym będę jeszcze pisał, jest zajęciem „frajerskim”.

Inną ważną dla nich normą jest to, że nie wolno skarżyć się na zachowanie innych mieszkańców. Nie jestem zwolennikiem donosicielstwa, ale tu chodzi bardziej o zgłaszanie opiekunom zjawisk patologicznych. Głównie przemocy, kradzieży czy picia alkoholu. Wiele w tym względzie zależy od opiekunów. Mieszkaniec zgłaszający takie fakty wiele ryzykuje. Może zostać zepchnięty na margines życia schroniskowego. Będzie bojkotowany, wyśmiewany i znieważany. Będzie się bał, że zostanie pobity, gdy spotka się z wrogo do siebie usposobionymi mieszkańcami gdzieś poza schroniskiem. Gdy zaś wróci do picia, na dworzec, do „pustostanu”, to nikt go nie „poratuje” poranną porcją alkoholu na kaca. Co więcej, podjęcie współpracy z opiekunami oznacza dla nich „spalenie mostów” łączących ich z innymi bezdomnymi, a to, przynajmniej w początkowym okresie trzeźwienia i leczenia, jest dla nich zdecydowanie za trudne. Gdy więc mieszkaniec spotka się z odwlekaniem, lekceważeniem lub zaniechaniem działania ze strony któregoś z opiekunów, to prawdopodobnie już więcej nigdy nie zgłosi podobnego faktu. Wobec tego potencjalna agresja i mściwość innych mieszkańców musi zostać zrównoważona autorytetem opiekunów – wszystkich opiekunów.

Zjawiska i procesy zachodzące między mieszkańcami Schroniska dotyczą także ich stosunku do leczenia odwykowego. Ten problem z wolna się marginalizuje, ale jeszcze kilka lat temu do częstych należały kpiny z leczących się, których traktowano jako gorszych, głupszych, jako zależnych od kierownika i opiekunów „frajerów”, którzy dali się złapać na piciu alkoholu i dlatego teraz muszą to odpokutować w postaci leczenia odwykowego. Dość długo (czy nadal, tego nie wiem) mieszkańcy używali pogardliwego określenia oddziału terapeutycznego w Czarnym Borze. Leczenie w nim nazywali „wyjazdem do Czarnucha”. Skojarzenie z rasistowskim i oznaczającym pogardę dla Murzynów („frajerów”) określeniem jest aż nadto oczywiste. Z czasem jednak inne pytanie „Ja jestem po Czarnuchu, a ty?” wyrażało z jednej ciekawość co do miejsca, w którym ktoś odbywał swoje leczenie odwykowe, ale drugiej strony to pytanie było potwierdzeniem ze strony pytającego, że się leczy, co znaczy, że nie pije. Bardzo długo standardem było bojkotowanie zaleceń podjęcia leczenia odwykowego, dewaluowanie jego wartości, znaczenia i efektów. Normą było picie alkoholu, nawet w Schronisku i chwalenie się tym. Myślę, że i dziś, jeśli opiekunowie oczekują od wszystkich mieszkańców dobrowolnego podjęcia zasady abstynencji, to spotka ich z pewnością rozczarowanie. Wielu mieszkańców chce pić, nie wyobraża sobie życia bez alkoholu i dlatego będą się bawić z opiekunami w „chowanego”. Będą pili i będą próbowali ukryć picie. Będą pili w piwnicy, w tajemnicy, w łóżku „pod kołdrą”, w świetlicy, w ubikacjach, późną nocą. Tacy mieszkańcy będą wymagali od współmieszkańców dochowania tajemnicy i będą atakowali „donosicieli”. Jeszcze kilka lat temu, gdy mieszkańców z dłuższą abstynencją było niewielu, gdy w przewadze byli pijący, jedynie autorytet kierownictwa i opiekunów mógł ochronić leczących się przed agresją, głównie słowną, ze strony pijących. Dziś sytuacja uległa znacznej poprawie. Mieszkańcy z dłuższą abstynencją na tyle umocnili się w swojej trzeźwości, na tyle okrzepli, że nie pozwolą sobie na arogancję i kpiny. Nauczyli się regulować stosunki z pijącymi poprzez unikanie ich towarzystwa, gdy ci są pod wpływem alkoholu, gdy nie przestrzegają zasad współżycia, gdy są agresywni lub próbują kogoś wykorzystać. Jednocześnie stają się bardziej tolerancyjni i wyrozumiali, nie unikają ich, gdy ci pierwsi stosują się do zasad obwiązujących w Schronisku. Po spełnieniu tych warunków żyje się im w tym miejscu dużo łatwiej.

 

Działania pożądane

Rzetelna i kompetentna, podana w bezpiecznej, nieagresywnej formie informacja na temat zaobserwowanych zachowań, postaw mieszkańców i preferowanych przez nich systemów wartości. W wielu przypadkach udzielanie informacji zwrotnych pozwala mieszkańcowi uporządkować myśli, uczucia i rozpoznać, które czyny są pożądane.

Kierowanie mieszkańca do kompetentnych osób (psychologa, terapeuty, lekarza).

Wsparcie emocjonalne w sytuacjach trudnych. Zachęta do podjęcia i utrzymania abstynencji, podjęcia leczenia, pracy. Opiekun będący dobrym wzorem do naśladowania szybko pozyska zaufanie ze strony mieszkańców. Naśladowanie i modelowanie zachowań są ważnymi instrumentami zmiany i rozwoju.

Zlecanie wykonania określonych prac, czynności na rzecz Schroniska. Zlecanie przedsięwzięć terapeutycznych czy innych. Ważne jest określenie realnego terminu wykonania tych czynności. Terminy te powinny być nieprzekraczalne i nie podlegać negocjacjom, ale oczywiście muszą być realistyczne. W całym procesie personel Schroniska powinien być „nieczuły” na wszelkie usprawiedliwienia i tłumaczenia mieszkańca, o ile nie wynikają one z obiektywnych okoliczności. Gwoli porządku muszę zaznaczyć, że i one powinny być weryfikowane. Dla przykładu: czy jakiś ważny i obiektywnie konieczny wyjazd, na przykład do Urzędu Pracy czy innego urzędu, wizyta u lekarza, nie mogły odbyć się w innym terminie? Do procedur weryfikacji i sprawdzania leczący się mieszkańcy są już przyzwyczajeni, bo poznali je podczas leczenia podstawowego w ośrodkach terapeutycznych. Tam od samego początku terapii szczególnie istotne było zawarcie bardzo jasnego i konkretnego kontraktu terapeutycznego, który uniemożliwiałby pacjentowi sabotowanie obowiązujących zasad i uzgodnień. Kontrakt taki z reguły jest bezwarunkowy i zawiera jasno określone konsekwencje jego nieprzestrzegania. Przykładowo w Czarnym Borze za stosunkowo łagodniejsze wystąpienia przeciw regulaminowi ośrodka, na przykład palenie papierosów w miejscach niedozwolonych, przeklinanie, gry hazardowe (karty), oglądanie programów TV w czasie niedozwolonym czy posiadanie niedozwolonych przedmiotów, pacjent otrzymuje tak zwaną „kropkę”, czyli ostrzeżenie. Trzy „kropki” powodują natychmiastowe wypisanie z oddziału. Dla porównania złamanie abstynencji także pociąga za sobą natychmiastowy wypis.

Takie traktowanie można przyrównać to do modelu dobrze funkcjonującej pary rodzicielskiej z dominującą rolą ojca, gdzie w kwestiach spornych, czy to podczas rozstrzygania konfliktów, czy w trakcie trudnych procesów podejmowania decyzji oboje rodzice prezentują wobec dziecka to samo stanowisko. W takiej relacji dziecko nie ma możliwości by wygrywać interesy jednego z rodziców przeciw drugiemu. Tym samym rośnie autorytet obojga rodziców, a dziecko nabiera umiejętności właściwego budowania relacji. Poznaje co jest dobre i pożądane, a co jest szkodliwe. Jest to ważne, bo większość mieszkańców Schroniska wspomina dzieciństwo jako pozbawione stałości i bezpieczeństwa, z często obecną przemocą, dzieciństwo wypełnione doświadczeniami niezgodnymi z oczekiwaniami, utratą najbliższych osób lub ich niedostępnością. Mieszkańcy sami mówią o ogromnym znaczeniu zgodności głoszonych przez opiekunów norm z tym, jak faktycznie postępują. Im bardzo zależy na klarownych zasadach i skutecznym egzekwowaniu norm. Są rozczarowani gdy spotkają się z pobłażliwością ze strony opiekunów.

Bardzo ważnym zadaniem jest wyeliminowanie picia alkoholu w Schronisku i uniemożliwienie przebywania w nim osób pijanych. Ponieważ nie można zrezygnować z przywożenia bezdomnych z dworca, to tylko dla tych osób można uczynić wyjątek. Pewnie wyjątków będzie więcej. Istotne jest jednak by zachować umiar.

Można, a być może nawet powinno się umożliwić leczącym się mieszkańcom dobieranie sobie lokatorów do pokoi tak, by mogli czuć się z nimi bezpiecznie. Pisząc o leczących się, mam na uwadze osoby utrzymujące abstynencję przez co najmniej kilka miesięcy. Byłaby to i wygoda i wyróżnienie dla nich za podejmowane wysiłki. Jeśli ten mechanizm się nie sprawdzi, to zawsze można z niego zrezygnować. Instrumentem ułatwiającym trzeźwienie stałoby się wyeliminowanie z tych sal osób, które piją alkohol. Mieszkanie w sali, w której przebywa osoba pijana, od której czuć alkohol, która zachowuje się agresywnie, zaczepnie, prowokacyjnie jest ogromnym zagrożeniem trzeźwości. Widok i zapach alkoholu jest silnym wyzwalaczem zewnętrznym głodu alkoholowego. Stres, napięcie, złość wywołane kłopotliwym zachowaniem, agresją pijanego człowieka, są wyzwalaczami wewnętrznymi głodu alkoholowego. W tych warunkach naprawdę trudno utrzymać abstynencję.

 

Działania niepożądane

Wchodzenie opiekuna w zbyt bliskie (koleżeńskie) relacje z wybranymi mieszkańcami. Wchodzenie z mieszkańcem w komitywę daje mu poczucie wyjątkowości i poczucie bycia tratowanym w szczególny sposób przez opiekuna lub cały zespół. Jest to sytuacja bardzo niekorzystna, bowiem daje podopiecznemu przekonanie, że może sobie pozwolić na więcej niż inni lub że ominą go konsekwencje za złamanie regulaminu. W gruncie rzeczy jest to dowód wewnętrznego rozbicia i słabości zespołu. Przestrzeganie zasady unikania nadmiernego zaprzyjaźniania się z mieszkańcami nie pozostaje w sprzeczności z zasadami miłosierdzia głoszonymi przez świętego Brata Alberta. Należy jedynie odróżniać miłosierdzie od nieostrożności i niekompetencji.

Niewskazane jest wchodzenie opiekuna w rolę terapeuty czy psychologa i decydowanie, które działania terapeutyczne i w jakim zakresie są pożądane i skuteczne, a które nie - z tych samych względów co wyżej opisane.

Przyzwalanie na działania zabronione lub niepożądane. Bardzo ważna jest struktura wewnętrzna Schroniska. Ściśle określona i przestrzegana hierarchia (podział kompetencji odpowiedzialności, ról, zadań i obowiązków) wzmacnia sam organizm Schroniska, ale też daje mieszkańcom poczucie bezpieczeństwa oraz silny i stabilny układ odniesienia. Uniemożliwi to mieszkańcom tworzenie podziałów w obrębie personelu Schroniska oraz wygrywanie interesów jednych przeciw drugim. W rozmytej, niejasnej strukturze toczy się walka o podział ról. Początkowo mieszkańcy, gdy przyjeżdżają do Schroniska, gdy są chorzy, osłabieni, po raz pierwszy w nowym miejscu, dość łatwo wchodzą w relację zależności i trwają w niej bez widocznych cech oporu. Ale po pewnym czasie, gdy nabiorą sił, a szczególnie gdy jeszcze napotkają na rozmytą strukturę i niejasne zależności oraz podział ról między personelem, sami „zażądają” właściwego miejsca dla siebie. Będą walczyli o role i pozycję w Schronisku, tak jak w każdej innej grupie, w której by się znaleźli. Zatem za szkodliwe uważam ukrywanie przed kierownictwem i innymi pracownikami Schroniska niepożądanych działań i zachowań mieszkańców, tworzenie z mieszkańcami wspólnych tajemnic i sekretów, zwłaszcza w sytuacjach obejmujących procesy podlegające regulaminowi Schroniska. Mam na myśli ukrywanie faktów łamania przez nich abstynencji (alkohol, leki, narkotyki, i inne), nie wyciąganie konsekwencji z nieobecności na zajęciach terapeutycznych, czy mityngach grup AA, bagatelizowanie agresywnych zachowań. Nawet jeżeli któryś z mieszkańców podaje takie informacje w zaufaniu lub tajemnicy, to i tak musi o nich wiedzieć ktoś z kierownictwa Schroniska. Każde zaniechanie działania, a nieinformowanie jest również zaniechaniem działania, jest według naszych kryteriów naganne, ale przez niektórych mieszkańców jest odbierane jako przyzwolenie na dane zachowanie. Musimy o tym stale pamiętać. Co więcej, wpisuje się ono w ich model świata i rządzących nim zasad, a z niego płynie nie w pełni świadoma chęć narzucenia opiekunom i kierownictwu Schroniska swoich wizji norm i zasad. Oczywiście patologicznych. Przecież żebranie lub wyłudzanie pieniędzy na alkohol w myśl zasady „chodzenia po klamce” lub „chodzenia po kancie” jest możliwe tylko wówczas, gdy część społeczeństwa ignoruje zalecenie „nie daję (pieniędzy) na ulicy”.

Do trudniejszych należą sytuacje, w których cieszący się zaufaniem mieszkaniec zaczyna sobie rościć prawa do wchodzenia w rolę opiekuna (znam takie przypadki). Przyjmuje wobec innych mieszkańców postawę wyższościową, nierzadko arogancką. Wydaje im polecenia. Stosuje przymus fizyczny i kary. Sami mieszkańcy, może trochę z zawiści i rywalizacji, śmieją się z takich osób nazywając je ironicznie „funkcyjnymi”. W pewnym sensie dają w ten sposób wyraz swojemu niezadowoleniu, bo sami sobie nie życzą takiej sztucznej i nienaturalnej gradacji, ale bywają bezradni wobec takich osób, za którymi stoi autorytet kierownika lub opiekunów. Prawdopodobnie nie odważą się protestować i interweniować w sposób jawny. Wszelkie niejawne zachowania, dwuznaczne i aluzyjne mówienie przez mieszkańców o sprawach istotnych, o realiach bytowania w Schronisku świadczą o wysokim poziomie ich lęku.

Szczególnie niebezpieczne są podejmowane przez mieszkańców próby testujące możliwości i odporność psychiczną poszczególnych opiekunów. Należą do nich działania wzbudzające w opiekunach złość i prowokujące zachowania agresywne. W natłoku obowiązków, w sytuacji zmęczenia i przeciążenia pracą łatwo można ulec złości. Ale należy pamiętać, że takie zachowania są na rękę mieszkańcom. Z jednej strony dają wyraz słabości pracowników, z drugiej wpisują się w model świata mieszkańców; model świata rządzonego przez przemoc i wykorzystywanie innych. W tym wypadku źródłem przemocy jest sam opiekun. W takim modelu ci bardziej zdemoralizowani i zdegradowani bezdomni czują się dobrze. Trzeba jednak koniecznie zaznaczyć, że jest tak prawdopodobnie dlatego, że innego świata i innego życia nie znają. Jak zatem mają się zmienić, gdy się w swoim dorosłym życiu na nowo z tym modelem stykają? Bycie ofiarą agresji prawie zawsze jest dla nich demotywujące do zmiany i rozwoju.

Kolejnym problemem może być dewaluowanie pracy i zapału opiekunów. Często mieszkańcy kwestionują wszelkie dobro jakiego doświadczają i koncentrują się na negatywnych aspektach, bowiem z doświadczenia wiedzą, że negatywne strony są zwykle powtarzalne i „pewniejsze”. Będą zatem do nich dążyć i prowokować je. Z tego względu często, choć z reguły nieświadomie, nie przechowują dobrych wspomnień, a autorów dobrych wspomnień dewaluują. Lepiej pamiętają te złe doświadczenia. Z trudem akceptują słowa pochwały. Czasem bronią się przed nimi wręcz domagając się ostrej krytyki. Często, choć nieświadomie mogą prowokować krytykę. Nie mają zaufania do słów rozmówcy. Kwestionują prawdziwość słów lub tłumaczą sobie, że dana osoba tylko próbuje ich pocieszać lub kiepsko ich zna (tu właśnie jest ukryta dewaluacja), więc ta opinia nie jest nic warta. Negatywne opinie dochodzą do ich świadomości znacznie łatwiej i tego może płynąć chęć wzbudzenia czyichś zachowań agresywnych. Mogą być to również działania wzbudzające w opiekunach poczucie winy, poczucie nadmiernej odpowiedzialności za mieszkańca. Mogą to być działania sugerujące opiekunowi, że dany mieszkaniec jest w szczególnie złym położeniu, szczególnie ciężko doświadczony przez życie, jednocześnie wskazując osoby winne. W takiej sytuacji łatwo można dokonać swoistej przeciwidentyfikacji i by nie utożsamiać się z osobami winnymi i odpowiedzialnymi za trudny los mieszkańca przyjąć jego skrajnie subiektywny punkt widzenia i podobnie jak on, jego kategoriami podzielić ludzi na „dobrych” i „złych”. Identyfikować się z mieszkańcem w jego złości na „złych”, wychodzić naprzeciw jego roszczeniowej postawie wobec „świata”. Chciałbym zaznaczyć, że nie ma czegoś takiego jak „świat w ogóle”, ”ludzie w ogóle”, „rodzina w ogóle”. Jest jednostkowy i indywidualny „świat” konkretnego mieszkańca z jego własnym wpływem i udziałem w doświadczeniach życiowych. Zdejmowanie z niego odpowiedzialności za przeszłość i przyszłość jedynie pogarsza jego sytuację.

Wykorzystywanie mieszkańców dla swoich celów. Zachęcanie do wykonywania prac na swoją korzyść bez stosownego wynagrodzenia rozmywa relację łączącą pracownika (opiekuna) z mieszkańcem. Uczy mieszkańców sposobów wkradania się łaski opiekuna. Podobnie jest z wysyłaniem mieszkańców do sklepu, apteki i inne. Także szkodliwe jest korzystanie z ich pomocy w sposób, który pozostaje w sprzeczności z ustaleniami regulaminu Schroniska.

 


 

Zagadnienie tzw. „wychodzenia z bezdomności”

Możliwości i ograniczenia

Omawiając zagadnienie wychodzenia z bezdomności należy mieć na uwadze to, że stan psychofizyczny wielu mieszkańców Schroniska jest zły lub bardzo zły i prawdopodobnie nie będzie lepszy. Ciężej chorzy mieszkańcy, a nawet tacy, którzy nie chcą podjąć pracy, mogą nalegać na uzyskanie świadczeń socjalnych. W przypadku przewlekle chorych mieszkańców nie budzi to wątpliwości, ale nierzadko się zdarza, iż niektórzy zdrowi mieszkańcy nie chcą aktywnie poszukiwać pracy, nie wierzą, że mogą jeszcze znaleźć zatrudnienie, są negatywnie nastawieni do pracy i regularnych obowiązków lub przyjmują eksploatatorską postawę. Oni także potrafią nalegać na przyznanie świadczeń socjalnych. W ich przypadku takie zabiegi mogą być tylko szkodliwe. Niektórzy z nich jeszcze mają możliwości usamodzielnienia się i trzeba z nimi o tym rozmawiać.

 

Problem zasiłków socjalnych

Jak wiadomo, zasiłki z pomocy społecznej przysługują osobom całkowicie niezdolnym do pracy z powodu wieku lub niepełnosprawności(zasiłek stały), ze względu na długotrwałą chorobę, niepełnosprawność czy bezrobocie (zasiłek okresowy) lub w celu zaspokojenia niezbędnej potrzeby bytowej (zasiłek celowy) Niektórzy mieszkańcy chętnie korzystają z tego dobrodziejstwa, jakim są zasiłki socjalne. Świadczenia te nazywają pogardliwie „dziadowizną”. Nie tylko dlatego że są one niskie. Oni mają pretensję do Państwa i systemu opieki społecznej za to, że skazują ich na „dziadowanie”. Co więcej, są przekonani, że kierownictwo Schroniska „ograbia” ich ze znacznej części „ich” pieniędzy potrącając część „dziadowizny” tytułem opłat za pobyt w Schronisku. Tkwiąc zatem w poczuciu krzywdy uważają, że ta część, która im pozostaje, swobodnie może zostać przeznaczona na „przyjemności”, czyli używki - kawę, papierosy i alkohol. Są zdziwieni, gdy ktoś im robi z tego powodu wyrzuty.

 

Chorzy i starsi mieszkańcy

Co zaś dotyczy chorych otrzymujących rentę lub emeryturę, to najczęściej wysokość tych świadczeń społecznych nie zapewnia im możliwości samodzielnego życia. Może być ich stać jedynie na opłacenie pobytu w DPS lub Schronisku. Oni niestety bardzo często także nie troszczą się o swoją przyszłość i ważniejsze dla nich jest to, czy będą mieli pieniądze na kawę i papierosy. Z reguły nie martwią się o to, gdzie będą mieszkali za kilka lat. Podobnie problem dotyczy tych mieszkańców, którzy przekroczyli wiek emerytalny ale nie nabyli uprawnień emerytalnych, bo nie mają odpowiednio długich okresów składkowych.

Zbliżoną grupę stanowią mieszkańcy, którym wiek uniemożliwia w naszych realiach znalezienie stałej pracy. Jeśli do tego jeszcze mają bardzo niskie kwalifikacje zawodowe i/lub są schorowani, to mogą liczyć tylko na opiekę Schroniska. Z myślą o nich można opracować program pomocy uwzględniający ich możliwości i ograniczenia, a wtedy być może niezbędne okaże się stworzenie im warunków pobytu w Schronisku na wiele lat, to jest do czasu uzyskania miejsca w Domu Pomocy Społecznej. Do tego czasu Schronisko będzie pełniło tę substytucyjną funkcję.

 

Programy

Uważam za niecelowe forsowanie programów wychodzenia z bezdomności tylko dlatego, że jest to modne, istnieje społeczne zapotrzebowanie na takie działania i że jest to obiektywnie potrzebne. Trzeźwiejący bezdomni alkoholicy mówią, że bezdomność zaczyna być do przyjęcia, jeżeli nie jest na całe życie, ale wychodzenie z ośrodków powinno być celem realizowanym stopniowo i z przygotowaniem. Zbyt szybka i pochopna próba usamodzielnienia, czy to podejmowana z inicjatywy samego bezdomnego, czy wymuszana na nim, kończy się z reguły niepowodzeniem. W efekcie odbiera nadzieję temu, kto zaryzykował oraz innym, którzy te kroki bacznie obserwują. Lepiej jest, gdy mieszkaniec Schroniska pozostanie w nim nawet przez kilka lat, niż gdyby miał złamać abstynencję i przenieść się na tzw. „berzę”. Wydaje mi się, że koszt utrzymania niepijącego mieszkańca w Schronisku i tak jest niższy od tego, które niosłoby ze sobą drogie, często wysokospecjalistyczne i długoterminowe leczenie szpitalne czy ambulatoryjne w sytuacji, gdyby złamał abstynencję, bo takie z reguły są następstwa zbyt wczesnego usamodzielniania się.

 

Bezdomność

Według danych pochodzących od instytucji rządowych przyczyny bezdomności są następujące:

  • rozpad rodziny i eksmisja
  • uzależnienia
  • powrót z zakładu karnego bez możliwości zamieszkania
  • likwidacja hoteli pracowniczych
  • brak stałych dochodów
  • przemoc w rodzinie
  • powrót ze szpitala psychiatrycznego

 

Wszystkim zainteresowanym zapewne znane są trzy formy radzenia sobie z problemem bezdomności: działania o charakterze profilaktycznym, to jest zapobiegające utrwalaniu się i poszerzaniu zjawiska bezdomności, przedsięwzięcia o charakterze osłonowym, czyli zapobiegające degradacji biologicznej i społecznej osób bezdomnych i działania o charakterze aktywizującym w znaczeniu przedsięwzięć zmierzających do wyprowadzania z bezdomności. Nas chyba najbardziej interesują działania aktywizujące. W warunkach Schroniska taki program opracowują Kierownictwo i opiekunowie przy współudziale innych zatrudnionych osób, lekarza, terapeuty i psychologa we współpracy z bezdomnymi. Jego realizacja wymaga konsekwencji, która zachęci do aktywnego współdziałania bezdomnego w rozwiązywaniu jego własnych problemów życiowych. Konieczne jest oczywiście zindywidualizowanie postępowania z bezdomnym. Mieszkańcy podkreślają ważność motywowania ich do uzyskiwania samodzielności zarówno przez personel ośrodków, w których przebywają, jak i przez terapeutów, którzy ich leczą. Najgorsze to odbieranie im nadziei na inne życie. Brak wiary w możliwości bezdomnego szybko przekształci się w jego własny brak wiary. Nie zachęcam jednak do huraoptymizmu by nie wyrządzać nikomu krzywdy poprzez budowanie nierealistycznych wizji. Musimy jednak pamiętać, że mieszkańcy przejmują od nas sposób myślenia o nich.

Przez wychodzenie z bezdomności rozumiem uzyskanie miejsca stałego i zalegalizowanego pobytu połączonego z zameldowaniem stałym lub czasowym oraz uzyskanie stałego dochodu pozwalającego na samodzielne utrzymanie się. Nie da się tego uzyskać bez spełnienia kilku warunków.

 

Kolejność procesów

Ukończenie terapii podstawowej

Może okazać się warunkiem sine qua non utrzymywania abstynencji. Służy ono budowaniu tożsamości alkoholika w oparciu o uznanie swojej bezsilności wobec alkoholu i służy budowaniu podstaw trzeźwości. Jest z reguły czynnikiem motywującym do psychologicznej pracy nad sobą, bo ukazuje bilans strat spowodowanych wieloletnim piciem alkoholu. Określa i bliskie i dalsze cele trzeźwienia. Pobyt w ośrodku leczenia podstawowego może być pierwszym dłuższym okresem abstynencji od alkoholu w życiu tego człowieka. W celu zaspokojenia niezbędnej potrzeby bytowej

Stałe utrzymywanie abstynencji

W miarę możliwości musi się odbywać w środowisku wspierającym, ale doraźnie, okresowo i w miarę potrzeb w środowisku ochraniającym. Na przykład w sytuacji zaostrzenia się objawów choroby alkoholowej, czyli tak zwanych „nawrotów”, wystąpienia zespołu abstynencyjnego i głodu alkoholowego oraz ogólnego pogorszenia samopoczucia, należy stworzyć możliwość leczenia na oddziale odwykowym.

Włączenie się w życie i aktywność Wspólnoty Anonimowych Alkoholików

Wspólnota Anonimowych Alkoholików pomaga w leczeniu i utrzymaniu abstynencji, bo bazuje na uznaniu prymatu grupy nad jednostką i uznaniu wyższości doświadczenia grupowego i grupowej wiedzy nad wiedzą i doświadczeniem jednostki. Powszechnie się dziś przyjmuje, że żaden alkoholik nie da sobie rady w pojedynkę. Podstawową formą leczenia są formy grupowe. Indywidualne sesje psychoterapeutyczne są raczej uzupełnieniem programu leczenia grupowego. Jednoczenie udział w grupie AA wymusza niejako podporządkowanie się jej, rezygnację z partykularyzmów i egoizmu. Najwyższym autorytetem jest właśnie grupa. Grupa jest zdrowym i rozwijającym się organizmem, który staje się wzorcem i oparciem dla organizmu chorego, którym jest zdrowiejący pacjent. Potencjalna destrukcyjna autonomia, czy samowola grupy jest ograniczona Programem 12 Kroków i 12 Tradycjami stanowiącym z jednej strony przewodnik na drodze zdrowienia i trzeźwienia, ale z drugiej strony jest zbiorem reguł i zasad, który kontroluje wszelkie nieterapeutyczne i szkodliwe zapędy grupy. Stały i regularny udział w mityngach AA oraz nawiązanie stałej i regularnej współpracy ze „sponsorem” jest przedsięwzięciem wymagającym czasu, a to z tej racji, że u podstaw leży uzyskanie poczucia bezpieczeństwa w relacji z drugim człowiekiem. Opisując zaburzenia osobowości wskazywałem jak jest to trudne. O ile na sam miting można chodzić niejako mechanicznie i „zaliczyć go” po to, by spełnić czyjeś oczekiwania lub by spełnić wymagania terapeutyczne, to nawiązanie współpracy ze sponsorem jest trudnym aktem samodzielnego wyboru.

Podjęcie i utrzymanie stałej i zalegalizowanej pracy

Rozkładając problem wychodzenia z bezdomności na lata, w ramach zabiegów socjalizacyjnych, można aktywizować mieszkańców rozpoczynając od pracy w Schronisku. W Szczodrem już jest kilku takich mieszkańców. Ich pobyt wiąże się z pracą wykonywaną na rzecz Schroniska. Niektórzy z nich są w pełni dyspozycyjni, w czym stanowią istotną pomoc i odciążają opiekunów Schroniska. Wykonują pracę zgodną ze swoimi kwalifikacjami. Ponieważ nie są formalnie zatrudnieni, to w takich przypadkach można rozważyć kwestię finansowej rekompensaty za świadczoną pracę. Można na przykład obniżyć im lub całkowicie zwolnic z obowiązkowej opłaty za pobyt. Ja sam jestem sceptycznie nastawiony do zinstytucjonalizowanych form pomocy, jaką oferują ośrodki wyspecjalizowane w służbie socjalnej, jak na przykład programy będące ofertą Centrów Integracji Społecznej. Czasem odnoszę wrażenie, że tym instytucjom wystarczyło energii na zainicjowanie jakiegoś procesu, a zabrakło na dokończenie go, bo akurat czas realizacji programu minął. Uważam, że program trwający jedynie kilka miesięcy nie może przynieść długofalowo pozytywnych efektów. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że można bazować na zasobach Schroniska i wykorzystywać realia społeczne oraz gospodarcze. Tym bardziej, że i tak przed nimi nie uciekniemy. Jeżeli któryś z mieszkańców się usamodzielni, to i tak będzie musiał żyć w warunkach realnych, polskich, a nie pod sztucznym, socjalnym „kloszem”. W związku z tym nie ma konieczności organizowania coraz bardziej rozbudowanych programów i wystarczy, że kompetentne instytucje udzielą finansowego i materiałowego wsparcia działaniom podejmowanym w Schronisku. Nie sprawdził się program przekwalifikowania zawodowego. Nie sprawdził się program doszkalający, bo jaką może mieć wartość uczenie bezdomnych obsługi komputera? Sprawdził się natomiast program zapewnienia mieszkańcom pracy na terenie Schroniska. Nawet kilkumiesięczne okresy zatrudnienia, o ile polegają na rzeczywistym świadczeniu pracy, a nie na stwarzaniu pozorów, uczą bezdomnych poczucia obowiązku, aktywizują ich, budują motywację do osiągania założonych celów w oparciu o własną pracę, a nie w oparciu o cwaniactwo i wykorzystywanie innych, łącznie z oczekiwaniem „łaskawej pomocy” od tych wszystkich, którzy mają takie wspierające działania zapisane w statucie. Mieszkańcy potrafią być zarazem i roszczeniowo i pogardliwie nastawieni do tych instytucji. W mojej ocenie sprawdził się program oczyszczania parku w Szczodrem w ramach zatrudnienia finansowanego przez Urząd Pracy i program zatrudniania mieszkańców w schroniskowej kuchni realizowany na podobnych zasadach. Mieszkańcy mieszkali w Schronisku i byli pod „parasolem”; jednocześnie leczyli się i pracowali. Pracowali zaś uczciwie, bo ktoś sprawdzał efekty ich pracy. Leczyli się także „uczciwie”, bo i tu sprawdzano ich postępy. Musieli pogodzić pracę z leczeniem, co jest obiektywnie trudne, ale zrobili to, bo tego od nich wymagano. Zmuszali się do dużego wysiłku ale odnieśli wymierne korzyści. Nie mogli się tłumaczyć, że jadą do poradni, więc nie mogą pracować, lub odwrotnie, bo każdy z opiekunów znał ich rozkład dnia. Nie mogli bezkarnie złamać abstynencji bo wiedzieli, że zostaną za to usunięci ze Schroniska. Zapis o pracy na rzecz Schroniska istnieje wprawdzie w regulaminie, ale jest realizowany z oporami. Wymaga od opiekunów aktywności i konsekwencji, a tej chyba czasem brakuje. Każdy brak konsekwencji i niezdecydowanie opiekunów niechętni pracy mieszkańcy wykorzystują bezlitośnie. Wytworzyli już sobie liczne zachowania obronne. Wiedzą kiedy, w jakich godzinach i przy obecności których opiekunów uda się im pracy uniknąć; wiedzą kiedy trzeba opuścić Schronisko na kilka godzin, a kiedy można do niego wrócić. Wiedzą bardzo dobrze, którzy opiekunowie są ulegli, a którzy są bezkompromisowi i konsekwentni. Ale wiedzą także gdzie znajduje się kuchnia i „wydawka” i co smacznego do jedzenia ostatnio przywieziono. Do wizyty w kuchni nie trzeba ich zachęcać ani ponaglać.

Budowanie oparcia w środowisku „pozaschroniskowym”

Jak pokazuje praktyka terapeutyczna, alkoholicy przebywają głównie we własnym, pijącym środowisku. W ten sposób sukcesywnie zawężają kontakty z osobami niepijącymi. Z czasem unikają kontaktu z osobami pijącymi w inny niż oni sposób, na przykład pijącymi alkohol w ograniczonych i kontrolowanych dawkach, czy unikającymi alkoholi niekonsumpcyjnych. Koncentracja życia wokół picia prowadzi do tak radykalnego ograniczenia kontaktów społecznych, że po kilku latach alkoholicy mają znajomych właściwie jedynie wśród innych alkoholików. Podejmując leczenie i wchodząc w środowisko trzeźwościowe mają wrażenie jakby zaczynali życie od nowa. Uczą się poznawać ludzi, współpracować z nimi, a przede wszystkim komunikować się z nimi w nowy, nieobronny sposób i na „trzeźwych” zasadach, unikając przemocy, agresji, wykorzystywania. Uczą się współpracy, podziału ról i zadań. Praca zawodowa poza Schroniskiem może być źródłem takich doświadczeń. Oczywiście niepijący alkoholicy muszą się wystrzegać pracy tam, gdzie obecny jest alkohol. Ale praca w bezpiecznych warunkach pozwala im bliżej poznać nowych, zdrowych ludzi. Nowe znajomości i nowe kontakty ułatwiają potem zmianę pracy na lepiej płatną i dogodniejszych warunkach, a w dalszej perspektywie ułatwiają pozyskanie mieszkania. Nie bez znaczenia jest to, że nowe znajomości dają szansę sensownego wypełnienie czasu wolnego.

Odbudowanie relacji z rodziną

Jeśli odbudowanie relacji z rodziną jest możliwe, to można zachęcać mieszkańców do prób nawiązania kontaktu z rodziną. To kolejny problem, złożony i niełatwy do rozwiązania w krótkim czasie. Wielu mieszkańców Schroniska ma jeszcze rodziny, lecz nie utrzymuje z nimi kontaktu lub pozostaje z nimi w otwartym konflikcie. Często złość i agresja są obustronne i podsycane przez wieloletnie zaszłości. Niektórzy mieszkańcy początkowo w ogóle nie biorą od uwagę możliwości unormowania relacji z rodziną z powodu złości lub poczucia krzywdy, które się im z rodziną mocno kojarzą. Czasem czują się niechciani i niepotrzebni, bo splot wydarzeń życiowych doprowadził do tego, że są rozwiedzeni, a sąd na rozprawie rozwodowej orzekł na przykład eksmisję. Powodów do poczucia krzywdy mają zresztą wiele. Uważają że potraktowano ich niesprawiedliwie. Zwalniano ich z pracy, skazywano „za niewinność” na wieloletnie wyroki. Po wyjściu z więzienia trafili w próżnię bezrobocia. Wielu z nich żyło w konkubinatach nie mając stałego zameldowania. Śmierć konkubiny lub rozstanie z nią spowodowało nie tylko utratę miejsca zamieszkania ale i samotność. Dzieci konkubiny, o ile nie są dziećmi wspólnymi, nie chcą utrzymywać z nimi kontaktu. Często też własne dzieci nie chcą utrzymywać z nimi kontaktu. W innych znanych mi sytuacjach rodziny mieszkańców nie wierzą w trwałość zmian i w długość abstynencji. Są nieufne i podejrzliwe. Obawiają się powrotu zła i ponownego wykorzystywania ich. Z moich obserwacji wynika, że odbudowanie relacji z rodziną (jeśli to jeszcze w ogóle jest możliwe) zajmuje około 2-3 lat! Nie można tego procesu mechanicznie przyspieszyć. Nie można wymusić na rodzinie współpracy, by nie kojarzyła się jej ona z poczuciem krzywdy i by nie prowadziła do szeregu pozorowanych działań. Pamiętam sytuację mieszkańca, chorego psychicznie, którego ojciec w ramach „pomocy” bardziej się zajął potrzebami Schroniska, niż potrzebami swojego syna. Po kilku kontaktach z synem sam się nim już więcej nie zainteresował. Wolał przekazać pewną kwotę pieniędzy na rzecz syna w Schronisku, niż zabrać syna do siebie. Z kolei pozytywny przykład miał miejsce w 2007 roku, gdy jeden z mieszkańców w ciągu roku, powoli i bez tworzenia nierealistycznych obietnic, nawiązał kontakt z rodziną, a po nieco ponad roku abstynencji wyprowadził się ze Schroniska i powrócił do rodziny. Ten przykład jest szczególnie pouczający, bo mieszkaniec ten odegrał w swojej rodzinie bardzo pozytywną rolę. Jego najstarszy syn, dorosły już mężczyzna, odnosił się do niego początkowo wrogo. Unikał kontaktu z nim i nie rozmawiał. Jednocześnie dało się odczuć, że ma do ojca ambiwalentny stosunek i w gruncie rzeczy tęskni do niego. Był bardzo nieufny, ale zdecydował się na kontakt z ojcem, a naśladując go i pozostając pod jego wpływem podjął i utrzymuje abstynencję od alkoholu, bo sam już pił z cechami uzależnienia.

Uregulowanie spraw mieszkaniowych

Mam na myśli powrót do dawnego mieszkania (własnego, z rodziną pochodzenia, z rodziną generacyjną), wynajęcie pokoju lub mieszkania, uzyskanie miejsca w DPS. Uważam, że do tego zagadnienia należy podejść realistycznie. Nie można stawiać mieszkańcom wygórowanych oczekiwań, takich choćby, które nie uwzględniają polskich realiów i ograniczeń. Nie jesteśmy tak zamożnym społeczeństwem, byśmy mogli przeznaczać na szeroko rozumianą pomoc socjalną środki porównywalne do tych, którymi dysponują zachodnioeuropejskie kraje . Na razie nie stać nas na budowanie mieszkań socjalnych i zatrudnianie pracowników socjalnych oraz terapeutów, którzy w ramach programów wspierania bezdomnych będą kontrolować na miejscu ich poczynania w nowym środowisku zamieszkania. Jest mało prawdopodobne, by starszy człowiek wyprowadził się ze Schroniska do własnego mieszkania, na które właśnie otrzymał kredyt hipoteczny. Ale realne wydaje mi się zachęcanie mieszkańców do starania się o powrót do rodziny, albo o uzyskanie mieszkania do remontu. Ten ostatni proces trwa kilka lat, ale to i dobrze. W tym czasie alkoholik leczy się, trzeźwieje, zmienia się i dojrzewa; podejmuje stałą pracę i gromadzi niezbędne środki na remont. Musi się wykazać konkretnymi działaniami. Jeżeli w okresie oczekiwania na mieszkanie wróci do picia, to i tak przestanie o nie zabiegać. W zasadzie ani on, ani gmina niczego nie tracą. Jeżeli zaś wytrwa w trzeźwości, jeżeli zniesie trud oczekiwania i poniesie wysiłek załatwiania tych wszystkich urzędowych formalności, to poradzi sobie też z remontem i utrzymaniem mieszkania. Uważam za bardzo prawdopodobne, że w schroniskach jest lub będzie taka grupa mieszkańców, których młody wiek i względnie dobry stan zdrowia nie pozwoli zakwalifikować do DPS, a jednocześnie nie będą w stanie żyć poza Schroniskiem. Dla nich Schronisko będzie pełniło rolę zastępczego DPS. Może nawet na wiele lat.

 

Jak widać wszystkie dotychczas omawiane zagadnienia łączą się ze sobą w nierozerwalny sposób i nie można ich ani mechanicznie przyspieszyć, ani któregoś z najistotniejszych pominąć. Alkoholik jest w niezwykle trudnej sytuacji. Z jednej strony doświadcza silnego głodu alkoholowego, a z drugiej środowisko społeczne wywiera na niego presję, by wywiązywał się z obowiązków społecznych i utrzymywał abstynencję. Podkreślić też należy, że w życiu osoby uzależnionej sam fakt zaprzestania picia i podejmowanie prób trzeźwego życia stanowi za każdym razem ogromną zmianę, która jest źródłem wielu napięć i zmusza do zaadaptowania się do nowej sytuacji życiowej.

Nie można myśleć o samodzielności i wyjściu z bezdomności bez utrzymania abstynencji, bo picie alkoholu oznacza postępującą degradację i to w każdym aspekcie życia. Nie można utrzymać abstynencji bez leczenia. Leczenie musi być długoterminowe i początkowo bardzo intensywne oraz wielopoziomowe. Alkohol rujnuje organizm i jest przyczyną wielu groźnych i skomplikowanych schorzeń. By móc samodzielnie żyć, trzeba być zdrowym fizycznie i psychicznie. Leczenie schorzeń somatycznych będących następstwem uzależnienia od alkoholu jest z reguły długotrwałe. Jest również bardzo drogie i nie zmienia tego fakt, że najczęściej odbywa się w ramach społecznego ubezpieczenia zdrowotnego. Leczenie wymaga zatem abstynencji, bo powrót do picia niweczy wszystkie wcześniejsze działania. Jest jak wyrzucanie pieniędzy w błoto.

Nie można się integrować z grupą terapeutyczną, czy z grupą aowską, jeśli towarzyszy temu niechęć lub wrogość i lęk przed zależnością. Ta sama wrogość i ten sam lęk przed zależnością mogą skutecznie uniemożliwić odbudowanie relacji z rodziną. Nieświadoma wrogość także rzutuje na relacje w pracy i kontakty towarzyskie. Brak umiejętności brania na siebie odpowiedzialności za swoje życie, brak sumienności i samodyscypliny mogą utrwalać niechęć do pracy. Zatem nie można w tych złych warunkach podjąć stałej pracy i utrzymać się w niej. Bez stałej pracy i dochodów nie można żyć samodzielnie, zatem nie można wyjść z bezdomności.

 

Efekty oddziaływań terapeutycznych

Na przestrzeni ostatnich 6-7 lat już kilkanaście osób usamodzielniło się i dobrze sobie radzi poza Schroniskiem. W roku 2007 zrobiło to 5 osób. Wiadomo o nich wszystkich, że utrzymują abstynencję i kontynuują leczenie odwykowe. Uczestniczą w mityngach AA i (rzadziej) w warsztatach problemowych organizowanych przez poradnie. Mają stałą i zarejestrowaną pracę. Kilka osób powróciło do rodzin; pochodzenia i generacyjnej. Kilka osób mieszka samodzielnie w wynajętych mieszkaniach i pokojach sublokatorskich (najczęściej w wynajętych pokojach).

Jednocześnie te osoby wiedzą, że w przypadku zagrożenia powrotem do picia lub w przypadku innych niepowodzeń życiowych zawsze mogą wrócić do Schroniska. Uważam, że taka potencjalna możliwość zmniejsza ich lęk przed samotnością i porzuceniem. Jest też przedłużeniem dobrych relacji jakie nawiązali w Schronisku i to już samo w sobie działa uspokajająco.

Kilka następnych osób planuje opuszczenie Schroniska i zapewne zrobią to. Mają abstynencję dłuższą niż 2 lata. Kontynuują leczenie poza Schroniskiem, pracują i płacą za pobyt.

Na zakończenie zaproponuję uzupełnienie paradygmatu myślenia o bezdomnych i bezdomności. Otóż spójrzmy na nich jak na ludzi chorych - więc leczmy ich, jak na ludzi zdemoralizowanych - więc ich resocjalizujmy i patrzmy na nich jak na ludzi zaburzonych emocjonalnie - więc zaproponujmy im psychoterapię.

Szczodre, dnia 20.12.2007

Jeżeli masz przekonanie o słuszności podejmowanych przez nas działań, prosimy Cię o wsparcie:

Przelew online
 
 

Nowości na naszych kanałach YouTube




 

Nasze wpisy na Facebooku

 
 
-->