Listonosz św. Brata Alberta

Jeśli chcą Państwo być informowani o aktualnościach i wydarzeniach w placówkach św. Brata Alberta prowadzonych przez Koło Wrocławskie TPBA, to prosimy o wpisanie swojego adresu e-mail:

Pielgrzymka do Lichenia na XV Spotkania Trzeźwościowe — relacja uczestnika (2007)
Autorstwo / redakcja: Andrzej Mokros   
piątek, 07 września 2007 12:12

No i pojechałem ponownie na pielgrzymkę do Lichenia na 15 Jubileuszowe Spotkania Trzeźwościowe. Zachwycony wciąż jestem atmosferą, jaka panowała na poprzednich spotkaniach, więc gdy otrzymałem propozycję wyjazdu nie wahałem się ani chwili i zapisałem się na listę chętnych.

Wiesiek Pietrzak Miałem sporo wątpliwości co do swojej sprawności i czy dam sobie radę, bo pod koniec zeszłego roku straciłem drugą nogę i od tamtej pory poruszam się na wózku inwalidzkim. Co do tego, że mi ktoś pomoże, wątpliwości nie miałem. Wątpliwości dotyczyły tego czy sobie poradzę ze sobą, ze swoimi potrzebami, itd. Okazało się że niepotrzebnie się martwiłem. Nawet bez czyjejkolwiek pomocy dałem sobie radę z wejściem do autobusu, jedynie wózek złożyli koledzy i zapakowali do pojemnego kufra
Wiesiek Pietrzak autobusu. W drogę ruszyliśmy sprzed schroniska około godziny 6.45 rano. Ojciec Zdzisław zaintonował modlitwę za szczęśliwą podróż oraz kilka pieśni i nie wiadomo kiedy, znaleźliśmy się u celu podróży. Licheń, jak zwykle przy takich okazjach, był zatłoczony autobusami i samochodami osobowymi, którymi przybyli, tak jak i my, inni pielgrzymi z Polski i Europy. Na moje oko, sądząc po tłoku jaki panował na ulicach i parkingach, do Lichenia dotarło około 25 tys ludzi, chcących pomodlić się za wytrwałość w
Wiesiek Pietrzak trzeźwości, za wyrwanie się ze zgubnego nałogu. My oprócz chęci pomodlenia się i podjęcia różnych postanowień, mieliśmy jeszcze jeden cel, a mianowicie sprzedanie jak największej ilości kopii filmu „ Sie masz Wiktor”, żeby pomóc naszemu, poważnie choremu, koledze Jackowi. Po odwiedzeniu Bazyliki, po modlitwie , spotkaliśmy się przy autobusie na obiedzie, którego głównym, bardzo smacznym daniem, był wyśmienity bigos, przygotowany przez dziewczyny ze schroniska dla kobiet z dziećmi. Dobrze że było
Wiesiek Pietrzak go dużo, bo starczyło na dużo dokładek. Posiłek na świeżym powietrzu... Wszystko zjada się z wielkim apetytem. Pogoda do obiadu była dobra, nie za gorąco, tak w sam raz, ale już w trakcie obiadu zaczęło z lekka straszyć deszczem. Tu i ówdzie spadło kilka kropelek, pojawiły się szare ciężkie chmury. Nie wróżyło to nic dobrego. Jednak przepełnieni optymizmem i zapewnieniami znawców pogody wyruszyliśmy ponownie w okolice Bazyliki, by przed mityngami i wspólną modlitwą zdążyć sprzedać
Wiesiek Pietrzak chociaż kilkanaście płyt z filmem. W miejscu, które wydawało mi się idealne do sprzedaży, bo był tam największy ruch, nie wzbudziliśmy żadnego zainteresowania, mimo zachęcających do kupna wspaniałych tekstów, jakie wykrzykiwał opiekun Mirek. Pewnie dlatego, że już zaczynało padać. Uciekaliśmy jak wszyscy możliwie najbliżej Bazyliki, aby schronić się w jej „podziemiach” i przeczekać deszcz. Tam rozłożyliśmy nasz kramik. I tam sprzedaliśmy wszystkie egzemplarze filmu, które mieliśmy
Wiesiek Pietrzak w reklamówce. Nie spodziewaliśmy się tak dużego zainteresowania i żałowaliśmy że w autobusie jeszcze zostały płyty z nagranym filmem. Niestety, kiedy wybraliśmy się po resztę płyt, ulewa przybrała na sile. Na szczęście po drodze można było kupić nylonowe płaszcze. Kupiliśmy je oczywiście. Najzabawniejsze jest to, że założyliśmy je na siebie, jak już dobrze namokliśmy. Po wejściu na parking ulewa rozszalała się na dobre i dawała o sobie znać przez kilka godzin z krótkimi tylko przerwami. Byliśmy zziębnięci i
Wiesiek Pietrzak przemoczeni. To zadecydowało, że większość opowiedziała się za skróceniem naszego pobytu w Licheniu. Po telefonicznym i osobistym powiadomieniu wszystkich z naszej grupy o szybszym wyjeździe, czekaliśmy mimo wszystko, że może pogoda się „przetrze” i będziemy mogli uczestniczyć w nocnej mszy św. Powrót ojca Zdzisława do autobusu zadecydował o naszym wyjeździe. Oczywiście każdy obiecał że nie opuści mszy niedzielnej. W środku nocy ok. 2.30 byliśmy już na miejscu w schronisku we Wrocławiu.
Wiesiek Pietrzak Następnego dnia każdy wspominał pobyt w Licheniu z nutą żalu, że pogoda wszystko zepsuła. Do czasu, aż zaczęło padać, było wspaniale, a potem, ech... szkoda mówić. Ale każdy, który tam był, mówi, że nie popuści i w roku przyszłym, jak tylko pozwoli zdrowie i będzie znów pielgrzymka do Lichenia, to postara się być na jak najwyższym miejscu listy wyjazdowej. Ja na wyjazd zapisałbym się już teraz. Mam nadzieję, że jeszcze będę się jako tako ruszał. Co mnie tam ciągnie? Niepowtarzalna atmosfera, jaka
Wiesiek Pietrzak tam panuje wśród byłych alkoholików, żarłoków, hazardzistów i innych byłych uzależnionych. Ja teraz uzależniłem się od Lichenia. Każdemu życzę takiego uzależnienia, może się tam za rok spotkamy.

Andrzej Mokros „Bocian”.

 
 

Nowości na naszych kanałach YouTube




 

Nasze wpisy na Facebooku

 
 
-->